Wczorajszy dzień był dla nas bardzo stresujący, a żebyście nie stresowali się razem z nami, nie zdradziliśmy Wam w pełni naszych planów.
Od kilku tygodni planowaliśmy kastrację u Pasikonika. Niestety jego zachowanie w ostatnim czasie zaczęło wymykać się spod kontroli. Pasikonik zaczął gwałcić wszystko i wszystkich, wybierając za swój cel również nogi wolontariuszy. Był koszmarnie pobudzony, a to nie służyło pracy jego serca. Za każdym razem, kiedy się ekscytował i nakręcał, gorzej oddychał, dlatego nie mogliśmy już czekać.
Z uwagi na pracę serca Pasikonika, w jego przypadku kastracja była zabiegiem wyjątkowym.
Zabieg odbył się w ciągu dnia. Jak zawsze w przypadku królika chorego narkoza była odpowiednio zmodyfikowana – obrazowo można to opisać tak – Pasikonik otrzymał narkozę na 1/2 masy swojego ciała. Zasnął idealnie. Wybudził się prawidłowo. Podczas naszej wieczornej wizyty u Doktora Pasikonik już zachowywał się jak na niego przystało, czyli kręcił i delikatniej niż zwykle, ale siał zamęt.
Dzisiaj Pasikonik czuje się dobrze. Je (dużo je, a nawet bardzo dużo), bobkuje i dużo się myje, oczywiście leżąc, bo tak jest najwygodniej. Oddycha tak jak zawsze, ale jest stabilnie. Wkrótce wróci do DK.
Zabieg Pasikonika to był wstęp do wieczornej wizyty, na którą zaplanowane były kolejny zabiegi, w tym Boskiego oraz Quinna.
***
Boski ma już ok 8 lat. Od kilku lat żyje z kardiomiopatią, a niedawno doszły problemy z nerkami. Kolejny zabieg nad nami wisiał i nie mogliśmy już go odkładać na później.
Wczoraj Doktor usunął Boskiemu siekacza, który rósł poziomo w kości szczęki i był widoczny wyłącznie na rtg. Jego usunięcie było bardzo inwazyjne, ponieważ najpierw Doktor musiał się do niego dostać. Na szczęście ząb udało się wyciągnąć w całości. Poza tym Boski stracił 2 bardzo przerośnięte dolne zęby policzkowe po lewej stronie, które tak jak siekacz mogły mieć wpływ na problem z okiem. Udrażnianie lewego kanalika łzowego (u Boskiego nawet to nie jest proste) było już tylko kropką nad i, ale po wszystkim Boski był mocno zmaltretowany. Do tego wszystkiego u Boskiego zaczynają się pojawiać problemy z pododermatits na skokach i zasłużył na opatrunki.
Z samej narkozy Boski wybudził się szybko. W nocy czuł się bardzo źle, ale w ciągu dnia było już dużo lepiej. Boski wrócił do Florydy i w domu poczuł się swobodnie. Poza tym w domu mógł się przytulić do Florydy.
Boski otrzymuje dodatkowy arsenał leków. Całkiem ładnie je samodzielnie. Jest bardzo dzielny.
Niestety w weekend zauważyliśmy, że u Quinna niedaleko miejsca po kastracji pojawiła się zmiana podskórna, wskazująca na ropień. Okazało się oczywiście, że to ropień, który powstał w okolicy powrózka, a przy ujściu do j. brzusznej była inna niewielka zmiana, z której powstałby za pewne kolejne.
Zabieg przebiegł bez problemu. Quinn czuje się po zabiegu dobrze.
Gwiazdka czuje się dobrze, ale zgodnie z planem chcemy w najbliższych dniach podjąć się zamknięcia przetoki do j. ustnej. Z uwagi na rozmiar j. ustnej Gwiazdki i samej przetoki będzie to bardzo trudne zadanie, ale zobaczymy jaki będzie efekt.
U Nami i Poppy bez zmian. Dziewczyny czują się dobrze, a my dalej kontynuujemy dotychczasowe postępowanie.
Świstak grymasi z apetytem, ale po zabiegu wszystko wygląda coraz lepiej. Poza tym mimo wszystko Świstak przybrał 50 gramów w stosunku do czwartku i brakuje mu jeszcze 50 gramów do jego idealnej wagi.
Wczoraj wykastrowany został Kapiszonek, a dzisiaj Flamenco.
Więcej informacji z frontu już jutro!
etc.
1 Komentarz
Uuu! Rzeczywiście, przeżycia raczej ekstremalne 🙂 Trzymam kciuki za wszystkie uszy 🙂