Kilka tygodni temu Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt poprosiło nas o udział w bardzo dużej interwencji, innej niż zwykle – w schronisku dla zwierząt w Wojtyszkach, największym schronisku dla Zwierząt w Europie, miejscu, które od wielu lat było owiane fatalną sławą na miarę Radys i określane jako obóz koncentracyjny dla zwierząt.
Nie wiedzieliśmy czy w Wojtyszkach będą króliki, do ostatniej chwili miałyśmy nadzieję, że nie, ale niezależnie od tego bez chwili namysłu podjęliśmy decyzję o tym, aby pomóc.
Z przyczyn organizacyjnych i niezależnych od nas z azylowej 7-osobowej ekipy, na interwencję pojechało 5 osób. Dla nas każdy wyjazd to logistyczne wyzwanie. Poza królikami w Azylu, trzeba zapewnić też opiekę chorym królikom przebywającym w naszych domach, które wymagają 24 godzinnej uwagi (m.in. Harnaś, Księżycówka, Sybilla), a niestety króliki w Azylu podczas naszej nieobecności nie odpuszczały, ale wszyscy w Azylu zostali postawieni w stan gotowości i dali radę – jesteście najlepsi ❤️
Interwencja rozpoczęła się w czwartek rano, ale dopiero popołudniu udało nam się potwierdzić, że w Wojtyszkach są króliki i wtedy rozpoczęliśmy walkę o to, żeby je odebrać. Dzięki Pogotowiu dla Zwierząt i zgodzie prokuratora udało się podjąć czynności, dotyczące królików, ale opór był ogromny.
Wyobraźcie sobie kilkoro policjantów kryminalnych, powiatowego lekarza weterynarii i towarzyszącą im właścicielkę, którzy nie biorą pod uwagę, że króliki zostaną odebrane. Tak – maja zostać co prawda przeprowadzone oględziny zwierząt – przez kraty klatek, w których były zamknięte, ale nic poza tym. Cyt. – z założenia króliki są zdrowe, więc nie będą indywidualnie badane, aby ocenić stan ich zdrowia – cyt. – nie ma mowy o ich odbiorze, a pani chce je badać, bo zakłada, że będą odbierane.
Po długiej dyskusji wywalczyliśmy to. Każdy kolejny królik wyciągany z klatki miał objawy chorobowe. Teoria o tym, że z założenia są zdrowe, szybko więc upadła.
Kolejny etap to walka o to, aby odebrać zwierzęta z uwagi na zagrożenie ich zdrowia lub życia, ponieważ cyt. – nie ma przeszkód, aby były leczone na miejscu. Przeszkody były.
Po kilku godzinach zapada decyzja o odbiorze wszystkich królików. Przez kolejne godziny walczymy o to, żeby wywieźć je ze schroniska, bo wyegzekwowanie protokołu zatrzymania rzeczy wydawało się graniczyć z cudem. Nie martwiłyśmy się, jak ogarniemy transport, jak rozlokujemy króliki w Azylu. Do pewnego stopnia przygotowywałyśmy się na ich odbiór, więc czekając na protokół, usiadłyśmy razem i rozplanowałyśmy umieszczenie królików na kwarantannie, wysyłając przy tym kilku Azylantów do wcześniej zarezerwowanych krótkoterminowych DT. W ciągu kilku minut udało nam się też zorganizować transport.
W końcu w asyście kilku funkcjonariuszy policji króliki zostały zabezpieczone w transporterach i w nocy wyruszyły w drogę do Torunia. Część królików jedzie do Torunia z Magdą, pozostałe zaś pojechały z Eweliną i Martyną do Łodzi, gdzie zostały przekazane tacie naszej Eweliny, a Ewelina z Martyną wróciły do nas – do Wojtyszek.
Dziewczyny już w nocy działy na miejscu z królikami (interwencyjnymi i nie tylko, ponieważ w czwartek wieczorem odbywała się nasze tradycyjna wizyta u Doktora i też nie było powodów do nudy…). My w składzie 4-osobowym zostałyśmy natomiast w Wojtyszkach.
Plan na piątek był prosty – cd. działań z czwartku. Podzieleni na 3-4 osobowe grupy, w skład których wchodzili m.in. funkcjonariusze policji, lekarze wet. albo technicy wet., behawioryści itd., braliśmy udział w dokonywaniu oględzin/badaniu każdego psa i kota i wyselekcjonowaniu zwierząt do natychmiastowego odbioru.
W piątek miałyśmy już „czyste „głowy, bo króliki były bezpieczne w Azylu, ale zmierzenie się z dramatem zwierząt, które zostały w Wojtyszkach, trudno opisać. Naprawdę trudno. Są takie obrazy, których nie można zapomnieć. Jest wściekłość, nad którą człowiek ledwo panuje. Adrenalina wystarczy, aby działać jak automat i w ciągu kilku minut nauczyć się rzeczy, których nigdy się nie robiło, ale emocje, które budzą się w krótkich chwilach „zapomnienia”, rozdzierają serca, dlatego prosimy – jeśli tylko możecie, wspierajcie Stowarzyszenie „Pogotowie dla Zwierząt” jak tylko się da. Niech wszystkie zwierzęta z Wojtyszek, opuszczą to miejsce i będą bezpieczne…
To, co w takim miejscu dodaje siły, to kontakt z ludźmi, którzy czują i myślą jak my.
I to poczucie jakbyśmy wszyscy znali się od dawna.
***
Ewelina i Martyna – azylowa starszyzna interwencyjna jest z Was bardzo dumna ❤️ Możemy się starzeć ze spokojem 😎
***
Do Azylu przyjechały 33 króliki. Wszystkie, które były na miejscu.
W najbliższych dniach na pewno będziecie mieli okazję ich poznać. Wszyscy zostali już przebadani. Teraz czekamy na wyniki wymazów i badania kału. Przed nami też badania krwi, w kilku przypadkach na pewno RTG. Przed nami dużo pracy.
Wszystkim będziemy na bieżąco pisać. O naszych potrzebach też…Jutro pojawi się zbiórka na rzecz królików z Wojtyszek.
Dzisiaj poznajcie bliżej Nonę.
Nona w środę wieczorem przeszła zabieg amputacji prawej, tylnej łapy. Niestety nie było żadnej szansy na jej uratowanie, ponieważ przewlekły proces ropny całkowicie zniszczył kość. Prędzej czy później Nonę zabiłaby posocznica, o ogromnym bólu, który odczuwała, nie wspominając.
Mimo swojego stanu zdrowia – wychudzenia, zaniku mięśni i tkanki tłuszczowej oraz infekcji ropnej górnych dróg oddechowych – po zabiegu Nona całkowicie się zakichała, mała dzielnie zniosła zabieg i to niesamowite jak wraca do formy. Ma bardzo ładny apetyt, porusza się bez większych problemów i co prawda w klatce ma drybedy, ale korzysta wyłącznie z kuwety.
Przed Noną badanie krwi i RTG głowy (ma problem z lewym kanalikiem łzowym). Czekamy też na wynik badania kału.
Dobranoc!
1 Komentarz
Wielkie ukłony dla Was. To co robicie dla zwierząt jest nieocenione.