Z życia Azylu

Środa (22.01.2020 r.)

22 stycznia 2020

Wahałyśmy się, czy o tym napisać. Ale nie mamy już wyboru. Będzie długo i bez fajnych zdjęć.

Gdy w niedzielę 5 stycznia dostałyśmy informację o królikach przebywających w kościele i mających trafić jako nagrody w konkursie w ręce dzieci, nie sądziłyśmy, że będzie to jedna z najtrudniejszych emocjonalnie spraw, z jakimi przyszło nam się zmierzyć.

Wiecie dlaczego? Bo spadła na nas ogromna fala hejtu, a absurd nadal goni kolejny absurd, mimo, że minęły już ponad 2 tygodnie.

Opiszemy po kolei, co się działo.

Niedziela, 5 stycznia
Rano dostajemy przez wiadomości na FB informację o królikach w kościele przeznaczonych na nagrody w parafialnym konkursie z okazji Święta Trzech Króli. Informacje dostajemy z trzech niezależnych źródeł, w tym od lokalnego oddziału TOZ, do którego sprawa również została zgłoszona. Pod postem na Facebooku parafii już dzieją się nieprzyjemne rzeczy tzn. jest wiele głosów krytycznych odnośnie pomysłu darowania królików w nagrodę, ale też kilka czysto hejterskich komentarzy godzących w obrońców zwierząt. Nie mamy czasu jednak zajmować się postem na facebooku, który zresztą zostaje zaraz usunięty.

Po południu jedziemy do parafii (mamy około 40 kilometrów). Przeczekujemy mszę i ślub, aby porozmawiać z proboszczem. Króliki są w zagrodzie koło ołtarza – małe i wystraszone. Po blisko 2-godzinnej, trudnej rozmowie, dochodzimy do porozumienia – króliki zostaną nam przekazane, a osoby, które wygrałyby je w konkursie, mają skontaktować się w sprawie adopcji i, jak mówi sam proboszcz, jeśli zaakceptują nasze warunki, dostaną króliki. Idziemy po transportery, w międzyczasie wpadamy na pomysł, żeby przekazać azylowe kalendarze – fajna nagroda dla dzieci za ich prace (które były naprawdę piękne!). Wracamy do gabinetu proboszcza, który poleca wikaremu, żeby wydał nam króliki. Razem z wikarym idziemy do kościoła. Pakujemy króliki, wikary daje nam jeszcze karmę i poidło i odprowadza nas z kościoła. Czekamy ponad godzinę na przyjazd Ady i Piotra, którzy na naszą prośbę jadą do Azylu i przywożą kalendarze. Kiedy przyjeżdża idziemy do kościoła, gdzie odbywa się wieczorna msza i na zakrystię; Przychodzi proboszcz i dwaj księża. Dajemy kalendarze i wizytówki z kontaktem. Wszystko wydaje się być w porządku. My też chcemy być w porządku.

Publikujemy też post na facebooku, w którym opisujemy, że sprawę udało się załatwić polubownie, z czego się bardzo cieszymy. Przez cały wieczór moderujemy komentarze pod postem – atakujące zarówno nas jako organizację, jak i kościół jako instytucję.

Poniedziałek 6 stycznia Trzech Króli
Około 11:20, czyli po zakończeniu mszy, podczas której było ogłoszenie wyników konkursu, zaczynają dzwonić telefony. Pierwsza kobieta przekazuje telefon drugiej. Słyszymy krzyki i pretensje, że mamy zaraz tam być albo one zaraz przyjadą. Telefony są napastliwe. Rozmówcy mówią, że wtargnęłyśmy do kościoła i bez wiedzy księdza zabraliśmy króliki. Ola proponuje im umówienie się na spotkanie od piątku do niedzieli, ale rozmowa kończy się trzaśnięciem słuchawką.

Chwilę potem dzwoni człowiek powołujący się na swoje stanowisko i krzyczy, że nas zniszczy, grozi sądem, policją, urzędem skarbowym, pyta o podstawy prawne – Ola wyjaśnia sytuację…W trakcie rozmowy dzwoniący się uspokaja i mówi, że proboszcz przedstawił to inaczej, że zabraliśmy króliki bez jego wiedzy. Rozmowa kończy się spokojnie.

Nie wiemy, jak sprawa została przedstawiona podczas mszy, ale uważamy, że była pokazana bardzo nieprzychylnie wobec nas, skoro spotkała się z taką reakcją.

