Tulika trafiła pod naszą opiekę krótko przed interwencją w Agroturystyce Brzoza w sierpniu 2016 r. O pomoc dla Tuliki poprosiła nas Fundacja Azyl Nadziei z Opola. Tulika była żywym eksponatem w Muzeum Wsi Polskiej w Opolu.
Nasze początki nie były łatwe. Tulika miała potężną nadwagę i problemy z poruszaniem się. Była też całkowicie niezsocjalizowana. Wiem, że dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale Tulika panicznie bała się człowieka. Doskonale pamiętam jej początki na wybiegu, kiedy oddaliśmy jej do dyspozycji jedną z dużych wolier. Gdy wchodziłam do woliery, żeby zabrać ją z powrotem do Azylu, w panice odbijała się od ścian woliery.
Jesień 2016 r. była dla nas niezwykle trudna. Po interwencji w Brzozie w pewnym momencie w Azylu było ponad 170 królików, w tym wiele królików przewlekle chorych. Jesienią odeszły od nas ukochane, od dawna ciężko chore żony Boskiego – najpierw Sarabi, potem Pocieszka. Boski był wtedy w bardzo złej formie. Wszyscy się o niego strasznie martwiliśmy i zastanawialiśmy, co zrobić. Chociaż Boski był bezklatkowy, całymi dniami siedział w klatce, był całkowicie zgaszony. Wtedy postanowiliśmy, że musimy znaleźć mu żonę. Dlaczego wybraliśmy Tulikę? Wtedy szanse na oddanie jej do adopcji były niewielkie – dzikus z problemami zdrowotnymi i nadwagą, bez szans na szybką kastrację. Tulika potrzebowała przestrzeni i socjalizacji, a życie z Boskim oznaczało pozytywną rewolucję, której Tulika tak bardzo potrzebowała.
Plan dość szybko okazał się sukcesem. Boski wrócił do formy, a Tulika zaczęła się zmieniać. Po krótkim czasie do Boskiego i Tuliki dołączyła Floryda. Dla jasności, to nie było zaplanowane – Floryda przyjechała do nas z Brzozy i mieszkała z Ankarą i Bogotą w klatce kennelowej, która wtedy stała obok klatki Boskiego. Pewnego pięknego dnia zorientowaliśmy się, że Floryda nauczyła się wychodzić z klatki – nie pytajcie jak, jej kumpele tego nie ogarnęły. Wystarczyły 3 noce z rzędu i Floryda nie wróciła już do klatki kennelowej, ale została 2. żoną Boskiego…Od tamtego czasu Boscy tworzyli wyjątkowe, 3-osobowe trio, w którym Tulika pełniła funkcję tej dobrej żony (Flori wybacz).
Dzisiaj tak bardzo nam jej brakuje. Była wyjątkowa. Wszyscy ją kochali. Imię Tuliki okazało się prorocze – każdy chciał się do niej tulić, a Tulika nie miała nic przeciwko. Uwielbiała jeść i spać…i kiedy zasnęła nic nie było w stanie zakłócić jej spokoju. Tuli niczym się nie przejmowała. Była u siebie i czuła się bezpieczenie.
Cieszę się, że Tuli w ostatnim czasie wróciła do domu, bo Azyl był dla niej prawdziwym domem. Myślę, że najlepszym, jaki mogliśmy jej wspólnie dać. Kiedyś Tulika była niczyja, a potem stała się nasza i dała nam wszystkim mnóstwo radości. To, że złamała nam w czwartek serca, pozostawię bez komentarza…
5 komentarzy
Tak mi przykro, że odeszła….podczas odwiedzin w Azylu była największym (w przenośni i dosłownie) pieszczochem, a pierwsza moja myśl na jej widok była „Co to za niedźwiedź”…
Aż mi się spać zachciało, jak pooglądałam zdjęcia:). Kochany futrzak, pewnie też dziękuje Wam za piekę i stworzenie domu na sostatnie lata. Buziaki Tulisia
Czytałam ze łzami w oczach. Znałam Tulikę ze zdjęć, a jej odejście i tak niezmiernie mnie zasmuciło. (W takich chwilach czuję jak pęka mi serce na myśl, że któryś z moich królików odejdzie.) Przykro mi, mam nadzieję, że szczęśliwie kica za tęczowy mostem. Po tej stronie zapewniliście Tulice wszystko co najlepsze, chwała Wam za to.
Moja ukochana Filipinka odeszła 9 listopada, miała 9 lat 2 miesiące. Miała niewydolność nerek. Kilkuletnie leczenie, ale nastąpił kryzys i koniec.Nic już nie pomogło. Kocham ją i mimo że bardzo tęsknię, wiem, że już nie cierpi i kica wesoło i szczęśliwie za Tęczowym Mostem razem z Filipkiem, odszedł w 2011 r.
Ona jest ikoną, niemal jak Duszek.