Za nami ciężki tydzień. Przeprowadziliśmy kilka zabiegów, w tym te, których bardzo się obawialiśmy. Zaliczyliśmy serię kontroli. Towarzystwo nie odpuszczało. Ze środy na czwartek odszedł od nas Cieszek. Walczyliśmy całą noc i kiedy wydawało się, że damy radę, los się z nas zaśmiał, chociaż dzisiaj, po sekcji, wiemy dlaczego. W czwartek mieliśmy świadomość tego, że wszyscy zastanawiali się co z Boskim, ale kiedy jego stan udało się ustabilizować, otrzymaliśmy cios z innej strony i to mocno zabolało. Dzisiaj w nocy też zabrakło chwili spokoju. Tym razem Theo postanowił znaleźć się w centrum uwagi i zafundował nam dużą dawkę nerwów – na szczęście rano sytuacja zaczęła wracać do normy i już tylko to się liczyło.
W związku z tym postaramy się zameldować na blogu jutro i napisać więcej.
Dobranoc.
Brak komentarzy