Ricco niestety bez zmian na lepsze. Dzisiaj rano miał temperaturę 41 st. W ciągu dnia sytuacja się uspokoiła i temperatura unormowała, ale to nie wpłynęło na samopoczucie Ricco, który cały czas jest dość mocno przygaszony i ma nie najlepszy apetyt.
Ricco nie kicha, ale cały czas ma tkliwą krtań/tchawicę. Oddycha spokojnie i dość płytko. Biorąc pod uwagę zastosowane u Ricco leczenie, możemy wyłącznie czekać. Nie mamy dużego pola manewru.
Miejmy nadzieję, że weekend mimo wszystko minie nam spokojnie. W przyszłym tygodniu wracamy do naszych tradycyjnych, wieczornych wizyt u Doktora.
Muszka miała dzisiaj czkawkę – nie taką klasyczną, ale leżała wtedy w Azylu, a ja usłyszałam ją aż z kuchni. To oznacza, że w najbliższym czasie wykonamy u Muszki kontrolne echo serca i sprawdzimy czy nie trzeba trochę zmodyfikować leczenia – w tej chwili Muszka dostaje cardisure w dość niskiej dawce.
Landrynka cały czas wygląda jak siedem nieszczęść, ale czuje się dość dobrze. Je głównie ze strzykawki, ale czasami udaje się ją zmobilizować do samodzielnego jedzenia rodi z miski. Razem z Frankiem i Świstakiem w ciągu dnia na przemian lądują na kanapie i zaliczają kolejne posiłki.
Julian również nie odpuszcza. Bobków jak na lekarstwo. Samodzielny apetyt minimalny – w klatce zerowy, poza klatką zdarza się dostrzec Juliana, jak podjada siano z kumplami, ale to mimo wszystko zbyt mało, aby obyło się bez dodatkowego karmienia.
Franciszek zasmarkany, ale zadowolony, czeka na poniedziałek i kolejny zabieg udrażniania kanalika łzowego oraz wdrożenie dodatkowej antybiotykoterapii.
Domi i Timor chwilowo muszą znosić ograniczenie ruchu i pobyt w klatkach, ale miejmy nadzieję, że to już niedługo i wrócą do pełnej sprawności.
O zdrowiu Azylantów moglibyśmy napisać jeszcze bardzo dużo, ale to nie wszystko co mamy Wam do przekazania! W końcu króliki są fascynujące nie tylko z uwagi na swoje wyjątkowe predyspozycje zdrowotne, które każdego mogą przyprawić o zawrót głowy…😎
Franciszek dorównuje Sheldonowi w byciu króliczą mendą społeczną (o tym poniżej), chociaż ma też z Sheldonem dużo wspólnego – uwielbiają być w centrum zainteresowania wolontariuszy i dzień bez porządnego wygłaskania jest dla nich dniem straconym. Różnica jest taka, że Sheldon raczej niczego się nie boi, a Franek jest koszmarnie przewrażliwiony na swoim punkcie i np. boi się…Landrynki, która potrafi go pogonić z kanapy, a on się jej nie przeciwstawi. Franek nie toleruje też przeszkadzania mu podczas jedzenia. I co ważne biega „za spódnicą”, kiedy tylko jest głodny. Synalek. Kolejny cud wychowawczy.
Grypsia do pewnego momentu była niczym stan umysłu (jak Domi), całkowicie niedotykalska i bardzo płochliwa, ale w ostatnich dniach wyraźnie się zmieniła. Po pierwsze uwielbia siedzieć z Radysiakami na pufie i widać, że ma zadatki na fajną towarzyszkę dla innego królika. Po drugie pozwala już do siebie podejść. Można ją też pogłaskać. Do niedawna nie można było nawet podejść do Grypsi, żeby zrobić jej zdjęcie.
Kea – taaak, to małe, ważące 1,100 kg niepełnosprawne stworzenie, opatentowała wskakiwanie na pufę. To jest taka cwaniara, że razem z Królową mogłaby rządzić światem.
