Fotograficznie, Z życia Azylu

Piątek (4.09.2020 r.)

4 września 2020

Dzisiaj nie zaczynamy od Makatki, ponieważ garść konkretnych informacji na jej temat pojawiła się na blogu. Makatka przypomni o sobie jutro!

Beniaminek w środę wieczorem poczuł się gorzej. Szczęśliwie nie dotyczyło to jego apetytu, ale miał ponad 40 st. temp. i głównie leżał. Na szczęście udało się zbić temperaturę i sytuacja na chwilę się unormowała. Żebyśmy się jednak nie nudzili, wczoraj u Beniaminka pojawiły się problemy z pęcherzem, jak przy częściowym porażeniu. I tak to się kręci.

Wczoraj u Beniaminka wdrożyliśmy dodatkowe leczenie – nivalin oraz wit. B12. Od zeszłego tygodnia, o czym chyba nie wspominałam Beniaminek otrzymuje też dwa razy dziennie lek karsivan. To wszystko w połączeniu z terapią sterydową i oczywiście antybiotykoterapią.

Dzisiaj Beniaminek czuje się lepiej. Pochłonął już 4 posiłki ze strzykawki, podjada sam beaphara, dzielnie przeciwstawiał się doustnemu podaniu leku – do tej pory nie dyskutował. Poza tym w porównaniu ze środą więcej siedzi i nie jest osikany – wczoraj miał mokry ogon.

W j. ustnej jest niewielka ilość ropy. W uszach czysto. Waga – 2,000 kg! Czyli 1 kg więcej niż w chwili przyjęcia do Azylu…Przynajmniej o to się teraz nie martwimy, a to jak wyniszczony i słaby był Beniaminek długo spędzało nam sen z powiek.

Laverda w poniedziałek przeszła zabieg amputacji przedniej łapy, ale nie w całości – łapa została ucięta nad łokciem. Niestety nie było opcji na jej uratowanie. Mimo zabiegów i czyszczenia ropa szła dalej. Wrażenie, że jest lepiej, szybko znikało. Wystarczyło kilka godzin w niedzielę, aby nie mieć złudzeń, co do powagi sytuacji, w poniedziałek było już tylko gorzej.

Co do zasady, kiedy dochodzi do amputacji łapy, nie pozostawia się kikuta, ale w przypadku Laverdy zdecydowaliśmy się na jego pozostawienie. Zależało nam na tym, aby uratować chociaż fragment łapy, a z uwagi na fakt, że Laverda porusza się wyłącznie po miękkiej powierzchni – po drybedach zarówno w klatce i poza nią, obawy o to, że  pojawi się problem z kikutem, odpadł.

Po zabiegu Laverda dość szybko doszła do siebie i jeszcze tej samej nocy poruszała się bez problemu – i bez bólu…Niestety to jednak nie koniec problemów. Cały czas walczymy o tylną łapą. Już było bardzo dobrze. Cały skok się zagoił, niewielka ilość ropy pojawiała się wyłącznie w przetoce przy pięcie…I tak było do środy. Jeszcze popołudniu podczas czyszczenia było dobrze, a wieczorem pojawił się obrzęk po drugiej stronie kostki i ropa…

Dzisiaj pięta wygląda dobrze, ale mamy obrzęk palców.

Kilka razy dziennie zmieniamy opatrunki i oczyszczamy zmianę, ale nie wiemy, jak rozwinie się sytuacja. Co więcej walczymy też o lewą, tylną łapę, na której mimo miękkiego podłoża i zakładanych opatrunków, postępuje wyłysienie. Laverda po latach życia w gnoju  – nie da się tego inaczej nazwać, ma całkowicie zniszczone i zniekształcone skoki.

Poza tym w j. ustnej jest ok. Laverda już się nie ślini. Je głównie ze strzykawki – z apetytem, w tym tygodniu zaglądała też sama do miski.

Robimy wszystko, żeby uratować łapy – w tej chwili prawą, tylną łapą, ale wszystko zmienia się na przestrzeni godzin. Cały czas szukamy rozwiązań i bierzemy pod uwagę różne rozwiązania.