Czwartek 9 stycznia
W Azylu pojawia się proboszcz, któremu towarzyszy członek organizacji prozwierzęcej (nie wiemy niestety jakiej). Dziewczyny dzwonią po Olę, która wychodzi z pracy i oddzwania do proboszcza. Rozmowa jest dość nieprzyjemna. Proboszcz mówi, że nie mamy żadnego dokumentu na króliki, zaś Ola tłumaczy, że króliki nie były odbierane w trybie ustawy o ochronie praw zwierząt tylko dobrowolnego przekazania. W końcu proboszcz przyjeżdża do Azylu i podpisuje zrzeczenie na piśmie. Przeprasza nas i mówi, że nie odpowiada za zachowanie parafian w stosunku do nas. Wszystko wydaje się być ponownie w porządku.

Wtorek 21 stycznia czyli dziś
Kiedy myślimy, że już po wszystkim i nie chcemy wracać do tej sprawy, Ola odbiera telefon z Tygodnika Poradnik Rolniczy, że w Golubiu-Dobrzyniu krążą słuchy, że skoro odebraliśmy (sic!) króliki z kościoła, to będziemy też odbierać zwierzęta rolnikom. Jakkolwiek absurdalne nie byłoby to założenie, umawiamy się na rozmowę z dziennikarzem w tej sprawie.

Skąd to ponowne zainteresowanie i nadinterpretacja naszych działań? Otóż ma to na pewno związek z ostatnimi doniesieniami o pracach nad nowelizacją ustawy o ochronie praw zwierząt i ograniczeniu praw organizacji prozwierzęcych do odbiorów czasowych.

Jak można sytuację nagród w kościele połączyć z tą sprawą? Nie wiemy. Wiemy na pewno, że nie jesteśmy niczyim wrogiem. Dbamy przede wszystkim o dobro zwierząt i to po ich stronie stoimy. A to, że ktoś upatruje w nas wroga – cóż, obecnie to bardzo popularne. Znaleźć sobie ofiarę, manipulować i dopisywać jej czyny, których nie popełniła. Swoją drogą przypominamy, że zarówno pomówienia (oskarżanie o kradzież), jak i nękanie są karalne.

***
Reasumując:
1. Nie ukradłyśmy zwierząt. Byłybyśmy zaiste geniuszami zbrodni czekając na miejscu kilka godzin, oferując przeprowadzenie adopcji, przekazując w zamian kalendarze oraz pisząc później w sympatycznym tonie post na FB, że zwierzęta zostały nam przekazane w ramach ugody.

2. Nie odebrałyśmy królików w trybie ustawy o ochronie praw zwierząt i w asyście policji – zwierzęta zostały nam przekazane. Nie stwierdziłyśmy rażących zaniedbań (w kościele był hałas, zwierzęta były przestraszone, ale to wszystko) – nie o to w tej sprawie chodziło, tylko o przedmiotowe potraktowanie królików.

3. Rodzinom, które wygrały konkurs, zostały przedstawione warunki adopcji. Nadal są aktualne. Króliki wciąż przebywają pod naszą opieką. Są w trakcie leczenia kokcydiozy, z którą do nas przyjechały (częste u młodych królików ze sklepów zoologicznych i hodowli).

4. Posiadamy podpisane zrzeczenie na króliki.

5. Nie zamierzamy robić nalotów na okolicznych rolników i zabierać im zwierząt. No, chyba że dostaniemy informację, że przetrzymywane są w rażąco złych warunkach. Wtedy musimy to sprawdzić, ponieważ dbanie o dobrostan zwierząt jest naszym celem statutowym. Od kontroli do odbioru jest jednak długa droga.

ZWIERZĘ NIE JEST RZECZĄ. I tego dotyczy ta sprawa.

***

Do dzisiaj nie miałyśmy świadomości jak bardzo naraziłyśmy się pewnym grupom społecznym i w jakim świetle jesteśmy przedstawiane. Niestety wygląda na to, że to dopiero początek. Nie przypuszczałyśmy, że ta historia rozwinie się w taki sposób, że będziemy linczowane przez grupy, które traktują nas jak zagrożenie dla swoich interesów (rolnicy i hodowcy) i dla swojej wiary. I że to osiągnie taki poziom – poziom nienawiści.

Jesteśmy zmęczone, ale nie mamy wyjścia i nie odpuścimy. