W tym tygodniu postanowiliśmy zrezygnować z zabiegów, które nie były bezwzględnie konieczne, aby nie kusić losu przed Świętami. Niestety dzisiaj musieliśmy zdecydować się na zabieg u Vasyla i teraz z niepokojem będziemy czekać na dalszy rozwój sytuacji.
Vasyl kilka tygodni temu miał usuwaną dziwną zmianę tkankową w okolicy karku – nie była to zmiana typowo ropna, ale wyglądała na klasyczny zmianę o podłożu bakteryjnym. W ostatnich dniach Vasyl pojawiał się regularnie u Doktora podczas kontroli, a poza tym w Azylu miał dwa razy dziennie oczyszczaną ranę pozabiegową, czemu służyły 2 przeciwotwory. Jeszcze w poniedziałek wydawało się, że powoli wszystko idzie ku dobremu, ale wczoraj podczas rutynowej kontroli wyczuliśmy coś niepokojącego w dolnej części tułowia – zmianę przypominającą klasycznego ropnia. Wskazywał na to nie tylko jej kształt, ale również tempo w jakim ta zmiana się pojawiła.
Dzisiaj podczas zabiegu ku naszemu zdziwieniu okazało się, że nie mamy do czynienia z ropniem, a 1 dużą zmianą typową tkankową – jednolitą i kilkoma mniejszymi zmianami obok. Ropy brak. Zmiana wygląda inaczej niż ta pierwsza sprzed kilku tygodni i niestety nie możemy wykluczyć, że ma charakter nowotworowy – pod uwagę bierzemy nawet mięsaka czy włókniakomięsaka. Oby nie, ale wszystko okaże się po badaniach. Od razu po Świętach zmiana zostanie wysłana do badania histopatologicznego.
Grzbiet Vasyla wygląda bardzo nieciekawie – jest dosłownie rozkrojony, ale Vasyl po zabiegu czuje się dobrze. Chłopak już zaczął jeść.
Poza tym na froncie bez większych zmian. W niektórych przypadkach, jak np. w przypadku Devinette moglibyśmy napisać to bardziej dosadnie, ale odpuścimy. Powiedzmy, że jest średnio, ale stabilnie – Devinnete zaczęła podjadać sama odrobinę granulatu i robi zadymę w klatce, że aż boli, ale dobre i to.
Za nami ciężkie dni z Muszką, ale nadzieja na to, że będzie lepiej, powoli znika…Chcielibyśmy móc wszystkich oszukać i napisać coś bardziej optymistycznego, ale zbyt dobrze znamy pewne schematy…Zbyt dobrze znamy naszych podopiecznych i mamy zbyt duże doświadczenie w opiece nad królikami w opiece paliatywnej.
Muszka mimo karmienia mocno traci na wadze, ma całkowicie niesprawny tył, walczymy też z odleżynami, które tworzą się w miejscu, gdzie wewnętrzne strony ud przylegają do siebie. Mimo to staramy się zapewnić Muszce wszystko co najlepsze i nie łamać…To bardzo boli, ale nie na wszystko mamy wpływ.
W kolejnym wpisie nadrobimy pozostałe zaległości z frontu, tymczasem zostawiamy Was z fotorelacją z Azylu i podziękowaniami za wszystkie dary, którymi obdarzyliście nas w ostatnich dniach!
***
cdn.
Brak komentarzy