Fotograficznie, Z życia Azylu

Niedziela (7.11.2021 r.)

7 listopada 2021

Za nami wyjątkowy tydzień. Jak już wiecie, uczestniczyłyśmy w interwencji w schronisku dla zwierząt w Wojtyszkach. Wiemy, że czekacie na informacje na ten temat, a my mamy Wam bardzo wiele do opowiedzenia, ale z przyczyn niezależnych od nas, jeszcze do jutra  się wstrzymamy.

Korzystając z chwili, nadrobimy za to zaległości z ostatnich dni, bo mimo naszej nieobecności życie w Azylu w tym tygodniu toczyło się swoim torem.

We wtorek i w czwartek wieczorem zaliczyliśmy nasze tradycyjne wizyty u Doktora.

Harnaś bez większych zmian. W ostatnich dniach potwierdziło się to, o czym pisałam w sobotnim wpisie na blogu. Na Harnasia trzeba patrzeć inaczej – przez pryzmat naszych wspólnych doświadczeń, licząc, że znowu zaskoczy…I chociaż sytuacja jest wciąż bardzo poważna, zaskoczył.

Harnaś wyszedł z bardzo poważnego kryzysu, związanego ze stanem zapalnym płuc. To oczywiście nie oznacza, że płuca są czyste – to, że są w nich zmiany ropne, nie podlega dyskusji, natomiast najważniejsze jest to, że objawy udało się stłumić. Obecnie problem Harnasia tkwi głównie w zatokach, ale tym razem po prawej stronie, czyli po tej, która nie została jeszcze zoperowana. Niestety póki co Harnaś jest jeszcze zbyt mało stabilny, ale poddać go kolejnemu zabiegowi, ale po cichu liczymy na tym, że jego stan poprawi się na tyle, aby poddać go zabiegowi. Przede wszystkim musi przytyć, ponieważ przez ostatnie zawirowania jego waga spadła o 300 gramów.

Mamy świadomość tego, że stan Harnasia może się w każdej chwili pogorszyć. Możemy nie wyjść z kolejnego kryzysu, ale póki co robimy wszystko, aby wygrać dla niego więcej czasu. Harnaś dzielnie znosi wszelkie zabiegi oczyszczania/przepłukiwania przetoki w kości czołowej. Ładnie je ze strzykawki. I spaceruje po pokoju.

Księżycówka po lepszym, zeszłym weekendzie, na początku tygodnia znowu czuła się gorzej. Wróciła gorączka i zaostrzone szmery oskrzelowe. Zaostrzyła się też niewydolność kardiologiczna. Mimo wprowadzenia dodatkowego leczenia do dzisiaj stan Księżycówki nie uległ poprawie.

Niestety nadal nie chce jeść. Podjada zioła, ale to wszystko. Od początku kryzysu schudła już 700 gramów. Najmniejszy stres to kryzys oddechowy…

W czwartek USG klatki piersiowej ujawniło u Księżycówki obecność płynów w opłucnej, ale z uwagi na jej stan nie zdecydowaliśmy się na wykonanie punkcji. Jej serce mogłoby tego nie wytrzymać.

Jest źle i martwimy się o nią okrutnie, ale robimy wszystko, żeby czuła się jak najlepiej, wciąż mając nadzieję, że będzie lepiej…

Sybilla

W jednym z ostatnich wpisów na blogu pisałam o tym, że w stawie kolanowym była ropa, ale też inne nieprawidłowe tkanki, które nas zaniepokoiły. We wtorek straciliśmy wszelkie złudzenia. Ropa w stawie kolanowym Sybilli to był tylko dodatek. Wszystko wskazuje na to, że Sybilla ma nowotwór, bardzo agresywny nowotwór.

Ropa w stawie kolanowym zniknęła. Moglibyśmy wierzyć w to, że po kilku dniach leczenia – czyszczenia i podawania penicyliny, odnieśliśmy sukces, ale zbyt dobrze wiemy, jak trudno leczy się klasyczny proces ropny. Poza tym we wtorek u Sybilli pojawiła się zmiana na przedniej, prawej łapie. Nadzieja, że to ropień szybko zniknęła. Czekamy na wyniki badania histopatologicznego z Niemiec, ale najprawdopodobniej u Sybilli mamy do czynienia z mięsakiem. Nie możemy też wykluczyć, że u Sybilli mamy do czynienia ze zmianą nowotworową w obrębie wątroby.

