Tydzień temu otrzymaliśmy zgłoszenie o króliku z Krotoszyna, potrzebującym pomocy.
Królik trafił do lecznicy w zeszłą sobotę z powodu braku apetytu i niewydalania moczu. Szybko postawiono diagnozę – duży kamień w pęcherzu moczowym, wdrożono leczenie i zalecono przeprowadzenie operacji. Dotychczasowi właściciele królika nie mogli zapewnić mu dalszego leczenia, dlatego zdecydowaliśmy się na przyjęcie go pod naszą opiekę. Sytuacja wymagała natychmiastowego działania – w poniedziałek pojawiła się krew, wtedy wydawało się, że krew z pęcherza moczowego, dlatego w ciągu kilku godzin Devinette trafiła do Azylu.
Devinette, czyli zagadka, imię nadane nie bez powodu.
Mała przyjechała do nas w poniedziałek wieczorem ze zdjęciami RTG z 3 dni. Na podstawie zdjęć można było zaobserwować, że kamień (przyjmijmy taką wersję) przemieszcza się. Na zdjęciu z poniedziałku wyglądało na to, że może znajdować się w cewce moczowej – w części miednicznej, co tłumaczyłoby, dlaczego nie widać go na USG.
Zabieg miał rozwiać wątpliwości, ale okazało się, że kamienia nie ma. Doktor sprawdził wszystko, włącznie z macicą, ponieważ chociaż zdjęcie na to nie wskazywało, istniała opcja, że kamień cofnął się do macicy. Sytuacja całkowicie niezrozumiała, biorąc pod uwagę to, że z uwagi na wielkość kamienia wydawało się bardzo mało prawdopodobne, że kamień mógł wydostać się wraz z moczem. Mamy najbardziej zadziwiające przypadki, ale takiej sytuacji nie mieliśmy nigdy.
Wykonane we wtorek RTG wprowadziło nas w osłupienie. Kamień był, ale jego pozycja znowu się zmieniła – przesuwał się „ku wyjściu”. Wykonane we wtorek zdjęcie podsunęło jednak inną myśl – chociaż wszystko wskazywało na kamień w pęcherzu, a potem w cewce moczowej – mamy do czynienia z ciałem obcym w jelitach – konkretnie w prostnicy, okrągłym, rzutującym na RTG tak jak klasyczny kamień.
Co Devinette mogła połknąć? Jak mogła połknąć coś tak dużego? I jak usunąć ciało obce znajdujące się w odcinku jelit, do którego nie można dotrzeć z j. brzusznej z uwagi na to, że znajduje się w miednicy?
W międzyczasie Devinette zaczęła wydalać prawidłowo mocz. Pojawiły się też – o dziwo, bobki. Bardzo małe, kilka/kilkanaście dziennie, ale jednak. RTG wskazywało na to, że ciało obce może być już tak blisko odbytu, że powinno się je wyczuć, ale kiedy podczas badania Doktor włożył przez odbyt delikatnie narzędzie, nie pojawił się żaden opór.
Łudziliśmy się, że skoro ciało obce (w ramach rozluźnienia atmosfery nazwane imieniem Antoniusz…- wolicie nie wiedzieć, co czasami dzieje się w gabinecie o północy ;)), przesuwa się i jest tak blisko wyjścia, wydostanie się z jelit samodzielnie, tym bardziej, że skoro mała robi też bobki, to przynajmniej częściowo drożność jelit musi być zachowana. Niestety, nic z tego. Ciało obce utknęło i co więcej na ostatnim RTG widać, jak mimo, że Devinette cały czas robi kilkanaście bobków na dobę, zaczynają gromadzić się przed nim masy kałowe.
Poza tym Devinette jest zirytowana. Robi porządek w klatek. Samodzielnie nie je – czasami skubnie źdźbło siana i od wczoraj wydala znowu bardzo mało moczu.
Sytuacja jest patowa, ale nie mamy innego wyjścia. Jutro Devinettę czeka operacja, hardcorowa operacja, ponieważ trzeba znaleźć najlepsze rozwiązanie – dojście do tego odcinka jelita i wyciągnąć z nich ciało obce. Alternatyw brak, w przeciwnym razie Devinette umrze z powodu zatkania/zatrucia.
Poza tym w naszym szalonym świecie bez większych zmian.
Alicent ma bardzo wyraźne napięcie mięśni szyjnych, przez co kiedy biega, skręca ją w prawo. Nie przypomina to skrętu jak przy encephalitozoonozie, ale nie możemy jej wykluczyć. Wygląda na to, że to problemy neurologiczne, ale zobaczymy jak jutro Doktor oceni RTG kręgosłupa. Z prawą, tylną łapą dla odmiany jest ok.
