Eroda trafiła pod naszą opiekę za pośrednictwem Stowarzyszenia Psi-jaciele we Wrześni, po tym, gdy znaleziono ją na ulicy.
Eroda jest starszą królicą z bardzo zaawansowaną chorobą stomatologiczną. Fatalny stan uzębienia Erody potwierdziło zarówno badanie otoskopem – stan koron zębów policzkowych, jak również RTG głowy. Wszystkie zęby policzkowe Erody kwalifikują się do usunięcia. Żuchwa Erody jest bardzo osłabiona – kość żuchwy zarówno po lewej, jak i prawej stronie jest ścieńczała, widoczne są też zmiany okostnowe.
Badanie USG Erody wykazało zmiany zwyrodnieniowe wątroby oraz zatartą strukturę nerek. Badanie krwi potwierdziło zaburzenia pracy wątroby oraz niedokrwistość. Poza tym Eroda była wychudzona – nadal jest niedożywiona, ale przybrała już na wadze 200 gramów.
U Erody natychmiast wdrożyliśmy odpowiednie leczenie – terapię ornipuralem na poprawę pracy wątroby oraz wit. B12 w celu poprawy parametrów krwinek czerwonych, hematokrytu i hemoglobiny. Poza tym konieczne było oczywiście zabezpieczenie przeciwbólowe, tym bardziej, że Eroda jadła wyłącznie papkę ze strzykawki.
W zeszłym tygodniu Eroda przeszła zabieg ekstrakcji wszystkich zębów policzkowych po prawej stronie.
Zabieg był bardzo inwazyjny, ale Eroda zniosła go dobrze. W tej chwili jej stan zdrowia jest stabilny. Eroda czuje się dobrze – je tylko papki, ale co bardzo ważne, samodzielne.
Jutro czeka nas wizyta kontrolna.
W przyszłości czeka nas 1 lub 2 dodatkowe zabiegi usunięcia wszystkich pozostałych zębów policzkowych i zapewne również siekaczy.
Pączek i Faworka zostały odebrane w wyniku interwencji Pogotowia dla Zwierząt w ostatnim momencie – w stanie skrajnego wyniszczenia, z kokcydiozą i świerzbowcem usznym.
Królikom udzielono pomocy weterynaryjnej i ustabilizowano ich stan zdrowia. Dzisiaj wciąż są wychudzone, ale i tak przybrały już na wadze – zarówno Faworka, jak i Pączek przybrali na wadze 400 gramów.
Faworka
***
Pączek
***
W przypadku Pączka, jak i Faworki istnieje wskazanie do wykonania echa serca – badania wykonany jutro. Poza tym w tym tygodniu powtórzymy u nich badanie krwi, a u Faworki USG j. brzusznej.
W przypadku Pączka mamy jeszcze jeden, bardzo duży problem – zniszczony staw skokowy. Prawa łapa w stawie skokowym jest całkowicie zesztywniała, Pączek nie opiera się na tej łapie. Jutro będziemy wiedzieli więcej, natomiast Pączek przyjechał do nas z podejrzeniem zmiany nowotworowej lub ropnej.
Dziękujemy z całego serca wszystkim osobom, które były zaangażowane w pomoc dla Pączka i Faworki. Bez Was nie miałyby szansy na nowe życie.
Gienio trafił do nas za pośrednictwem lecznicy weterynaryjnej w Olsztynie.
Gienio to uroczy chłopak, który ma problemy z silnym pododermatitis. Jego łapy wyglądały fatalnie. W tej chwili z uwagi na zmianę warunków – odpowiednie podłoże i opatrunki, sytuacja uległa znacznej poprawie – skoki nie ropieją.
W badaniu krwi Gienia na uwagę zwróciły oczywiście podwyższone parametry wątrobowe oraz niedokrwistość, ale już wprowadziliśmy u Gienia odpowiednie leczenie.
Gienia w najbliższych dniach czeka echo serca.
***
Vivien w środę przeszła bardzo poważny zabieg. Z uwagi na brak apetytu i zmianę wyczuwalną w fatalnym miejscu (początkowo mieliśmy nadzieję, że to tylko obrzęk tkanki mięśniowej/tłuszczowej) za pęcherzem moczowym przy wejściu do jamy miednicznej, musieliśmy sprawdzić, co się dzieje. Okazało się, że u Vivien doszło do sklejenia się jelit (za pęcherzem moczowym przy ujściu do jamy miednicznej skleiły się, tworząc „coś” wielkości jabłka) i zaczął tworzyć się ropień.
