W poniedziałek późnym wieczorem w Azylu odbyło się zbiorowe szczepienie na pomór drugiego typu rhd2. Udało się zaszczepić 40 królików.
Pozostałe zostaną zaszczepione na początku tygodnia podczas kolejnego zbiorowego szczepienia.
Niestety niektórzy wykręcili się od szczepienia, w tym m.in. Amoren, który w czwartek był kastrowany, Orzechówka, która wciąż jest w trakcie leczenia po ostatniej laparotomii (na szczęście wszystko goi się dobrze) oraz Pikard, który ma kolejny ropień – już w zeszły czwartek nie podobało nam się zgrubienie przy żuchwie/pod brodą i teraz mamy już pewność. Ropień powrócił w tym samym miejscu, które było operowane w marcu. Pikarda czeka RTG, ale zdaniem Doktora jego źródłem mogą być korzenie siekacze – siekacze wyglądają dobrze, ale korzenie to inna historia i być może teraz w nich tkwi problem.
Na szczęście Pikard, który miewa bardzo marudny pod kątem apetytu, ma bardzo dobry nastrój i oby tak zostało.
Jutro wieczorem Gaston, Hummi i Switch, który wrócił pod naszą opiekę po kilku latach od adopcji, zostaną zaszczepienie na pomór i myxomatozę – oczywiście na pomór drugiego typu rhd2 zostaną zaszczepieni w 2. rzucie.
***
W niedzielę Burbon czuł się dobrze. Rozmawialiśmy o nim podczas Pikniku Przyjaciół Schroniska, o tym jaki jest dzielny i ile kryzysów przetrwał. Późnym wieczorem źle się poczuł. Zaczął przechylać głowę. Miał gorączkę. Mimo podania leków przez noc temperatura nie spadła i rano była jeszcze wyższa 40,7 st. Po kolejnych dawkach leków nastąpiła poprawa. Temperatura się unormowała. Jednocześnie okazało się, że Burbon ma dziwne zgrubienie pod żuchwą – nie typowy ropień, ale wyraźne zgrubienie tkanek, którego w niedzielę wieczorem jeszcze nie było, mimo że już wtedy Burbon źle reagował na dotyk w tym miejscu. W poniedziałek Burbon stracił apetyt, pojawił się też problem z pracą nerek. Cudem udało się pobrać krew, która wystarczyła tylko na zrobienie badań w kierunku nerek. Wyniki potwierdziły nasze obawy – mocznik i kreatynina były bardzo wyraźnie podwyższone. Burbon czuł się coraz gorzej. Wczoraj przez 7 godzin otrzymywał dożylne płyny – tyle czasu, ponieważ aby uchronić go przed wstrząsem i obciążeniem serca, kroplówka była podawana w bardzo wolnym tempie…- już po jej podłączeniu pojawiły się pierwsze problemy z oddychaniem, ale potem sytuacja się ustabilizowała i na chwilę, kiedy nerki zaczęły produkować mocz, pojawiła się nadzieja. Wiedzieliśmy, że w każdej chwili coś może się wydarzyć, dlatego przez te wszystkie godziny nawet przez chwilę nie był sam. Potem było jak zawsze i liczyło się tylko, żeby odszedł spokojnie, bez wstrząsu. I tak odszedł.
Jutro poznamy dokładne wyniki sekcji Burbona.
W poniedziałek wieczorem Amanita przeszła zabieg amputacji prawej łapy. Mimo, że w wyniku uszkodzenia rdzenia Amanita nie ma czucia w łapach, zupełnie nie panuje też nad pęcherzem, Amanitę zaczęło męczyć mrowienie. Podobno mrowienie jest znacznie gorsze niż ból…, dlatego Amanita zaczęła działać autodestrukcyjnie. Kiedy w poniedziałek zajrzałam do domu, żeby zabrać Burbona do Doktora, okazało się, że mamy gigantyczny problem. Amanita pogryzła łapę na długości całego skoku, w zasadzie odgryzła część palców, rozgryzła też kość znacznie wyżej. Nie było najmniejszej szansy na jej uratowanie.
Nie wiem jakim cudem, ale po zabiegu Amanita poczuła się lepiej niż w ostatnich dniach i może dlatego, a może nie dlatego, dzisiaj postanowiła zrobić to samo z drugą łapą.
cdn.
1 Komentarz
O Boże, to musi być straszne patrzeć, jak te zwierzątka chorują… Wieści o Amanicie mnie przeraziły. Tym bardziej ogromne gratulacje dla Was, to co robicie jest wspaniałe! Uszy na pewno są wdzięczne.