Bazyliszki stabilnie.
Jutro Albert i Luciano czeka 2. dawka szczepionki przeciwko pasterelozie.
Albert ma przed sobą zabieg usunięcia zębów policzkowych po prawej stronie, a Luciano siekaczy, które odrosło. Ogarniemy te tematy w 1. połowie grudnia.
U Inferny po zrostach w j. brzusznej, z którymi do nas przyjechała, nie ma śladu.
Bernie zgodnie z planem w poniedziałek przeszedł zabieg amputacji prawej łapy. Wszystko się udało. Bernie dał radę i czuje się obecnie.
Horacy czuje się lepiej. Obrzęk łapy zszedł, Horacy nie wykazuje też reakcji bólowej, ale trzeba pamiętać, że obecnie jest cały czas na lekach przeciwbólowych i do tego ma ograniczony ruch, a to nie rozwiązuje naszego problemu i chłopaka wkrótce czeka zapewne zabieg, o którym pisałam w ostatnim wpisie na blogu.
Echo serca u Horacego nie wykazało nieprawidłowości.
Jaskierka daje nadzieję, że po raz kolejny pokonamy wroga – ropę. Sytuacja wyglądała fatalnie, ale jest dużo lepiej. Jaskierka odzyskała też apetyt i dobre samopoczucie. Cały czas czyścimy co prawda ranę i kontynuujemy antybiotykoterapię, ale to już drobiazg.
Lacerta wyraźnie podpadała nam oddechowo, dlatego w poniedziałek wykonaliśmy u niej echo serca. Rezultat – kardiomiopatia rozstrzeniowa.
Laguna ma coraz większy problem z okiem. W gałce ocznej pojawił się włóknik, do tego doszedł silny obrzęk. Laguna przechyla lekko głowę w lewą stronę i chociaż je/jej układ pokarmowy pracuje prawidłowo, dzisiaj była bardziej niewyraźna i ma podwyższoną temperaturę – 39,9 st.
Obawiamy się, że po miesiącach walki o oko konieczna może być ekstrakcja gałki ocznej.
Larys po zabiegu czuje się dobrze. W j. ustnej jest odrobinę ziarniny, ale ropy brak. Oczy po zabiegu wyglądają bardzo dobrze.
Primavera szykuje się do zabiegu kastracji, dlatego wykonaliśmy u niej ponownie echo serca. Na szczęście obecnie nie ma przeciwwskazań do przeprowadzenia zabiegu. Primaverę w najbliższym czasie czeka natomiast też rehabilitacja związana z występującym u niej zmianami zwyrodnieniowym – garbem.
Tygryska podobnie jak Jaskierka czuje się lepiej i obecnie wydaje się, że pokonaliśmy po raz kolejny kryzys.
U Vasyla w miejscu po usunięciu ropnia odnowiło się zgrubienie, ale póki co ropy brak. Jutro Vasyla czeka wizyta u Doktora.
Verano z leczeniem powikłań pozabiegowych dotarł już niemal do mety…chociaż coś 😉 W jego przypadku aż coś.
Viserys bez większych zmian. Dokarmiamy…Jupiterek również.
Zadra w zeszłym tygodniu pożegnała się z penicyliną. Gdyby nie bardzo silne zniekształcenie żuchwy moglibyśmy zapomnieć o jej problemach zdrowotnych. Oczywiście nie wiemy czy w przyszłości nie powrócą, ale obecnie po ropie nie ma śladu, a Zadra musi zostać w końcu zaszczepiona.
Zoltan tydzień temu w poniedziałek miał jechać na rutynową kontrolę, a wrócił zawenflonowany z gentamycyną do dożylnego podawania. Wszystko to z powodu gorączki 40,9 st. Okazało się, że w płucach pojawiło się rzężenie, a w jelitach mimo dobrych bobków zaczął się stan zapalny.
Dzisiaj Zoltan czuje się dużo lepiej, ale mamy bardzo duży problem z jego łapami. Obawiamy się, że w skokach pojawi się/zaczyna jeszcze niewidoczny stan ropny.
itd.
Poza tym do Azylu trafili też nowi podopieczni. Dziewczyna z targowiska i chłopak spod kina.
Dzisiaj do Azylu przyjedzie kolejny potrzebujący – chory królik.
Trzymajcie za nas jutro bardzo mocno kciuki. Dobranoc!
1 Komentarz
Ojeżukolczasty! Trzymamy nieustająco.