Z życia Azylu

Środa (2.09.2020 r.)

2 września 2020

Za nami ciężki początek tygodnia, ale nic nie wskazuje na to, żeby druga połowa tygodnia miała być lżejsza.

W poniedziałek zgodnie z planem wykonaliśmy u Makatki USG j. brzusznej, aby sprawdzić stan nerek.

Lewa nerka – nerka po operacji na USG wyglądała prawidłowo. Zabieg się udał. Nerka podjęła pracę.

Mieliśmy nadzieję, że być może leczenie pomoże rozwiązać z prawą nerką – kamień rozpuści się bądź zmniejszy i w przypadku prawej nerki nie będzie konieczny taki zabieg jak w przypadku lewej. Niestety okazało się, że jest inaczej – gorzej niż 2 tygodnie temu. Tym razem w nerce było kilka kamieni. Poza tym prawa nerka uległa powiększeniu, a u Makatki mimo ogólnego dość dobrego samopoczucia ostatnio utrzymywał się stan podgorączkowy.

W związku z tym podjęliśmy decyzję o zabiegu, który odbył się wczoraj wieczorem.

Mimo, że w porównaniu do zabiegu sprzed niecałych 2 tygodni Makatka była wczoraj w dużo lepsze formie – w tym czasie przybrała na wadze aż 800 gramów, udało się też zwalczyć mocznicę, dzięki operacji i leczeniu organizm Makatki po prostu odbił się od dna, ale to wszystko nie spowodowało, że baliśmy się mniej. Może wręcz przeciwnie.

IMG_5050

Zabieg się udał. Kamienie zostały usunięte z nerki. Teraz przed nami ten najtrudniejszy czas rekonwalescencji i obawy dokładnie takie jak po ostatnim zabiegu.

Gdyby nie to, że Makatka ma gorączkę, jej stan moglibyśmy określić jako…dobry. Różnica między pierwszymi zabiegiem, a tym jest taka, że w Makatkę wstąpił czort. Roznosi ją, chociaż nie powinno – jej na pewno się nie śni, tak jak mi, że nie może się w nocy kręcić, żeby nie uszkodzić nerki 😀 Nie współpracuje, rzuca miskami, wychodzi z transportera. Likwiduje kolejny wenflony. Je smakołyki i podjada zioła. Gardzi karmieniem i daje to dobitnie do zrozumienia. Wydala prawidłowy mocz. Robi bobki. I przez to daje większą nadzieję, o której staramy się jednak nie myśleć, skupiając wyłącznie na tym, co tu i teraz i na tym, co trzeba robić, żeby spróbować nad tym wszystkim zapanować.

Zobaczymy. Wciąż jest tak, że wydarzyć może się wszystko, a najbliższe godziny i dni będą kluczowe.

Niestety świat nie może toczyć się tylko wokół Makatki i jej problemów, ponieważ króliki nie mają dla nas litości.

Beniaminek czuł się lepiej dzisiaj wieczorem postanowił dołączyć do swoich kumpli i dorzucić kolejny kamień do ogródka (z zastrzeżeniem, że apetyt bez zmian, szaleńczy…).

Laverda i Rudge mają za sobą kolejne zabiegi i niestety poranny optymizm wieczorem znowu trochę przygasł…Cd. walki przed nami.

Poza tym…

Landrynka i Pikard mają za sobą kontrolne USG j. brzusznej i nie wszystko wyszło tak, jakbyśmy tego chcieli.

Mamičkę dzisiaj wieczorem wykręciło…i obawiam się, że to nie jest typowa encephalitozoonoza, tylko efekt zapalenia ucha środkowego, spowodowanego ropą…

Muszkę w przyszłym tygodniu czeka operacja.

Timor ma około 1 cm zmianę w płucach, najprawdopodobniej ropień itd.

O wszystkim mieliśmy napisać dzisiaj, ale miało być chociaż odrobinę spokojniej, dlatego zostawimy to na piątkowy wpis – jutrzejszy wieczór spędzamy u Doktora.

Dobranoc.

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*