Jelita udało się rozdzielić, ale największy problem dotyczył tworzącego się ropnia. Nie było możliwości „wyczyszczenia” tych zainfekowanych tkanek do zera, co oznacza, że po zabiegu ropień w krótkim czasie odnowiłby się. W związku z tym zapadła decyzja o przeprowadzeniu o Vivien zabiegu marsupializacji (marsupializacja − jedna z metod chirurgicznych leczenia torbieli. Polega ona na przecięciu ściany torbieli, usunięciu jej zawartości, oraz wszyciu przeciętych brzegów ściany torbieli w błonę śluzową, aby nie dopuścić do jej ponownego zamknięcia i wypełnienia) – zabiegu przeprowadzanego standardowo u psów czy kotów, u królików – nie.
Zabieg udał się, ale za nami bardzo trudne dni. Dwie pierwsze doby były wyjątkowo trudne, ponieważ tak jak pisałam ostatnio u Vivien pojawiły się problemy z nerkami – w wynikach krwi podwyższone są obecnie zarówno mocznik, jak i kreatynina, nerki są też powiększone. W tej chwili sytuacja jest w miarę stabilna, przede wszystkim układ pokarmowy Vivien pracuje dobrze, Vivien zaczęła też samodzielnie podjadać, ale Vivien cały czas jest dość słaba – rozjeżdżają się jej przednie łapy. Poza tym wydala bardzo dużo moczu.
Viserys wciąż nie daje nam odpocząć. W zeszłym tygodniu zaczął kichać, ale czuł się mimo wszystko bardzo dobrze. Dzisiaj jego samopoczucie jest jednak gorsze i pytanie czy znowu nie przypomniały o sobie zęby, ponieważ jeszcze w środę Doktor ocenił zęby policzkowe po prawej stronie na 3+, a po lewej na 2. Tym samym nieuchronnie zbliżamy się do momentu ekstrakcji zębów, oby Viserys dał nam jednak jeszcze trochę czasu.
Vasyl po bardzo nerwowych tygodniach w ostatnich dniach czuje się bardzo dobrze. Objawy encephalitozoonozy ustąpiły. Zagoiły się też wszystkie rany pozabiegowe. Obecnie stan Vasyla jest stabilny. Chłopak odzyskał też dobry humor.
Skinny w najbliższym czasie czeka zabieg korekty powiek, chociaż wygląda na to, że nie skończy się na jednym zabiegu.
Martwica z czoła odpadła. Z uwagi na blizny, górne powieki Skinny są bardzo mocno naciągnięte (wygląda to dużo gorzej niż na początku, ale tego procesu nie można było zatrzymać), przez co powieki nie domykają się i aby rogówka nie wysychała, Vivien musi mieć zakraplane oczy.
Paszczak 1,5 tygodnia temu przeszedł zabieg ekstrakcji pozostałych zębów policzkowych oraz korzeni siekaczy, które zaczęły odrastać…- zabieg był naprawdę hardcorowy, ponieważ usunięcie tych korzeni – ich odnalezienie wymagało naprawdę dużo czasu i siły. Paszczak był po tym zabiegu bardzo mocno wymęczony. Po 2 gorszych dniach od zabiegu samopoczucie Paszczaka się poprawiło i chłopak czuje się dobrze – wciąga samodzielnie papkę, ale wczoraj zaczął się ślinić.
zropiały korzeń siekacza
zęby policzkowe
Obelix przeszedł zabieg usunięcia ropnej zmiany w okolicy pachwiny. Ropień był niewielki i otorbiony. Póki co wszystko goi się prawidłowo.
Nietoperka czuje się bardzo dobrze. Po zabiegu usunięcia kanałów pionowych wszystko goi się prawidłowo, ropa nie zbiera się (zdjęcia są z zeszłego tygodnia, więc obecnie wszystko wygląda lepiej). Borykamy się jeszcze z katarem i oby to znowu nie przełożyło się na jej ogólny stan zdrowia, ale póki co walczymy inhalacjami, ponieważ Nietoperka otrzymuje jeszcze nadal penicylinę.
