Poniedziałek w Azylu minął dość spokojnie…
Arwena nadal nie je samodzielnie. Nie robi też bobków.
Beniaminek bez większych zmian, chociaż myślę, że zaraz zacznie się znowu problem w j. ustnej – w zasadzie ten problem nigdy nie zniknął, ponieważ młody mieli pyszczkiem. Z samodzielnym jedzeniem jest mocno tak sobie. Kręci się obok niego, ale niewiele z tego wynika.
Frankowi łzawi dość mocno oko, ale chwilowo katar ustał i nie ma wysięk ropnego z nosa. Czekamy już tylko na powrót Doktora, żeby działać. Na szczęście to nie ma żadnego wpływu na samopoczucie Franka, który niezmiennie nas rozczula…i czasami denerwuje, bo jego pasją jest wchodzenie do domku gospodarczego i zabawa w chowanego – Franek to, co odstawił dzisiaj wieczorem, nie było ani trochę zabawne…tzn. dla niego było, dla nas nie.
Laverda bez zmian. Nie je samodzielnie. Ma apetyt, ale musi zjadać co kilka godzin nawet po 50 ml. Wygląda tak jak wygląda…
Radysiaki bez zmian.
Versace miał dzisiaj czkawkę. W jego przypadku to może być akurat kwestia seria. Może Versace przeciąża się, kiedy szaleje w poszukiwaniu jedzenia…wszędzie i tylko czeka, żeby ukraść papkę Gwiazdce albo Frankowi!
***
Generalnie jest bardzo ciężko. Ostatnie tygodnie to dni zlewające się z nocą i trudno nazwać to po prostu zmęczeniem, nawet jeśli czyjeś możliwości są na co dzień wyjątkowo duże.
Okres wakacyjny pod żadnym względem nie jest łatwy. Dotyczy to również zasobów ludzkich – wolontariuszy, a ilość pracy w Azylu i poza nim – bo Azyl przenosi się do naszych domów, jest ogromna. Czasami żałuję, że nie da się tego ani pokazać ani opisać.
Gdyby ktoś chciał poświęcić chociaż trochę czasu azylowym podopiecznym, prosimy o kontakt mailowy: ola.glowacka@azyl.torun.pl lub sms 600-825-554. 2-3 godziny wolontariatu tygodniowo to dla nas naprawdę dużo, a w obecnej sytuacji wyjątkowo dużo.
Więcej informacji z frontu już jutro.
cdn.
Brak komentarzy