Kiedy w poniedziałek 3 tygodnie temu Pasikonik miał operację, zaczynałam kolejny zeszyt, w którym robię szczegółowe notatki z każdej wizyty. Na okładce tego zeszytu widnieje napis: it always seems impossible until it’s done. Znamienne słowa…
Po raz kolejny nie wiem jak do końca opisać stan Pasikonika.
Wczoraj Doktor zaczął zbliżać do siebie skórę na brzuchu – rana wciąż jest i będzie jeszcze bardzo długo otwarta (gdybyśmy ją zaszyli, za chwilę mogłoby dojść do nawrotu infekcji ropnej), ale jej brzegi są bliżej siebie. Jaki był powód takiej decyzji? Tak duża rana jest dla organizmu ogromnym wyzwaniem, a silny miejscowy stan zapalny może prowadzić do gorączki. Z uwagi na to, że rana goi się prawidłowo i jest sucha, mogliśmy się na to zdecydować.
Wczorajszy zabieg na pewno nie wpłynął szczególnie dobrze na to, jak Pasikonik się porusza, bo skóra jest dość napięta, tylne łapy mają mniejszy rozstaw i przez to Pasikonik może mieć problemy z wstawieniem z pozycji leżącej. To oznacza, że trzeba go jeszcze bardziej pilnować i mu w tym pomagać…
Zbliżenie skóry nie dotyczyło oczywiście rany na wysokości przedniej łapy i klatki piersiowej – tam rana jest wciąż w pełni otwarta, bo musimy mieć cały czas pełen dostęp do przedniej łapy z obu stron – od dołu i od góry. Tydzień temu to w tych okolicach szalał ropny stan zapalny.
Jak jest teraz? Jest nieporównanie lepiej. Ropa sączyła się zewsząd, jeszcze w weekend wokół łapy było ciężko, dzisiaj jest prawie sucho. Obrzęk łapy jest coraz mniejszy.
Pod postem dotyczącym zabiegu Pasikonika sprzed 3 tygodni pojawiło się pytanie, czy u Pasikonika mieliśmy do czynienia z martwiczym zapaleniem powięzi (kiedy jak usłyszałam: bakteria zjada ciało). I tak i nie, ponieważ niestety stan zapalny obejmował nie tylko tkankę podskórną, ale i tkankę mięśniową (zdjęcia z ostatnich kilku tygodni nie oddają tego, czego nie widać, co się działo w głębokich przetokach wokół przedniej łapy). I w tym miejscu bez względu na wszystko do głowy przychodzą te słowa…it always seems impossible until it’s done.
Z temperaturą jest różnie, przynajmniej do wczoraj tak było. Zobaczymy jak będzie dalej.
Piszę o tym wszystkim z ostrożnością, bo trudno zapomnieć o sercu Pasikonika, które wczoraj wieczorem też dało o sobie znać. Cały czas boimy się, że o tym z czym mierzy/zmierzył się organizm Pasikonika, trudno będzie zapomnieć i inne powikłania mogą nas pokonać. I to jest w pewnym sensie jeszcze trudniejsze niż walka z czymś niemal niemożliwym do pokonania, z czym Pasikonik się tak mierzy.
Poza tym bez zmian. Karmienie, smakołyki, vibovit, wymiany opatrunków, okłady. I tak w trybie ciągłym.
I na koniec coś humorystycznego…- dobrze, że nikt tego nie nagra i nie wrzuci na fb, chociaż nagranie z łamania lodu (żeby Pasikonikowi było łatwiej zjeść) mogłoby być hitem internetów 🐇
wyposażenie naszej apteczki, czyli nowe zastosowanie dla tłuczka –
rozdrabnianie lodu na mniejsze kawałki
Wczoraj popołudniu pojawiliśmy się razem z Hambre i Cha-chą w Fundacji Ważna Edukacja w ramach akcji Ściśle Fajne, aby opowiedzieć o swojej działalności i prawidłowej opiece nad królikami.
Po raz kolejny w ostatnim czasie wychodziłyśmy z zajęć bardzo podbudowane i mile zaskoczone – reakcją dzieci i zadawanymi przez nie pytaniami. Mamy nadzieję, że to, co robimy, będzie miało realny wpływ na zwiększenie świadomości, dotyczącej królików.
Na tego rodzaju zajęcia po raz kolejny pojechał z nami Hambre, ponieważ okazało się, że idealnie odnajduje się w takich sytuacjach. Hambre jest po prostu zadziwiający i zachwycający. Od razu wychodzi z transportera, biega, podjada, podkłada się pod ręce. Pokazuje też, że królik niepełnosprawny może żyć i bardzo dobrze funkcjonować.
Cha-cha potrzebowała więcej czasu na to, żeby odważyć się na wyjście z transportera, ale z czasem też poczuła się dużo pewniej i pokazała, że duży, hodowlany królik nie różni się niczym od królika miniaturowego i tak samo zasługuje na najlepszą opiekę.
dziękujemy za zbiórkę i idealne prezenty ❤️
Więcej informacji z frontu już jutro!
Brak komentarzy