Niestety jeśli nasze podejrzenia się potwierdzą, w grę wchodzi wyłącznie leczenia paliatywne. Z mięsakiem nie wygramy. Chemia nie wchodzi w grę. Nie wchodzi też w grę amputacja. Gdyby to dotyczyło jednej łapy, nie byłoby wątpliwości, ale amputacja jednej łapy, niczego nie zmieni, a nie ma opcji amputacji dwóch łap – przedniej i tylnej prawej łapy, tym bardziej, że wszystko ma piorunujący przebieg.

Sybilla czuje się dobrze. Je, biega – w tej chwili opiera się na obu łapach, jej układ pokarmowy pracuje bez zarzutów.  I tylko to się liczy. Poza lekami przeciwbólowymi i antybiotykoterapią, Sybilla otrzymuje też neoplasmoxan, który powinien spowalniać proces rozwoju choroby.

Pacjenci stomatologiczni po ostatnich bardzo inwazyjnych zabiegach: Albert, Bałamutek, Luciano i Maika, czują się dobrze. Podczas kontroli w tym tygodniu u nikogo nie było ropy. Z apetytem nie jest jeszcze idealne i wciąż dokarmiamy, ale wszyscy trzymają wagę. Bałamutek zaczął zresztą podjadać karmę ratunkową samodzielnie, Albert też. Nastrój wszystkim dopisuje.

Bazyli, który ostatnio również jest w centrum uwagi, w czwartek przeszedł korektę zębów, ale przed nim na pewno zabieg ekstrakcji części zębów policzkowych i siekaczy, które trzeba przycinać co kilka dni. Cały czas walczymy też u niego z infekcją górnych dróg oddechowych (tak się kończy przewlekły, nieleczony katar) i dokarmiamy go, żeby odbił z wagą.

Klementynce w tym tygodniu zaczęło ropieć prawe oko, dlatego wdrożyliśmy u niej leczenie, natomiast docelowo o czym w sumie wiemy od początku, czeka ją zabieg ekstrakcji zębów policzkowych i ekstrakcji siekaczy (sytuacja jak u Bazyliego) i udrożnienia kanalika łzowego.

W środę wieczorem, kiedy przygotowywaliśmy się do wyjazdu (idealny moment), bardzo zmartwiła nas Bianka, która żeby było zabawniej we wtorek wieczorem była na rutynowej kontroli, ponieważ w czwartek miała jechać do DT. 

Bianka straciła apetyt i zaczęła się napinać przy oddawaniu moczu, a dodatkowo w nocy ze środy na czwartek nie zrobiła bobków bardzo. W ciągu dnia sytuacja wróciła do normy i w czwartek wieczorem mała już nie podpadała, ale z uwagi na historię Bianki bardzo poważnie rozważaliśmy u niej laparotomię. Ostatecznie po konsultacjach doszliśmy do wniosku, że wstrzymamy się i będziemy obserwować sytuację z opcją zabiegu w sobotę. Na szczęście sytuacja ze środy już się nie powtórzyła, dlatego ostatecznie mała uniknęła zabiegu, ale przyglądamy się jej ze szczególną uwagą.

etc.

Ostatni tydzień był wyjątkowy, chociaż podopieczni Azylu tego nie odczuli. To był tydzień wielu nowych doświadczeń również dla wolontariuszy Azylu, którzy mogli odnaleźć się w trochę innych niż zwykle rolach. Wszyscy wolontariusze Azylu w tej trudnej sytuacji spisali się na medal ❤️

Za pomoc dziękujemy też serdecznie Weronice, która poświęciła swój urlop i przez ostatni niemal tydzień, była z nami, poznając życie Azylu od podszewki ❤️

DSC09143

DSC01040

DSC01105

DSC01022

DSC01020

DSC01033

DSC01104

DSC01100

DSC01095

DSC01073

DSC01091

DSC01052

DSC01080

DSC01062

DSC01046

cdn.

1 Komentarz

  • Odpowiedź Ninka 8 listopada 2021 at 10:08

    Podziwiam waszą wytrzymałość, przede wszystkim psychiczną. Naprawdę, to co robicie, mocno zbliża się do heroizmu. Trzymajcie się.

  • Napisz komentarz

    *