W poniedziałek po dwutygodniowej przerwie wracamy do naszych wieczornych – nocnych wizyt weterynaryjnych, które będą idealnie dopełniały tydzień…Nie oznacza to jednak, że ostatnio niewiele się działo. Wręcz przeciwnie. Azylanci nie odpuszczali.
Dzisiaj pożegnaliśmy Pączka. W ciagu ostatnich kilku miesięcy wiele przeszliśmy. Pączka odebrało w wyniku w interwencji. Był skrajnie wyniszczony, a kiedy udało się go ustabilować, musiał przejść zabieg amputacji tylnej łapy, która w stawie kolanowym była objęta procesem ropnym. Po zabiegu długo walczyliśmy o to, aby Pączek wyszedł na prostą – naszym największym przeciwnikiem był toczący się stan ropny. W końcu wszystko zaczęło się układać. Pączek radził sobie bardzo dobrze na 3 łapach, przybrał na wadze, miał bardzo dobry humor. Podczas ostatniej kontroli 2 tygodnie temu nic nie wskazywało na to, że wydarzy się cokolwiek złego.
Kilka dni temu Pączek stracił apetyt. Wykonane w tym tygodniu badanie krwi wykazało bardzo wysoki poziom kreatyniny i podwyższony mocznik, tj. niewydolność nerek (wcześniejsze badania nie wskazywały na żadne nieprawidłowości w tym zakresie). Wyniki krwi były bardzo złe, ale mieliśmy nadzieję, że uda się nad tym zapanować. Niestety od wczoraj wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie. Pączek zaczął słabnąć i źle oddychać, a nerki przestały pracować. Po wielu godzinach w inkubatorze pod tlenem, Pączek poczuł się nieco lepiej, ale mimo nawadniania i walki o to, aby zmusić nerki do pracy, moczu wciąż nie było. Jeszcze po 19 dał się nakarmić. Jelita pracowały dobrze. O 22:30 Pączek miał dostać kolejną porcję leków, ale zanim to się stało, odszedł.
W poniedziałek wykonamy sekcję, aby poznać dokładne powody pogorszenia stanu zdrowia Pączka i jego śmierć. O wszystkim napiszemy na blogu.
Żegnaj chłopaku.
***
W poniedziałek do Doktora wybierają się na pewno m.in. Neo vel Baks, którego mieliście okazję poznać w ostatnim wpisie na blogu, Oregon, Sara, Vivien…
Ostatnio zaniedbywaliśmy Was na blogu, ale postaramy się to naprawić.
Dobranoc.
Brak komentarzy