Z życia Azylu

Niedziela (8.09.2024 r.)

8 września 2024

Iga powoli odchodzi” – te słowa padły podczas Dnia Otwartego, kiedy doktor Krawczyk zbadał Igę. Nie były one dla nas zaskoczeniem. Byliśmy pewni, że pożegnamy się z Igą w ciągu kilku dni. Stało się inaczej. Znowu nas zaskoczyła i ustabilizowała się oddechowo (w sobotę w opłucnej zaczęły gromadzić się płyny, ale po wprowadzeniu ponownie furosemidum, już w poniedziałek było „czysto”.)

Dla osób, które nie mają kontaktu z królikami albo szczęśliwie nie mają naszych doświadczeń w kontakcie z chorymi królikami, widok Igi może być szokujący. Od ok 2 tygodni Iga ma niesprawne tylne kończyny (po kryzysie na początku sierpnia i kolejnej serii rehabilitacji na ok 2 tygodnie odzyskała sprawność, po czym przestała chodzić), dużo śpi w pozycji, która czasami stresuje nawet nas, a do tego chrapie. Ma problemy krążeniowo – oddechowe i jedną powiększoną nerkę. Ma też wciąż apetyt – nie tylko na papkę z z rodicare instant i liofilizowane owoce, ale na życie. Wciąż jest azylową awanturnicą. Potrafi ugryźć ociągającego się z podawaniem żurawiny człowieka i dyskutować z Luskiem, a nawet wyrwać sierść jakiejś króliczej ofierze, która akurat się nawinie. Iga wciąż jest sobą.

IMG_9368

Decyzję o tym, aby pozwolić jej odejść – poddać Igę eutanazji, podejmiemy wyłączenie w oparciu o nasze obserwacje i doświadczenie. Zdecydowaliśmy, że Iga tak jak Boski, do końca będzie w domu, ze swoją boską rodziną i przede wszystkim z Królową, która jest dla niej ogromnym wsparciem.

Wśród podopiecznych Azylu jest mnóstwo królików chorych, w tym przewlekle chorych i niepełnosprawnych, a także wymagających opieki paliatywnej, o czym piszemy wprost. Najczęściej w ostatnich dniach, tygodniach i miesiącach życia przebywają jednak poza Azylem, w naszych domach, w których towarzyszymy im do końca.

Z Igą jest inaczej. Ona w pewnym sensie „zmusza” wszystkich, aby uczestniczyli w jej umieraniu, a przecież byłoby łatwiej tego nie widzieć.

IMG_9258

Iga odchodzi tak, jak powinna – otoczona opieką, zabezpieczona lekami i co najważniejsze w miejscu, w którym czuje się bezpieczenie. Towarzyszenie jej w tym procesie to jest przywilej i to nie są puste słowa. Piszę je z perspektywy kilkunastu lat opieki nad królikami ciężko chorymi, niepełnosprawnymi, wymagającymi opieki paliatywnej, z perspektywy niezliczonych nieprzespanych nocy, łez, poczucia bezsilności, niesprawiedliwości i złości.

IMG_3053

Śmierć Hops była szokiem. Była jak kiepski żart. Kolejna kpina ze strony losu. Było mnóstwo łez i ciszy, bo brakowało słów.

Okazało się, że przyczyną śmierci Hops było pęknięcie żołądka, do którego musiało dojść w ciągu tych kilku godzin, kiedy byliśmy u Doktora. W przypadku pękniętego żołądka, śmierć nie przychodzi od razu, ale po kilku, nawet kilkunastu godzinach z powodu zapalenia otrzewnej. W nocy, kiedy wróciłam do domu z wizyty u Doktora i okazało się, że Hops źle się czuje – ma ponad 41 st. gorączki, było już w zasadzie „po wszystkim”, mimo, że lekami udało się zbić temp. o ponad 1 st.

