Cecylka kontrolę pozabiegową u Doktora zaliczyła na 5. Czuje się pod każdym względem dobrze, ale póki nie minie z jej strony kilka tygodni bez niespodzianek, lepiej zachować umiarkowany optymizm.
Cha-cha po zabiegu bez najmniejszych zastrzeżeń. Ropy brak. Kolejne 200 gramów na plusie. Wszystko pięknie się zagoiło, a szrama na głowie i nosie to tylko wspomnienie.
Groszek i Pietruszka – maluchy, które przyjechały do nas całkowicie zakichane kilka tygodni temu, czują się o niebo lepiej. Pewnie w przyszłości katar może u nich wracać – to była przewlekła sprawa i silne zmiany zarówno w obrębie j. nosowej, jak i odbytu, ale póki co maluchy udało się zaszczepić na pomór i myxomatozę.
Groszek
Pietruszka
Halva czuje się dobrze, ale jednak ropa, która pojawiła się u niej 2 tygodnie temu nie była „przypadkiem”. Żuchwa Halvy jest zniekształcona, to jedno, ale tym razem ropa pojawiła się przy węźle chłonnym przy prawym uchu – tydzień temu węzeł był powiększony, ale bez ropy, a wczoraj Doktor oczyszczał już ropę.
Halva zawsze ma taką minę…
To oznacza, że do leczenia Halvy jednak wprowadzamy penicylinę i obserwujemy. Na szczęście z apetytem i bobkami jest ok, a Halva się już nie ślini.
U Igi w ostatnich dniach walczyliśmy ze skokami temperatury, podejrzewając, że być może mamy do czynienia ze stanem ropnym (przed przyjęciem do Azylu Iga była leczona z powodu ropnia okołozębowego). Bingo, chociaż nie tam gdzie się spodziewaliśmy. Okazało się, że Iga ma ranę na udzie – niewielką, z pozoru niewielką, wyczuwalną pod sierścią, a pod nią był stan ropny, chociaż typowa ropa nie zdążyła się pojawić i wyglądała jak biała galaretka wbijająca się w mięśnie. Może Iga pokłóciła się z mężem – kto wie, chociaż męża ma dobrego. Dzisiaj temperatura u Igi w normie. I oby tak zostało.
Jaya bez zmian. Trzyma wagę. Gardzi jedzeniem. Robi bobki pod przymusem. Liczymy na to, że w końcu postanowi się ogarnąć.
Jotaro…po 5 dniach od laparotomii zrobiła się przepuklina. Z uwagi na to wczoraj konieczne było założenie na otrzewnej nowych szwów – tym razem mocniejszych w stosunku do tych, które zazwyczaj stosujemy, chcąc uniknąć jakichkolwiek odczynów pozabiegowych (dobór nici, na które króliki nie reagują żadnymi odczynami, nie jest łatwym zadaniem).
Po zabiegu czuje się bardzo dobrze. Je, robi bobki. Jelita są cały czas zaczerwienione, ale już nie tak bardzo przekrwione jak w zeszły wtorek podczas laparotomii. Poza standardowym leczeniem Jotaro przez co najmniej kilka dni będzie otrzymywać jeszcze leki na pobudzenie perystaltyki jelit, żeby nie doszło do żadnego sklejenia się jelit – jelita potrafią się po prostu przykleić do jakiegoś zapalnego miejsca, np. kiedy robi się odczyn wokół szwów itd.
Mały Lviv po miesiącu od ostatniego szczepienia został wczoraj ponownie zaszczepiony na pomór i myxomatozę – z uwagi na jego bardzo młody wiek drugie szczepienie było konieczne.
Co prawda Lviv wciąż jest kurduplem, ale waży całe 800 gramów, czyli 2 razy więcej niż w chwili przyjęcia do Azylu. Może urośnie jeszcze trochę i osiągnie 1 kg. Niestety już teraz jego górne zęby po prawej stronie zaczynają się krzywić – co podpowiada nam doświadczenie? Że będzie miał problemy z zębami jak na prawdziwego karzełka (z mikroskopijną głową) przystało.
