Kiedy Pogotowie dla Zwierząt przekazało nam informacje o tym, że w Radysach są króliki, zaczęłyśmy intensywnie myśleć o tym, co zrobić, aby im pomóc. Cała czas towarzyszyła nam myśl, że z uwagi na ostatnie interwencje i przyjęcie do Azylu niemal 50 królików w ciągu kilku tygodni, w tym wielu w ciężkim stanie, nie mamy warunków – miejsca na przyjęcie nawet jednego dodatkowego królika, a mowa była o dużych królikach hodowlanych. Mimo wszystko nie mogłyśmy jednak zostawić tej sprawy i udawać, że nie ma problemu, dlatego zaczęłyśmy działać. Nasz genialny plan zakładał, że wszystko odbędzie się inaczej niż to się wydarzyło, ale ponieważ cały czas czułyśmy podskórnie, że będą problemy, we wtorek wieczorem podjęłyśmy decyzję o tym, że po prostu musimy pojechać na miejsce i ocenić sytuację.
Na początku zakładałyśmy, że przejmiemy opiekę nad 3-4 królikami – jeszcze w czwartek w nocy zapewniałam Doktora, że jeśli pojawimy się w sobotę już po innym pacjentach, to najwyżej z 3-4 królikami, ponieważ nie ma opcji na więcej…, przy czym co trzeba podkreślić zakładałyśmy, że uda się zapewnić opiekę dla wszystkich królików przebywających w Radysach, ale w innych miejscach. Plan od początku zakładał też, że to nas jako Fundację obciążą wszystkie kwestie formalne, związane z odbiorem królików, niezależnie od tego, gdzie ostatecznie trafią. Tyle, jeśli chodzi o plany.
Po krótkiej czwartkowej nocy – po kolejnym dniu zwieńczonym nocną wizytą u Doktora, w piątek rano wyruszyłyśmy do Radys. W bagażniku miałyśmy 4 duże transportery – powiedzmy, że to miał być sposób na zaklinanie rzeczywistości.
Na miejsce dotarłyśmy około g. 13 – dzieli nas niestety duża odległość, z Radys wyjeżdżałyśmy po 21.
Po przyjeździe na miejsce szybko okazało się, że nasze plany musimy zweryfikować pod każdym względem. Mogłyśmy już na początku powiedzieć, że odpuszczamy, ale tego nie zrobiłyśmy. Nie mogłyśmy zrobić tego zwierzętom, które nie poczekają aż okoliczności będą bardziej korzystne.
O samej interwencji mogliście już usłyszeń w relacji Pogotowia dla Zwierząt, dostępnej również na naszym profilu na facebooku.
Bardzo szybko okazało się, że odbiór zwierząt będzie trudny, ale chyba nie spodziewałyśmy się, że aż tak.
Wielokrotnie brałyśmy udział w interwencjach, ale dzięki córce właściciela schroniska w Radysach – i towarzyszącym jej osobom, ta interwencja miała charakter wyjątkowy. Tego nie da się skomentować w cenzuralny sposób i nie da się opisać słowami. W każdym razie córka właściciela schroniska, która przez kilka godzin filmowała każdy nasz ruch i śmiała się, kiedy mówiliśmy o tym, że chodzimy po porozrzucanych kościach zwierząt, i jej towarzysze już na zawsze będą dla nas synonimami wyrachowania, okrucieństwa i…groteski.
Cała interwencja odbywała się z udziałem policji – zaczynając od zespołu funkcjonariuszy kryminalnych, którzy mieli dokonać czynności procesowych, przez patrol miejscowej policji, która miała stanowić asystę do odbioru zwierząt. To też była groteska, ale wszyscy wiedzą, że Radysy to państwo w państwie i dlatego wejście na teren schroniska kilka tygodni temu poprzedzały długie przygotowania, obejmujące wyłącznie „lokalsów”, z prokuraturą na czele.
Podczas interwencji córka właściciela schroniska przerywając na krótko nagrywanie, kilkukrotnie próbowała wezwać kolejne patrole policji, ściągnęła też na miejsce lekarza weterynarii, kolejnego przyjaciela rodziny, który nie chciał się nawet nachylić, żeby wyjąć królika do badania z klatki i ostatecznie nie zbadał żadnego królika – byłby to jednak zbyt duży wysiłek, zapewne również intelektualny, ale za to uznał, że króliki mogą siedzieć na grubej warstwie odchodów z robakami, czym wystawił sobie najlepsze świadectwo. Inne osoby towarzyszące córce właściciela schroniska były nie mniej fascynujące. Był np. Pan ze związku bydła mięsnego, który określił siebie jako „czynnik społeczny”, żartował z królików – pasztetów i pod koniec interwencji chodził z miarą, aby z dumą podkreślić, że w klatkach faktycznie jest kilkadziesiąt centymetrów ściółki – odchodów, ale to bardzo dobrze! Rozumiecie, króliki miały miękko i ciepło. Nie, nie rozumiecie? Jesteście nawiedzonymi pseudomiłośnikami zwierząt. Jeśli ruszycie swoją wyobraźnię, na pewno zrozumieć o co chodzi. Był też pracownik, który w pewnym momencie zaczął przekładać króliki do taczki, żeby je wywieźć z terenu interwencji, a policja stała i…patrzyła, chociaż były prowadzone czynności procesowe i sami musieliśmy to powstrzymać. Była też burza i ulewa w trakcie interwencji itd.
