Dzisiaj chcielibyśmy przekazać tylko informacje o Rewie.
W piątek wspominałam o tym, że Rewa ma stan zapalny jelit. Na szczęście po wprowadzeniu leków w sobotę Rewa poczuła się lepiej. Zaczęła jeść. Pojawiły się bobki, których w piątek nie było. Taki stan utrzymywał się do poniedziałku. Z jednej strony cieszyliśmy się, że Rewa czuje się dobrze – jej zachowanie nie podpadało, z drugiej z niecierpliwością czekaliśmy na wizytę u Doktora. Dlaczego? Ponieważ Rewa nigdy wcześniej nie miała jakichkolwiek problemów z układem pokarmowym i w Azylu tego typu historie niemal zawsze są wtórne do innych problemów (z uwagi na dietę Azylantów co do zasady nie zmagamy się z takimi problemami jak zatory, biegunki itd.) Poza tym w głowie mieliśmy to, że w piątek kikut macicy był słabo wyczuwalny/ciężko było go wyodrębnić w badaniu, a nasze wieloletnie doświadczenie zawsze podpowiada nam różne scenariusze.
Podczas wczorajszego badania okazało się, że mimo antybiotyki nie zahamowały stanu zapalnego. Mimo dobrego samopoczucia Rewy, w jelitach dość mocno się przelewało. Zmartwiło nas to, bo Rewa to nie Sheldon…(słaby żart jak na okoliczności), a mówiąc poważnie, leki powinny były lepiej zadziałać. W tym momencie pojawił się dylemat i milion myśli. Rewa 5 tygodni temu miała zabieg kastracji. Do momentu pojawienia się stanu zapalnego wszystko było idealnie. Piękny apetyt, idealna praca układu pokarmowego niemal od razu po zabiegu, prawidłowa waga, co ma również ogromne znaczenie. Kikut macicy był wczoraj wyczuwalny – nie był za duży/obrzękły, co po zabiegach się zdarza i zawsze to monitorujemy. U królików czasami pojawiają się odczyny pozabiegowe, związane np. z reakcją na nici – w okolicy kikuta albo w miejscu szycia otrzewnej czy skóry – kilka lat temu analizowaliśmy ten problem niezwykle dokładnie. U Rewy nic takiego się nie działo. Mimo to mieliśmy obawy, czy u Rewy nie doszło np. do sklejenia się jelit – znamy takie przypadki…kilka dni po zabiegu kastracji, dlatego u wszystkich Azylantów po zabiegach w j. brzusznej przez 5 dni stosujemy leki na pobudzenie perystaltyki jelit. Co prawda od zabiegu minęło 5 tygodni i to wydawało się bardzo mało prawdopodobne, ale…
Pojawił się dylemat, czy czekamy jeszcze 2-3 dni czy robimy laparotomię. Niestety ani USG ani RTG nie mogło rozwiać naszych wątpliwości, dotyczących ewentualnego sklejenia jelit. Teoretycznie wszystko mówiło, żeby czekać (bobki, które Rewa zrobiła, siedząc na wadze też), ponieważ nie dzieje się nic takiego, a laparotomia to jednak zabieg, ale doświadczenie mówiące, że w takich sytuacjach trzeba ufać intuicji, wygrało.
Po otwarciu jamy brzusznej okazało się, że mamy krwisty wysięk w j. brzusznej, a wszystkie jelita są sklejone. Obraz był dramatyczny. Na części jelit widoczny był biały osad – zapalny włóknik. Ropy było niewiele, ale była.
Doktor zaczął mozolnie wszystko od siebie oddzielać. Udało się. Nie doszło do pęknięcia żadnego jelita. Okazało się, że kikut nie był powiększony, ale był objęty stanem zapalnym i to było źródło.
Rewa przeżyła zabieg, ale bardzo długo dochodziła do siebie. To była bardzo ciężka noc.
Stan Rewy jest nadal bardzo ciężki. Już siedzi, pojawiły się pojedyncze bobki, ale wciąż jest bardzo mocno osłabiona. Rokowania są ostrożne…
Rewa jest tak cudownym królem. Tak bardzo chcielibyśmy, żeby dała radę.
Brak komentarzy