Fotograficznie, Z życia Azylu

Sobota (2.11.2019 r.)

2 listopada 2019

Wczoraj cieszyliśmy się spokojem, który w Azylu zdarza się tak rzadko, małymi i większymi sukcesami, dotyczącymi stanu zdrowia naszych podopiecznych, a dzisiaj jest jak jest. Rzeczywistość gryzie.

Dzisiaj odszedł od nas Ptyś. Umarł nad ranem. Wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie, ponieważ wczoraj późnym wieczorem nic nie zapowiadało, że cokolwiek się wydarzy. W klatce u Ptysia było kilka normalnych bobków i trochę biegunki. To wskazywało na jakiś gwałtowny problem z układem pokarmowym i wykonana dzisiaj sekcja to potwierdziła…

Ptyś z Luną i Bruno

IMG_2934

Sekcja ujawniła kilka nieprawidłowości: stan zapalny jelita grubego z wybroczynami oraz obecność krwi i włóknika w j. otrzewnej, wskazujące na ostry/nadostry – gwałtowny w przebiegu stan zapalny, bez silnego wzdęcia jelit czy żołądka – żołądek był prawidłowo wypełniony pokarmem oraz czego mogliśmy się spodziewać – zmiany zwyrodnieniowe wątroby.

Ptyś w tym tygodniu był na rutynowej kontroli u Doktora, podczas której wszystko było ok z wyjątkiem niedrożnego kanalika łzowego. Wcześniej w okresie od sierpnia i września był u Doktora „ciągle”, ponieważ po przyjęciu do Azylu bardzo długo walczyliśmy u niego z brakiem apetytu i bardzo poważnymi problemami z układem pokarmowym.

Z uwagi na przeszłość Ptysia – otyłość i bardzo złą budowę, profilaktycznie postanowiliśmy mu wprowadzić nową serię ornipuralu, profilaktycznie…

Po sekcji wiemy, co doprowadziło do śmierci Ptysia, ale nie wiemy jak do tego doszło. Czy wątroba miała wpływ na pracę układu pokarmowego, jak doszło do nagromadzenia się w jelicie grubym bakterii, skoro Ptyś jadł siano, zioła i co najwyżej rodi/beaphara, ale tego się już nie dowiemy. Analizowaliśmy to dzisiaj wielokrotnie, bo trudno się pogodzić z tym, że nie mieliśmy szansy nic zrobić, chociaż wiemy, że nie mamy na wszystko wpływu i nie możemy wszystkiemu zapobiec.

***

Dzisiaj bardzo przykrą niespodziankę zrobił nam Amoren. Rano okazało się, że ma obrzękłą lewą, przednią łapy. Temperatura ciała 41,2 st. i walka…Przy łapie nie ma żadnej zmiany, ubytku włosa, rany. Nic. Jest obrzęk, gorączka i osowiałość.

Poza tym u Huli pojawił się znowu lekki skręt szyi – identyczna sytuacja jak we wrześniu, bez jakichkolwiek dodatkowych objawów. Nie czekając na rozwój sytuacji u Huli wróciliśmy do panacuru i wprowadziliśmy sul-tridin.

Mimi zaczęło łzawić lewe oko i wygląda na to, że do jej zestawu doszła niedrożność kanalika łzowego.

Poza tym bez większych zmian. Zazu miał kolejny atak padaczki, Hambre jest karmiony, rehabilitowany, dużo siedzi, walcząc o utrzymanie równowagi, ale robi małe kroki do przodu, Hummi wścieka się na oczyszczanie łapy, ale czuje się dobrze…, jest taka jak „kiedy”…

cdn.

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*