Święta w Azylu rozpoczęły się w wyjątkowo przykrych okolicznościach. Wczoraj odszedł nasz kochany Świstak. W kwietniu minęłyby 2 lata, odkąd do nas trafił. Cieszyliśmy się, że mimo jego problem zdrowotnych czas mija i udaje nam się utrzymać go w dobrej formie, ale po ostatnich kontrolnych badaniach, wiedzieliśmy, że mamy niewiele czasu…
Nie spodziewaliśmy się, że to stanie się tego dnia, ale Świstak nie chciał już dłużej czekać.
Nie napiszę, że teraz już nie cierpi. Co to tak naprawdę znaczy i jak to ocenić? Świstak był niepełnosprawny i chory, ale poza kilkoma gorszymi dniami, czuł się bardzo dobrze. Nie był niepełnosprawnym i chorym królikiem żyjącym w zapomnieniu, dyskomforcie i bólu. Był jak promień słońca i myślę, że widział to każdy, kto mógł go poznać. Wywoływał niezmiennie uśmiech na naszych twarzach. Jeszcze w tym ostatnim czasie dzięki kroplówkom, z którymi dzielnie walczył, przegryzając wlewnik za wlewnikiem, jego samopoczucie i apetyt po krótkim kryzysie wróciły do normy. Świstak uwielbiał smakołyki – jeszcze w środę wieczorem jadł swoje ukochane liofilizowane truskawki. Miał nas, a co najważniejsze Riju i Księżycówkę. Odszedł i zostawił po sobie pustkę, ale też poczucie, że mieliśmy to szczęście, że mogliśmy być razem i będziemy mogli wspominać tego małego stwora, patrząc na jego zdjęcia…, które czasami doprowadzały nas do łez ze śmiechu…
Będziemy o Tobie zawsze pamiętać.
Teraz jesteś już z Riju, a my obiecujemy, że zajmiemy się Księżycówką…❤️
Dzisiejszy dzień minął spokojniej, normalnie…❤️ Ogromne podziękowania należą się wolontariuszom Azylu, dzięki którym w Azylu Święta nie różnią się od reszty dni w ciągu roku – oczywiście z pewnymi wyjątkami, które obejmują prezenty, pierniczki, którym nie można się oprzeć i inne przyjemności ❤️
cdn.
Brak komentarzy