Niestety pisanie tekstów tego typu nie jest moją mocną stroną, dlatego z góry przepraszam za całość 😀
Bałam się bardzo tego momentu, kiedy zostanę sama w Azylu. Na szczęście Magda była do piątkowego wieczoru ze mną, za co bardzo dziękuję :* Dobrze wiedzieć, że ma się takie wsparcie 🙂
Kiedy Magda wyszła, a my z Cejlonem zostaliśmy sami, byłam spokojna. Spokojna i zmęczona 😉 Czułam takie pozytywne zmęczenie, które lubię i które paradoksalnie daje mi więcej siły. Koło Cejlona nie da się przejść obojętnie. Ten królik ma w sobie coś magicznego. I mimo swojej sytuacji, jest piękny. No dobra.. nie będę ukrywać – zakochałam się w nim, co oczywiście nikogo, kto mnie zna, nie powinno dziwić 😉 jego sytuacja w tej chwili jest w miarę stabilna, choć nadal walczymy z huśtawką oddechową. Dziś razem z Kasią oczyściłyśmy mu porządnie zaropiały nos i widać było, że sprawiłyśmy mu tym duuużą ulgę! Z apetytem szału nie ma, ale natkę pietruszki czy koperek wciągnie w każdych ilościach 🙂
A to mój przystojniak wczorajszej nocy
Kiedy przygotowywałam się merytorycznie do wyjazdu (lista królików z wykazem co, kto i ile powinien dostać, cały opis – na 6 stron – Ola poszalała :D) byłam przekonana, że to jest niewykonalne w ciągu jednego dnia podać czasami nawet trzy razy leki królikom w Azylu, przy czym w międzyczasie jeszcze wrócić do królika Oli do domu i podać jemu leki 😀 Powiem jedno – gdyby nie to, że przyjechałam do Torunia pociągiem i poruszam się komunikacją miejską, która mnie po prostu przeraża (Poznań, I love you!), nie ma z tym najmniejszego problemu 😀 Króliki w przeważającej większości są grzeczne… Poza Borneo, którego szczerze nienawidzę (z wzajemnością) podczas podawania zastrzyków 😛 😛 Jednak mimo wszystko mam wprawę z tymi większymi królikami, dlatego Ciotka Adamsowa czy Duszek są idealni do współpracy 🙂
Bazia, która wróciła wczoraj z DT w Poznaniu niestety nie zdecydowała się na bycie jedną z niewielu, którzy nie potrzebują żadnych zabiegów, czy lekarstw. Nad jej okiem, na powiece, zaczął budować się ropień, jednak zostało to zauważone na tyle szybko, że udało się go wyczyścić i dziś przy oczyszczaniu nie było już śladu po ropie 🙂 Kasiu, dziękuję za pomoc :*
Mam nadzieję, że dotrwamy do końca weekendu bez większych niespodzianek. Ola N., Edyta – Wam również bardzo dziękuję za dzisiaj! Wasza pomoc była zbawieniem 🙂 Pozwólcie, że kolejny wpis będzie już autorstwa Oli, zapewne w poniedziałek 🙂
9 komentarzy
Cejlonik is ok? From Google translation before in one of the comments from Magda it looked like it said he died! I hope not!!!! I am pulling for him to get better! And Marigolds also!!! It looks like you and Magda did a great job at the Azyl taking care of the rabbits and especially those that need medicine! Pat yourselves on the back!!!
Vanessa
Cejlonek is very unstable 🙁 But he has good moments, when he feels better 🙂 Unfortunately myxomatoza is an unpredictable disease 🙁
Marta – I love You ;P
Taki po Twojemu ten wpis <3
Cejlonek,bardzo mu kibicuję,bo również ujął moje serce jak tylko zobaczyłam go na zdjęciach.
Powodzenia na końcówkę weekendu!;*
Cejlonek…ja też się zakochałam w nim 🙂
Brawo, Marta! prawdziwy chrzest bojowy, którego nie zazdroszczę, mimo bezsprzecznych plusów obcowania z tyloma królikami 😉
Cejlonik jest słodki, tak bezbronny mimo większych gabarytów. Mam ogromną nadzieję, że wydobrzeje :*
Zmartwił mnie ropień u Bazi… 🙁
Dzielna ciocia Marta, mówiłam, że dasz radę <3 Ucałuj wszystkie uszy (z jednym wyjątkiem :p )
Naprawdę podziwiam Was dziewczyny, za ten ogrom pracy… <3
Marta jest niesamowicie dzielna :* 🙂 Takich właśnie ludzi nasi azylanci potrzebują :*
Bez przesady… to tylko dwa dni 😛 Ola ma to na co dzień 😀
Spokojnie, przeszłaś pozytywnie obóz przetrwania to teraz będziesz częściej zapraszana na „turnus” 😛 😛 😛