Dzisiaj telefon nie przestawał dzwonić, a to tylko zapowiedź najbliższych dni.
Jutro wieczorem pod opiekę Azylu trafi 4-letni Julek, oddany przez swoją opiekunkę z powodu wyjazdu. Julek w ostatnim czasie przebywał w domu Pani Joanny – opiekunki naszej Rozetki, którą zaniepokoił jego stan zdrowia. Podczas wizyt u wet. u Julka stwierdzono ropień u podstawy lewego ucha, penetrujący w tkanki miękkie, być może w kierunku tchawicy. Rokowania oceniono jako ostrożne/ złe, czas leczenia na wiele miesięcy. W pon. doc zbada Julka, pobierzemy mu też krew – Julek do tej pory jadł chleb, ser i słodycze, a następnie podejmiemy decyzję co do przebiegu leczenia. Zobaczymy – chcemy dać Julkowi szansę. Na szczęście po zeszłotygodniowym kryzysie, w tej chwili samopoczucie Julka jest dobre.
Kiedy do Azylu trafia króliki taki jak Julek, często pojawia się pytanie – czy leczenie ma sens, czy warto walczyć – za wszelką cenę – tego określenia wyjątkowo nie lubię, ponieważ jest dla mnie puste, szczególnie wtedy, gdy wypowiadane jest w chwili, gdy jeszcze wciąż mamy szansę…- być może nie na cud, którym często byłoby całkowite wyzdrowienie, ale na to, aby podarować Julkowi i każdemu kolejnemu, choremu królikowi więcej czasu, aby pomóc im przejść przez chorobę godnie, w otoczeniu ludzi, dla których ich życie jest cenne, a często aby pozwolić im odejść, w spokoju. Dzisiaj, podejmując się opieki nad kolejnym chorym królikiem, wiem, że celem nie jest to, aby wydarzył się cud – na to mimo naszych największych starań, nie mamy często wpływu i nie to jest najważniejsze. Dla mnie najważniejsze jest to, że opiece nad chorymi królikami oddajemy to, co w nas najlepsze. Kiedyś myślałam, że aby przetrwać każdą kolejną śmierć będę musiała nauczyć się dystansu – uodpornić, aby nie oszaleć, ale tak nie jest. Z każdym kolejnym chorym królikiem widzę, że nie mam dystansu, co nie oznacza, że nie mam siły – wręcz przeciwnie, po prostu nie potrafię traktować chorego królika jak jednego z wielu. Każdy ma imię, z każdym łączy mnie czas, który spędzamy razem – na podawaniu leków, karmieniu, sprzątaniu, wizytach u doc, na rozmowach i tłumaczeniu – królikowi!, że wszystko będzie dobrze, co w moim rozumieniu oznacza – nie zostaniesz już nigdy nie sam…, Łączy nas wieczorny płacz, przekleństwa, które bywają wyrazem bezsilności, kiedy dopada mnie frustracja, bezsenność, kiedy poddajemy się na chwilę złym myślom…
Azyl nie jest miejscem, w którym chore króliki odchodzą same, zamknięte w klatkach – chociaż najbardziej marzymy o tym, żeby miały domy, takie jak np. Wojtuś. Choroba nie jest końcem wszystkiego, a chore zwierzę nie powinno budzić lęku – najczęściej lęku przed tym, że to my będziemy cierpieli, kiedy odejdzie. Wiem, że czasami trudno to pojąć, będąc daleko, obserwując nas na odległość, wiem, że dla wielu osób Lebiodka jest uosobieniem cierpienia, tak jak Amigo czy Aksamitka – łatwiej się odwrócić, odciąć od bólu, czy też dla wielu – od brzydoty, bo choroba nie jest piękna.
* * *
Jutro do Azylu przyjadą też dwa maluchy, pochodzące z chowu wsobnego – rodzice siostra i brat ze sklepu zoologicznego. Maluchy mają problemy z oczami, jeden z nich nie ma oka.
Tymczasem dzisiaj przyjęłyśmy do Azylu kolejną zaginioną przedstawicielkę rodu Adamsów, oddaną z powodu braku możliwości zapewnienia jej odpowiednich warunków. Dziewczyna ma odruch, zwany przez nas skanowaniem – charakterystyczny ruch głowy. Poza tym jest bardzo łagodna. Jutro wrzucę zdjęcia.
Na szczęście dla odrobiny równowagi w najbliższych dniach Azyl powinny opuścić Plusz i Muślin – dziewczyny jadą do DS, Zuzia, którą zaopiekuje się Daria – Zuzia czuje się bardzo dobrze, ale z uwagi na niewydolność nerek, wymaga regularnych badań krwi, dlatego znalazłyśmy dla niej idealny, doświadczony DT! : ), ale to chyba nie koniec dobrych wiadomości. Najbliższy weekend zapowiada istny zawrót głowy.
* * *
Stan zdrowia podopiecznych Azylu – bez zmian. Nie jestem w stanie pisać codziennie o każdej azylowej parze uszu, dlatego słowami bez zmian obejmuję cały Azyl – Aksamitkę, Amigo, Batacika, Dalię, Duszka, Dymkę, Kajzerkę, Lebiodkę, Lubczyka itd…
Coraz bardziej martwi mnie Rusałka. W pon. zdecydujemy z doc, czy możemy dalej czekać z zabiegiem. Macica Rusałki jest powiększona, ale Rusałka wykazuje też bolesność w okolicy żołądka. Od chwili, kiedy do nas przyjechała, mimo podawania leków, robi bardzo małe bobki, dzisiaj u Rusałki pojawił się stan zapalny jelit.
Czekamy do pon., a tymczasem z Azylu wszystkich swoich fanów pozdrawiają:
Czesio
Madagaskar
Piękna
Wyjątkowy
5 komentarzy
I hope everything works well with the new rabbit. How horrible the condition. What were the people thinking that owned this rabbit? You are not to even feed dogs cheese… what book did they read about how to take care of a rabbit? On another note heating pads are on the way from China. I have no idea how long they will take to get there, but people contact me once they do. I hope they can help replace the hot water bottle you are currently using! They are Size: 40 x 38cm/15.75 x 14.96″(L X W). I Hope that is big enough. That is all I can find in the electric voltage that is used in Poland since the US is on a different electric voltage. Keep up the good work with these sick guys and I agree. A sick rabbit is not just a sick rabbit. Each of them have a soul, a personality, a heat. They should be treated as such…
Vanessa
Opps keyboard stuck on some words.. should be HEART instead of heat for the rabbits! Please contact once you get the heating pads!
Vanessa
Olu i wszystkie dziewczyny z fundacji – JESTESCIE WIELKIE!!! Podziwiam Was <3 Wszystkiego dobrego dla uszatkow!
Trzymam kciuki za Rusałeczkę, mistrzynię pozycji !
Może podawać jej roztwór z kupek zdrowego króliczka?
1
ależ sie ciesze ze Plusz i Muślin jada do domku stałego. POwodzenia dziewczynki! Życze Wam wspaniałego własnego Człowieka 🙂