W j. brzusznej nie było dużo treści pokarmowej. Nic nie wskazywało na to, że żołądek był przeładowany i doszło do jego rozszerzenia, a potem pęknięcia. Jeszcze po 18 przyglądałam się wszystkim królikom, w tym Hops, wybierając króliki na wizytę do Doktora, myśląc na głos, „żeby tylko nikt nie zrobił dzisiaj takiego numeru, że wrócę od Doktora, a ktoś będzie miał zapaść”. Nie bez powodu żartujemy, że jesteśmy czarownicami, chociaż tak naprawdę po prostu zbyt dobrze znamy króliki. Staramy się zawsze być 10 kroków do przodu, reagować na „już”, pochylać się nad wszystkim, analizować. Nie bez powodu jedną z podstawowych czynności wykonywanych wiele razy w ciągu dnia (u chorych królików „z urzędu” rano i wieczorem, u nich kiedy cokolwiek podpada), jest mierzenie temperatury. W przypadku każdej śmierci wykonujemy też sekcje. Niestety czegokolwiek nie zrobimy, okazuje się, że czasami to i tak zbyt mało. Trudno się z tym pogodzić, ale zajmując się królikami, musimy akceptować to, że każdy dzień przynosi nowe „wyzwania”.

Hops była radością. Uwielbiałam na nią patrzeć.

IMG_4981

IMG_7794 2

IMG_9372

IMG_9033

Hops we wrześniu 2023 r. po przyjeździe do Azylu

IMG_9374

IMG_9375

IMG_9373

Nietoperka niemal do końca czuła się dobrze. Pozwoliliśmy jej odejść w sobotę, a gorsze samopoczucie pojawiło się u niej w czwartek. Kilka tygodni wcześniej podczas kontrolnego USG j. brzusznej Doktor, który w naszym azylowym słowniku nazywany jest optymistą – my jesteśmy pesymistkami, co oznacza, że jesteśmy po prostu racjonalne do bólu, pozbawione złudzeń…i mimo wszystko pełne wiary w to, że warto walczyć …;)), powiedział, że nie wie, jakim cudem Nietoperka żyje i jest w tak dobrej kondycji. Nietoperka była aktywna, jadła, trzymała prawidłową wagę, a przecież w zasadzie nie miała już nerek.

IMG_6682

IMG_5302

Nietoperka w kwietniu 2022 r. po przyjeździe do Azylu z Ukrainy 

IMG_8609

Teoretycznie wiedzieliśmy, że w każdej chwili pojawi się kryzys, z którego już nie wyjdzie, pisaliśmy o tym zresztą na blogu, ale kiedy poczuła się źle, pojawił się ten charakterystyczny ścisk w żołądku…W sobotę mimo ogromnego żalu byliśmy gotowi, aby pozwolić jej odejść.

Kiedy odeszła, w domu zrobiło się pusto. Zawsze robi się pusto. W końcu jeszcze przed chwilą spoglądała na mnie z domku obok klatki, przytulała się z Girfletem, uciekała, widząc, że czas na przyjęcie pysznego, pachnącego rybą nefrocrillu na nerki…

Wczoraj patrząc na Zoltana, pomyślałam…ciekawe ile zostało nam jeszcze czasu. Paraliż. Nerki, serce, wątroba…”Cudów nie ma”, chociaż to, że jest z nami tak długo, to jest nasz mały cud. Co prawda najczęściej śmieje się, że Zoltan żyje, żeby mnie dręczyć, bo taki już jest…, ale każda motywacja jest dobra, świat bez Zoltana byłby pusty. Nie ma drugiego takiego jak on!

***

Patrząc na Igę, żartuję, mając w głowie tytuł czarnej komedii z Meryl Streep i Goldie Hawn, że „ze śmiercią jej do twarzy”. Czarny humor nas ratuje, a Iga na pewno go rozumie!

Kiedy odejdzie, zrobi się pusto, będziemy za nią bardzo tęsknić, wspominać ją i cieszyć się, że była z nami przez te wszystkie lata i mogła odejść „na naszych zasadach”, a my byliśmy z nią w tym do końca.

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*