Nastia tydzień temu w sobotę rozsypała się. Jeszcze w poprzedni czwartek podczas kontroli cieszyliśmy się z jej stanu, a w sobotę u Nastii pojawiła się bardzo silna biegunka – leciało z niej wszystko. Po wprowadzeniu intensywnego leczenia, w tym dożylnych leków układ pokarmowy Nastii zaczął pracować nieco lepiej, ale już w poniedziałek u Nastii pojawiły się potężne obrzęki na całym ciele, związane z zaburzeniami krążenia – kardiomiopatią, którą u Nastii zdiagnozowaliśmy krótko po przyjęciu rok temu do Azylu.
Na USG w klatki piersiowej i w jamie brzusznej u Nastii (między płatami wątroby) widoczne były płyny, Nastia miała też osłabione tony serca. Do tego mimo pojawiający się dobrych bobków, w jelitach cały czas był bardzo silny stan zapalny. To, że u Nastii pojawiła się zmiana przy żuchwie – zmiana, której nie można było jednoznacznie zakwalifikować ani jako ropnia ani jako powiększonego węzła chłonnego ani też jako zmiany nowotworowej, tak czy inaczej musieliśmy zostawić na później.
Po 2 dniach podawania cardisure oraz furosemidum co 8 h, krążeniowo stan Nastii poprawił się i mieliśmy nadzieję na to, że z każdym dniem będzie lepiej, ale nie jest.
Nastia nie przyswaja pokarmu – chudnie, a wszystko co zje wychodzi z niej w postaci niestrawionej – rodi niemal w czystej postaci, zresztą samodzielnie je bardzo niewiele. Oddechowo jest znowu gorzej, wróciły też obrzęki. Jest ciężko.
Missandei po krótkiej fazie spokoju w zeszłym tygodniu znowu znalazła się w centrum uwagi i ostatecznie zdecydowaliśmy, że musimy wykonać u niej laparotomię. Problem z uchyłkiem prostnicy, to jedno, ale w środę jelita Missandei były znowu wzdęte na wszystkich odcinkach i dosłownie wylatywał z niej śluz z galaretą, a leki w zasadzie nic nie dają.
Co ciekawe (biorąc pod uwagę jak bardzo bywa wzdęta) Missandei co do zasady cały czas czuje się dość dobrze – w każdym razie ma siłę, żeby ustawiać nas do pionu z i chęcią je papkę.
Luciano w najbliższych dniach czeka zabieg udrożnienia kanalików łzowych – musimy zrobić z nimi znowu porządek. Mały czuje się dość dobrze – je z apetytem papkę z miski, ale chociaż wygląda lepiej, waga nie chce pokazać więcej niż 950 gramów – nasz cel to chociaż 1 kg, a najlepiej 1,100 kg – tak byłoby bezpieczniej pod kątem premedykacji, ponieważ pełnej narkozy w ogóle nie przewidujemy.
Larys ostatnio również nam nie odpuszczał. Stracił na wadze – mimo bardzo dużego apetytu, tak jak Luciano musiał otrzymywać neorecormon na podwyższenie poziomu krwinek czerwonych. W j. ustnej jest dość dobrze – nie ma ropy, ani ziarniny, tylko niewielka ilość śliny. W najbliższych dniach konieczne jest usunięcie siekaczy, które przerastają i wymagają regularnego przycinania.
Larys należy do tych Azylantów, dla których codziennie ważenie i mierzenie temperatury co najmniej dwa razy dziennie to must-have.
Lacerta po przeprowadzonym kilka tygodni temu zabiegu ekstrakcji zębów czuje się dobrze. W j. ustnej wszystko zagoiło się prawidłowo.
Królowa jest stabilna. Odpukać! W uszach nie ma ropy. Apetyt dopisuje.
Kastor bez większych zmian. Prawy kanalik łzowy jest obrzękły, ale zdarzało się, że wyglądał dużo gorzej – chwilowo (tak to można ująć w przypadku Kastora…) nie ropieje.
Iga czuje się lepiej. Prawy skok wciąż nie jest w pełni ustabilizowany, ale widać poprawę, lepsze jest też napięcie mięśniowe. W tym tygodniu decyzja, przez jaki czas skok Igi będzie jeszcze unieruchomiony i kiedy Iga będzie mogła być znowu bezklatkowa…mamy dla niej pewną niespodziankę i oby Iga okazała się litościwa.