Rudge, czyli druga połowa Laverdy i partner idealny pod każdym względem.

Od poniedziałku walczymy z ropniem podoczodołowym, chcąc uratować oko. Kilka razy dziennie czyścimy przetokę, w której gromadzi się ropa – dzięki temu samo oko jest znacznie mniej zaropiałe.

Jak będzie? Nie wiemy. Gdy Rudge do nas trafił, proces ropny drążący oko trwał u niego w najlepsze od dawna. Kiedy ludzie zaczęli reagować na to, jak źle wyglądają, Laverda i Rudge zostali dosłownie odłożeni na śmierć w miejsce, gdzie nikt już nie zainteresowałby się ich losem…

Nie jest łatwo, ale teraz niczego im nie brakuje. Laverda jest znacznie bardziej skryta, ale Rudge jak tylko czuje się dobrze (łatwo zauważyć jego złe samopoczucie jak w środę wieczorem, bo ciągle się kręci), biega jak szalony po pokoju i zachowuje się odwrotnie do wyglądu…Poza tym jako jedyny ma litość i co prawda je wyłącznie papkę, ale za to samodzielnie z miseczki.

To niestety nie wszystko.

Franek nie odpuszcza. Kicha – głównie z prawej strony j. nosowej wydostaje się ropa

U Mamički wszystko było w miarę dobrze do środy. Jeszcze popołudniu nic nie zapowiadało tego, że wieczorem Mamička będzie skręcona, a właśnie tak się stało. Zgodnie z przewidywaniami nie  był to typowy atak encephalitozoonozy, ale silniejszy rzut stanu zapalnego ucha środkowego, z który walczymy od dnia przyjazdu Mamički do nas. Udało się w 100% wyeliminować ropę z lewego ucha i o 70% zmniejszyć ropę w prawym uchu, ale to co zostało jest oporne na wszystko.

Po środowym kryzysie wczoraj było lepiej. Mamička się wyprostowała i czuła się dobrze. Dzisiaj mamy znowu zjadł. Lekki skręt, niezborność ruchów i pogorszenie pod kątem kardiologicznym. Poza tym Mamička ma dzisiaj bardzo słaby apetyt i wchodzimy w fazę dokarmiania…

W przypadku Mamički szukamy kolejnych i kolejnych rozwiązań.

Muszkę w poniedziałek czeka zabieg usunięcia głębokiej zmiany między łopatkami. USG wskazuje na to, że mamy do czynienia z ropniem, z głębokim i paskudnym ropniem.

RTG wykonane u Timora potwierdziło zasadność naszych wątpliwości, co do jego zdrowia. Serce jest ok – potwierdziło to echo serca i rtg, ale tak jak Doktor przypuszczał po osłuchiwaniu Timora, problem tkwi w płucach, w obrębie których znajduje się około 1 cm zmiana najprawdopodobniej o charakterze ropnym.

Timor od poniedziałku otrzymuje penicylinę. Za kilka tygodni wykonamy u niego badania kontrolne i sprawdzimy czy zmiana uległa zmniejszeniu.

W tym tygodniu u Doktora byli również Boscy, Cha-cha, Eubea, Landrynka i Pikard, Modraszek, Pik-Pok, Rikka, Rugia i Sumba, Sheldon, a także nasi nowi podopieczni – wczorajsza zdobycz – kilkumiesięczny królik, którego opiekunowie wyjechali zagranicę i dzisiejsza zdobycz – królik z kapelusza magika – dosłownie, nie w przenośni…

Poza tym kolejne Radysiaki – Ziemiórka i Zwójka mają za sobą zabiegi kastracji.

Jutro postaram się nadrobić pozostałe zaległości – to straszne ile może się ich zrobić w ciągu kilku dni, ale niektórzy są głodni, więc czas oderwać się od komputera.

***

Jutro napiszemy też o potrzebach Azylantów, a tytułem wstępu mogę napisać, że Beniaminek, Laverda i Rudge oraz Makatka przy 4 – 5 karmieniach dziennie pochłaniają co najmniej dwie puszki rodicare instant na dobę…

***

Zdjęć brak, ponieważ technologia odmówiła współpracy.

Dobranoc!

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*