Czytając wczoraj smutny wpis Oli, zawiesiłam oko na zdjęciach małego Wilczka w dłoniach doktora. Gdyby nie te szczupłe dłonie, podrapane przez zwierzaki, nie bylibyśmy w stanie pomagać tak skutecznie królikom. To doktor jest w centrum. Jego mały gabinet jest miejscem naszych spotkań, wymiany doświadczeń, radości i łez, czarnego humoru (tak, w trudnych sytuacjach czasem tak właśnie reagujemy). Jest też miejscem, w którym rodzi się nadzieja. Bo doktor walczy zawsze. Nawet o przypadki beznadziejne.
Nie chcę pisać peanu na cześć doktora n. wet. Mirosława Krawczyka, nazywanego tu przez nas w skrócie doc. Bo wszyscy wiedzą, że doktor to po prostu jednostka niepowtarzalna, znakomity diagnosta, a przy tym skromny, spokojny i rzeczowy pasjonat swojej pracy.
Co zatem chcę napisać? To, że doktorowi zawdzięczamy całą naszą wiedzę o królikach, ich chorobach i opiece nad nimi. Doktor nie zamyka przed nami drzwi gabinetu, możemy być przy niektórych zabiegach, oglądać chore organy (zdaję sobie sprawę, że to trochę niepokojące, ale jak inaczej można się czegoś nauczyć?). Doktor pokazuje nam za pomocą wzierników jamy ustne i zęby, oglądamy oczy i wnętrze ucha. Demonstruje jak dotykać królicze brzuchy i w którym miejscu zbiera się masa zatorowa. My słuchamy doktora, a on słucha nas. Ufa naszej intuicji i doświadczeniu. A my ufamy doktorowi.
Kiedy królik przyjeżdża do Azylu, w następnej kolejności ląduje w gabinecie na Legionów. Gdy znajduje się w dłoniach doktora, wiemy, że najgorsze już za nami. I nawet jeśli wchodzimy właśnie na długą ścieżkę leczenia, to nie poddajemy się, tak jak nauczył nas doktor.
8 komentarzy
dr Krawczyk jest najlepszy!! Leczył moje kotki i nigdy się nie zawiodłam. zawsze stawiał trafne diagnozy (w przeciwieństwie do innych „lekarzy”). Nawet w poczekalni jest specyficzna atmosfera – mimo czasem np. 2 godz. oczekiwania na swój numerek, ludzie są mili dla siebie, czuje sie w tym gabinecie szczególną miłości do zwierząt.
Jeśli chodzi o dr Krawczyka z ul. Legionów, to przyłączam się do pochwał.
Prawda, miałam z doktorem do czynienia tylko raz jak na razie, ale nigdy nie zapomnę tego skupienia na zwierzęciu, zamyślenia, niemal transu, w jakim pracuje. Bardzo miły, uprzejmy i kulturalny do ludzi, ale widać od razu, że nie o ludzi mu chodzi – i to mnie bardzo ujęło, bo przecież po to z Trusią do niego jechałam.
I niesamowity jest ten spokój i nadzieja, z jaką się od niego wychodzi.
Szkoda, że jest tylko w Toruniu 😉
„…uprzejmy i kulturalny do ludzi, ale widać od razu, że nie o ludzi mu chodzi – i to mnie bardzo ujęło…” mnie też
Dawno temu miałam chorowitą suńkę i bardzo dobrego pana doktora.
Przy jednej z wizyt zażartował „i co znowu pani temu psu zrobiła”
Ja zdziwiona przy takiej ilości pacjentów pytam ” to pan mnie pamięta”
Pan dr na to ” gdzie tam, pani nie, psa tak”
Ten sam wet
Przychodzę z psem i mówię, niby je, niby wita mnie radośnie, ale znam ją. Po czym wypaliłam, myślę trudno weźmie mnie za wariatkę, ma bardzo smutne oczy.
Od kiedy? Mówię 3 dni i czekam na reakcję. On – to dlaczego dopiero pani przychodzi? Diagnoza – pocżatkujące zapalenie oskrzeli.
My w 3-mieście mamy dr Marcelę i dr Anię. Sporo wiedzą o królikach, a w sprawach wymagających konsultacji nie boją się o nią prosić. To u nich w gabinecie usłyszałam: „bo w Toruniu jest taki doktor który czyni „cuda” ;o)” Uśmiechnęłam się tylko i powiedziałam, że wiem! ;o))
PS: w tym przypadku chodziło o autoszczepionkę. Nie była jednak potrzebna ;o)
Jakby można było pana dr Krawczyka poklonować – po jednym w każdym mieście 🙂
O zycie osobiste klonów nie martwiłabym się zupełnie, bo jest on dowodem na to, że internetowo też mozna się zakochać 😛 no może trochę, bo zbyt wiele fanek to też problem…
O p. Krawczyku
http://torunskie-kroliki.blog.pl/2011/11/25/bo-dobry-weterynarz-to-skarb/
Zgadzam się.. Ja też kocham Doktora! 😉
Pięknie napisane 🙂 mam nadzieje, że Wasz blog zwycięży. Należy się Wam, za cięzką pracę, pasję, i zaangażowanie!