Hunter ma za sobą komplet badań, ale dopiero jutro Doktor oceni RTG głowy i zdecydujemy jaki zabieg jest konieczny – czy tylko udrożnienie kanalików łzowych, z których cały czas wydostaje się wysięk, czy też dodatkowo zabieg ekstrakcji części zębów.
Frużel miał zostać u nas na czas leczenia. Chcieliśmy w ten sposób pomóc jego opiekunom, ponieważ Frużel mieszkał w miejscu, w którym realnie nie mógł liczyć na odpowiednią pomoc i bardzo długo był źle leczony.
Kiedy Frużel pojawił się na naszej wizycie u Doktora miał bardzo poważny problem z pęcherzem. Od dawna napinał się i posikiwał, odczuwał bardzo dużą bolesność.
Podczas zabiegu okazało się, że jego pęcherz jest silnie zmieniony zapalnie i wypełniony bardzo dużą ilością zbitej „gliny”. Wyłącznie mechaniczne oczyszczenie pęcherza mogło przynieść Frużelowi ulgę.
Po zabiegu Frużel jakiś czas dochodził do siebie, ale w końcu jego stan się ustabilizował i pozwalał na powrót do domu, ale niestety okazało się, że Frużel jednak nie wróci i zostanie z nami – chciałybyśmy, aby nie na zawsze, aby mimo wszystko udało nam się oddać go do adopcji, chociaż wiemy, że króliki z problemami zdrowotnymi, nawet takimi możliwymi do opanowania (obecnie Frużel wymaga „jedynie” profilaktycznego podawania fitolizyny i regularnych kontroli, ponieważ może mieć predyspozycje do powracania problemów z pęcherzem) często są takiej możliwości pozbawione.
Frużel ma ok 5 lat. W badania krwi wyszły podwyższone wskaźniki wątrobowe, ale mamy już za sobą leczenie. USG nie wykazało innych nieprawidłowości poza tymi związanymi z pęcherzem.
Binky jest w bardzo dobrej kondycji. Po zabiegach stomatologicznych usunięcia wszystkich zębów policzkowych w j. ustnej u Binky jest czysto. Nie ma też śladu po usuniętym zropiałym węźle chłonnym.
Boginka, Linguini i Remy kontrole pozabiegowe zaliczyli na 5.
Boginka
Linguini
Remy
Coco, Lucyfer i Jupiterek również zasłużyli sobie na pochwały. Co prawda u Jupiterka zęby policzkowe wymagają regularnych kontroli, ale poza tym jego stan jest bardzo dobry i chłopak czeka na na swojego człowieka w domu tymczasowym u Agaty ❤️
Coco
Lucyfer
Jupiterek
Coco i Lucyfer pojechali dostali zaś zielone światło, aby pojechać do nowych domów ❤️
ja tu sobie siedzę i pomagam w ważeniu wszystkich królików!
Miki
Albert odszedł tydzień temu, chociaż nam wydaje się, że cały czas jest, że zobaczymy go na kanapie jak ustawia wszystkich do pionu…
W zeszłą sobotę Albert zaczął przechylać nieco głowę w bok, chociaż czuł się bardzo dobrze. Jadł, miał w niewielkim stopniu przekroczoną temperaturę. W niedzielę rano Albert miał mniejszy apetyt i zaczął się ślinić. Temperatura była lekko przekroczona – nie było to nic nadzwyczajnego, ale Albert i tak otrzymywał leki – antybiotyk i lek przeciwbólowy/przeciwzapalny. Z każdą godziną było jednak coraz gorzej…Temperatura spadała, Albert był osłabiony. W krytycznym momencie miał niecałe 36 stopni. Mimo leków oraz inkubatora z tlenem, nie doszło do przełomu i Albert odszedł…
W j. ustnej wszystko wyglądało idealnie. Wszystko po ostatnim zabiegu zagoiło się bez zarzutu. Okazało się, że bezpośrednią przyczyną śmierci Alberta była ostra postać zapalenia płuc (wskazywały na to charakterystyczne czarne plamy znalezione przez Doktora podczas sekcji, ale oczywiście nie mamy tutaj na myśli plan opadowych po śmierci), która musiała rozwinąć się w ciagu kilku godzin bez objawów ze strony układu oddechowego. Poza tym wszystko było w porządku…
Tęsknimy za Tobą bardzo chłopaku.
***
Dobranoc.
Brak komentarzy