to nie jest warstwa siana – to jest warstwa gnoju
to się kryło pod sianem z robakami w środku
oględziny policji obejmowały tylko opis – warstwa ściółki takiej grubości, my w każdej klatce rozbijaliśmy „ściółkę”, żeby ukazać co się w niej kryje
Po kilku godzinach walki, nieustających ataków ze strony córki właściciela schroniska i osób ją wspierających, króliki udało się odebrać. Wszystkie zostały odebrane w trybie art. 7 ust. 3 Ustawy o ochronie zwierząt z uwagi na zagrożenie ich zdrowia i życia.
Przeciwko córce właściciela schroniska będzie prowadzone postępowanie karne o znęcanie się nad zwierzętami.
O 3 nad ranem 26 królików odebranych w Radysach zostało zabezpieczonych w Azylu. Zanim napiszę jednak o nich, chciałabym napisać o czymś jeszcze.
Dzisiaj w ramach „kary” za odbiór królików, córka właściciela odcięła schronisko od dostępu do wody. Miłość do zwierząt ponad wszystko.
Ludzie, którzy są odpowiedzialni za gehennę zwierząt w Radysach nie mogą przysłonić jednego – na miejscu można spotkać ludzi, którzy przywracają wiarę we wszystko i to są ludzie, z którymi można wszystko.
Od lat współpracujemy z Pogotowiem dla Zwierząt i razem udało nam się uratować setki królików. Zaledwie 4 dni przed rozpoczęciem interwencji w Radysach, Pogotowie dla Zwierząt na naszą prośbę przeprowadziło interwencję w Prudniku, z której pochodzi m.in. nasza Bioko, uratowana w ostatniej chwili. Jesteście najlepsi i z Wami wszystko jest możliwe, nawet jeśli wydaje się niemożliwe.
Wczoraj w Radysach spotkałyśmy też naszą ukochaną ekipę ze Schroniska dla Zwierząt w Toruniu i Fundacji Najlepszy Przyjaciel, która zabiera do siebie 24 psy z Radys.
I skoro mowa o planach, oczywiście nie miałyśmy zaplanowanego transportu dla 26 hodowlanych królików, ale lata działalności nauczyły nas, że zawsze musi znaleźć się rozwiązanie. Rozwiązanie wczoraj zgłosiło się do nas samo. Tomek najpierw przyjechał do Radys z Suwałk, a potem razem z nami wyruszył do Torunia.
Monika i Tomek – dziękujemy, co więcej możemy powiedzieć ❤️
***
Dzisiaj wszystkie króliki zbadał Doktor. Mamy już przygotowaną dokumentację, którą musimy przekazać na potrzeby postępowania karnego.
Wśród 26 królików większość to dorosłe króliki hodowlane, które docelowo będą ważyć ok 6-7 kg. Jest też 8 kilkutygodniowych królików. Część z nich za kilka dni już by nie żyła, 1 na pewno nie przeżyłby dzisiejszej nocy, ponieważ z powodu całkowitego wyniszczenia organizmu – głęboka anemia, brak tkanki tłuszczowej i mięśniowej, nad ranem z powodu osłabienia był już leżący i miał temperaturę agonalną – 34 stopnie. Maluch żyje…
porcelanowe spojówki
Poza tym króliki mają świerzbowiec – w wielu przypadkach aż do krwi – 2 czy 3 samice podczas badania uszu po prostu głośno piszczały i rany na ciele, będące wynikiem świądu. Dwie samice są podejrzane oddechowo – krążeniowo, u dziewczyny z zaawansowanym e.c. mamy dodatkowo zmiany ropne w uszach itd.
Jutro przedstawimy Wam bliżej naszych nowych podopiecznych. 10 z nich – w tym 7 maluchów, dwa trochę starsze króle i 1 dorosły samiec jutro pojedzie do Warszawy – Dorota, bardzo dziękujemy za pomoc, to dla nas ogromnie dużo znaczy.
Obecnie w Azylu mamy około 100 królików, w tym kilkadziesiąt królików hodowlanych, o królikach ciężko chorych lepiej nie wspominając…Beniaminek i Laverda nawet dzisiaj nie odpuścili do dorzucili swoje cegiełki do tak trudnej już sytuacji, nie zdążyliśmy też napisać o Riju, która znowu jest w centrum naszej uwagi. O wszystkim napiszemy – jak zawsze. Dzisiaj już na nic więcej nie mamy siły, a króliki jeszcze czekają…
Jutro napiszemy też Wam o naszych potrzebach…dziękujemy, że jesteście ❤️
3 komentarze
Nawet nie wiem, jak mam zareagować. Zdumienie miesza się z gniewem, to po prostu skandal, co tam, w Radysach się działo i nadal dzieje. Postarałam się użyć kulturalnych sformułowań, ale na myśl mi przychodzą całkiem inne…
Kochani jesteście wielcy co tu więcej pisać ❤️❤️❤️❤️
To my dziękujemy że Wy jesteście! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️