Magik powoli ogarnia rzeczywistość i coraz lepiej funkcjonuje w grupie. Należy do tej grupy królików, które raczej nie wchodzą do kuchni – trzyma się Azylu i jeszcze nie wchodzi człowiekowi na głowę. Na szczęście nie wszystkie króliki mają w sobie gen…foki!
Marmurek jest już spakowany i czeka na wyjazd do nowego domu. Jego ulubioną miejscówką jest pudło z pelletem, w którym potrafi się rzucać na plecy i spać zrelaksowany na boku…i wózek na śmieci. Trzeba uważać, żeby przez przypadek go nie wyrzucić.
Merida to stan umysłu. Póki co nie ma gdzie realizować swojej pasji, czyli budownictwa, ale miejmy nadzieję, że zanim nastąpi sezon wiosenno-letni Merida znajdzie już swojego człowieka. Ok, faktycznie jest nieco niedotykalska, ale kto z nas czasami nie jest? Ma swój świat, póki co trzyma na dystans zarówno człowieka, jak i inne króliki, ale może w końcu uda nam się zasłużyć na odrobinę jej sympatii. Nikt nie może oczekiwać, że królik taki jak Merida dostosuje się do człowieka. Człowiek ma ją po prostu zaakceptować. I tyle. Nie trzeba się nawet wzajemnie lubić. Wystarczy się kochać 😉 Poza tym królik, który nie lubi głaskania nie jest przynajmniej upierdliwcem i daje człowiekowi więcej przestrzeni 😎
Modraszka, czyli niegdyś Modraszek – najmniejszy z Radysiaków, królik, który w dniu interwencji umierał. Kiedy nad ranem dojechaliśmy na Agrestową, mała była niemal w stanie agonalnym. Przelewała się przez ręce, termometr nie pokazywał nawet 35 st. temp. Była całkowicie wyniszczona. Dzisiaj Modraszka to przepiękna dziewczyna – odchowana i odkarmiona. Ma też cudowny charakter. Jest niesamowicie spokojna i przyjacielska zarówno w stosunku do innych królików, jak również ludzi. Nic nie wskazuje na to, żeby była takim wielkoludem jak starszyzna z Radys, ale kto wie…może jeszcze czegoś nie wiemy 😎
Muszka…to jest Muszka. Nie lubi analizować, kombinować i przemęczać się myśleniem – nie to co Królowa, która nic innego w życiu nie robi, tylko wciąż myśli…Muszka za to wszystko robi konkretnie. Kiedy śpi, nic jej nie obudzi i pod tym względem bardzo przypomina naszą kochaną Tulikę. Wczoraj, kiedy króliki dostawały smakołyki i robiły pod jej nosem zadymę, Muszka spała na pufie…Nie chciałyśmy, żeby poniosła z tego tytułu straty – materialne i niematerialne, dlatego musiałyśmy ją obudzić. Kiedy już się ocknęła wielki głód zwyciężył, poszła robić zadymę na kanapę i walczyć z opakowaniem pasternaka. Nasze uwielbienie wobec Muszki zakrawa już na lekką patologię.
Sheldon (odpukać!) w ostatnim tygodniu zachowywał się niemal nienagannie. Codziennie temperatura w normie, a do tego cudny humor.
Ulubioną miejscówką Sheldona jest kanapa, problem polega tylko na tym, że według Sheldona nikt inny nie ma do niej prawa.
Sheldon siedzi na kanapie i zrzuca z niej każdego, kto odważy się zakłócić jego spokój. Kanapa jest dostępna dla innych tylko wtedy, kiedy Sheldon z niej schodzi, aby siać zniszczenie gdzie indziej.
Dzisiejsze sukcesy Sheldona to pogryziony aparat i palec…akurat robiłam zdjęcie Loa, kiedy Shedlon podszedł i za karę za brak zainteresowania ugryzł mnie w palec. Menda.
itd. itd. itd.
Brak komentarzy