Fotograficznie, Z życia Azylu

Sofijka

30 listopada 2021

Sofijka tak bardzo walczyła. Trudno o większą wolę życia niż jej. Była dzielna, a przy tym niesamowicie rezolutna i zadziorna. Eksmitowała Talitę z „tronu”, czyli skrzyni, na której do niedawna Talita lubiła siedzieć. Biegała za mną, kiedy była głodna, czyli bez przerwy, w nocy również. W ciągu tygodnia przybrała ponad 130 gramów, to było tak wiele…I to dawało nadzieję, chociaż wiedzieliśmy, że szanse są niewielkie…Bez zabiegu w każdej chwili mogła się udusić – zatoki były całkowicie przeładowane ropą i chociaż od dnia przyjęcia do Azylu sytuacja, dzięki temu wszystkiemu, co codziennie robiliśmy, sytuacja i tak ulegała poprawie, nie mogliśmy czekać dłużej.

Mała zatrzymała się podczas zabiegu, ale udało się ją reanimować i udrożnić drogi oddechowe. Wygraliśmy bitwę, udało się ją ustabilizować,  ale po godzinie pojawił się obrzęk płuc. Przez 6 kolejnych godzin Sofijka odbierała i dawała nam nadzieję. Cały czas była pod tlenem. Wykorzystaliśmy wszystkie opcje i mogliśmy liczyć wyłącznie na to, że czas przyniesie poprawę. Kiedy reagowała na dotyk, tliła się nadzieja, że jeszcze trochę, jeszcze godzina, dwie i mała się podniesie…W pewnym momencie była już nawet stabilna oddechowo. O 2 odeszła. Przez sekundę nie była sama, a my znowu zostaliśmy z wyrwą w sercach. Najgorsze jest to abstrakcyjne poczucie pustki…Abstrakcyjne, bo z trudnem podnosi się rano głowę z poduszki ze świadomością, że wokół są same ciężko chore króliki, którymi trzeba się zająć i które wypełniają każdą wolną chwilę, mogłoby się wydawać, że trudno mówić o pustce, a jednak…I tylko awanturująca się non stop Talita, którą wyprowadziłaby z równowagi anioła,  z łatwością wytrąca człowieka z tego poczucia ciszy…

Najbardziej poruszające i jednocześnie bolesne jest to, jak ogromna siła może tkwić w takiej małej istocie i że my jesteśmy tak bardzo bezsilni. Najtrudniejsze jest codziennie zderzanie się z tą bezsilnością i to, że trzeba ją zaakceptować, aby nie zwariować, a czasami to tak ekstremalnie trudne. Wtedy na chwilę puszczają wszystkie emocje i na chwilę rozpada się wszystko to, nad czym codziennie pracujemy, co od lat przepracowujemy w sobie, bo to jest cholernie ciężka praca nad sobą – akceptacja dlatego, że pewne rzeczy są od nas całkowicie niezależne, że musimy dawać z siebie wszystko, ale bez jakichkolwiek oczekiwań, z pełną akceptacją własnej bezsilności.

4 komentarze

  • Odpowiedź ZŁY 4 grudnia 2021 at 01:42

    A ja nie , poprostu nie ,mnie to mnie to się nie podoba….niewiem czemu ciągle czytam , o tych uszaksch ,sam mam takiego stworka , i seniora i boje się tego , że kiedyś ten czas nadejdzie ….jednego uszaks straciłem (moje zaniedbanie , geny , pech niedbalstwo ) niewiem ale ból nie kończy się tak szybko to już /dopiero miesiąc i 2 tygodnie a boli okropnie , dziękuję że jesteście

  • Odpowiedź Ninka 30 listopada 2021 at 21:20

    To trudno zaakceptować. I trudno pocieszać się tym, że tyle innych żyć udało się uratować. To to się nie da zrównoważyć, bo te odchodzące tak bolą. Dźwigacie ogromny ciężar, a to, że dajecie radę świadczy o Waszej sile. Stworzyliście coś niebywałego – Azyl – i dajecie nadzieję, że ten świat nie jest aż tak zły, jak się czasem wydaje.

  • Odpowiedź Andrzej i Marta 30 listopada 2021 at 19:45

    Nie jesteście bezsilni, być przy każdym uszatym życiu, które kica za tęczowy most, to ogromna SIŁA, z którą musimy się zmierzyć my wszyscy,dla NICH ❤
    To co robicie jest nie do opisania, nie ma słów wdzięczności za to co robicie dla NASZYCH USZATYCH PRZYJACIÓŁ
    P.s. pamięci moich Ptysia i Milusi, o zdrowie Buni walczymy od marca

  • Odpowiedź Kaśka 30 listopada 2021 at 17:24

    Jesteście najwspanialszymi ludźmi o jakich czytam i o tym co robicie dla królików. Gdyby nie Wy większości z Nich jużby nie było. A Azyl to najwspanialsze miejsce jakie można sobie wyobrazić. Tam niektóre Uszaki choć przez chwilę mogą poczuć miłość, ciepło i wszystko to co najlepsze. Dziękuję z całego serca za to co robicie i za to że jesteście.

  • Napisz komentarz

    *