Niedziela w Azylu minęła spokojnie.
Przez cały dzień było szaleństwo na wybiegu i w domu – z domu w tej chwili korzystają w ciągu dnia nasi interwencyjni podopieczni. Przedszkole (dzieci Mamički) i podlotki (dzieci Mammy) śmigają jak szalone. Mamička głównie je – może jeszcze kiedyś będziemy cieszyć się tym, jak biega po domu lub wybiegu, Mammę i Pebbe roznosi energia. Kuchnią w tym czasie rządzi Hula, która tylko czasami traci równowagę i na szczęście czuje się bardzo dobrze – Hula będzie przeszczęśliwa, kiedy w końcu wyjdzie na wybieg.
Ludzie sprzątają, sprzątają i sprzątają. Karmią. Głaszczą. Zachwycają się i wyzłośliwiają – Królowa codziennie musi wysłuchiwać niewybrednych komentarzy o swoich biodrach i falujących kształtach, ale już ustaliliśmy, że zawsze może wystąpić przeciwko Fundacji z pozwem o naruszenie dóbr osobistych i będzie miała pełnomocnika pro bono! Ludzie cieszą się też jak dzieci huśtawką, wylewają swoje smutki w królicze futra i naładowują własne baterie. Króliki robią sajgon – w domu i na wybiegu, notorycznie wylewają herbatę z kubków postawionych na ziemi (tak jakby człowiek nie mógł się nauczyć, że kubków nie stawia się na ziemi), podgryzają i szturchają nosami, żeby zwrócić na siebie uwagę. I kopią nory, w których potem śpią – dzisiaj Landrynka spała w jednej z głębokich dziur (innej niż ta na zdj. na naszym fb) w pozycji na plecach, z głową w dziurze i łapami u góry…- zabrakło chwili, żeby zrobić zdjęcie!
Równolegle toczy się też inna azylowa rzeczywistość, ale to już historia na inną książkę 😉
Dzisiaj zostawiamy Was w doborowym towarzystwie (poniżej). Jutro trzymajcie bardzo mocno kciuki za naszą wizytę u Doktora.
cdn.
Brak komentarzy