Pasikonik powoli przygotowuje się do tego, aby zamieszkać w Domu Królika.
Rana pod brodą wygląda dobrze, po usunięciu patologicznych tkanek w zeszłym tygodniu, nic się tam nie gromadzi.
Rana na łapie to już inny temat. Dla osób niewtajemniczonych widok odkrytego kolana (z dodatkami) może być przerażający, a my uważamy, że nie jest źle. Rana powoli się zamyka – powoli, bo tak naprawdę potrzebujemy jeszcze kilku tygodni. Wczoraj Doktor usunął martwe tkanki, a my cały czas ją oczyszczamy. W głębi rany nie ma ropy.
Oddechowo jest dużo lepiej. Oczywiście podczas samego badania tego nie widać, bo stres bierze górę, a Pasikonik nie jest zachwycony tym, że czegoś od niego ciągle chcemy (powtarzanie mu, żeby nie przesadzał, bo ma tylko dziurę w łapie, a mogło być gorzej, chyba mu nie wystarcza), ale w domu jest dużo lepiej i spokojniej.
Poza tym Pasikonik je, robi ogromne bobki (na marginesie w badaniu kału nie ma pasożytów wewnętrznych) i produkuje zatrważającą ilość moczu, ale co zrobić…
Oczywiście przed nami jeszcze długa rekonwalescencja, ale miejmy nadzieję, że jednak będzie nas cały czas prowadzić ku dobremu i kiedyś Pasikonik pożegna się z penicyliną.
Pikard wczoraj doczekał się wybiegu. Wczoraj rano zaczął się ślinić. W ciągu dnia nie działo się nic nadzwyczajnego, ale podczas badania okazało się, że spod 1 zębów (jak się okazało 1 z 3) zaczęła wydostawać się ropa. W związku z tym wieczorem Pikard przeszedł zabieg usunięcia 3 zębów policzkowych i o ile do tej pory zaliczył już kilka bardziej inwazyjnych zabiegów, ten zniósł dość słabo. Dość mocno krwawił i jeszcze rano czuł się nie najlepiej, chociaż rodi ze strzykawki bardzo mu smakowało.
Obecność jakichkolwiek zębów policzkowych Pikardowi nie służy, a od maja u Pikarda panował dziwny spokój.
Wczoraj udało się wykastrować naszego niepełnosprawnego Świstaka. Może to jakoś wpłynie na jakość życia ze Świstakiem, który poza swoją niepełnosprawnością i związanym z tym nietrzymaniem moczu…, jest wesołym samcem sterowanym hormonami.
Świstak miał fazę ogryzania jednej ze swoich tylnych łap, ale na szczęście się opanował. We wrześniu na pewno wykonamy u niego kontrolne badanie krwi.
Co jeszcze…kolejne kontrolne badania kału – co tydzień dajemy ok 6-8 próbek „nowych” i „starych” podopiecznych Azylu dało wynik ujemny.
Napoleon i Ptyś zostali dzisiaj wykastrowani.
Markizowi zaczęło dzisiaj bardzo mocno – spektakularnie łzawić lewe oko, Kea znowu gorzej – z oka wydostaje się ropna wydzielina. Przed czwartkową wizytą konieczne RTG i zapewne wieczorem zabiegi…stomatologiczne.
Markiz
Kea
Razem z Markizem i Kea na RTG pojedzie nasza nowa podopieczna, która przyjechała do nas dzisiaj wieczorem – Gwiazdka.
Gwiazdka jest młodym królikiem z fatalnymi siekaczami – do usunięcia, fatalnymi zębami policzkowymi – na I rzut oka prawa strona kwalifikuje się do wyeliminowania, ze zniekształconą żuchwą, niedowagą itd…Została oddana pod naszą opiekę z powodu braku możliwości zapewnienia jej prawidłowej opieki – odpowiedniego leczenia, które co należ podkreślić byli właściciele podejmowali.
Czwartkowa wizyta u Doktora zapowiada się niemniej wesoło niż ostatnie.
I tym optymistycznym akcentem kończymy wtorek, a w zasadzie zaczynamy środę…;)
cdn.
Brak komentarzy