Środa minęła w Azylu spokojnie.
Birmit i Bursztyn – chłopaki z Kwidzyna czują się dobrze. U Bursztyna rana będzie się jeszcze długo goić, ale póki co jest ok. W przypadku Birmita rana po pogryzieniach zagoiła się bardzo ładnie, ale są miejsca – małe zgrubienia, którym będziemy się bardziej przyglądać.
Boski stabilnie (odpukać!) i tylko tyle, bo zaraz coś wymyśli. W każdym razie zwiększenie wieczornej dawki leków na serce to był dobry pomysł.
Franek przestał się ślinić. Pięknie je papkę – i tylko papkę, ale to samodzielnie i z niecierpliwością czeka na nową porcję.
Mystique po ostatnim zabiegu jest w dobrej formie. Wydaje się, że udało nam się wyjść z tego obronną ręką.
W ślady Franka poszła też Raduga, która również zaczęła jeść samodzielnie rodi instant. Raduga jest złośnicą i póki co nie toleruje za bardzo człowieka, ale teraz najważniejsza jest jej rekonwalescencja po zabiegu i jak u Franka skuteczna walka z ropą.
Profesor X ma (i będzie miał dziurę w nosie – jakkolwiek dziwnie to brzmi), ale zakończyliśmy leczenie i narazie nie dzieje się tam nic niepokojącego.
Sheldon jest stabilny. Nie je samodzielnie (nic nowego), robi mikro bobki, cały czas słychać przelewanie w j. brzusznej, ale trzyma prawidłową temperaturę i pozwala się ładnie karmić. Póki co tyle, aż tyle nam wystarczy.
Vileda czuje się ostatnio lepiej. Jest mniej nerwowa. Ma zdecydowanie większy apetyt i robi ładne bobki. Łapy goją się.
Wolverine ok! Tył zaczyna już pięknie zarastać sierścią.
Wyciorkowi łzawi lewe oko. Na szczęście bez ropnej ani mlecznej wydzieliny. Może to tylko chwilowy problem. Zobaczymy. Poza tym stwór czuje się dobrze i jest trudny do okiełznania.
itd. itd. itd.
Poza tym dzisiaj Boski, Inez i Zełka zadbali o swój wygląd!
cdn.
Brak komentarzy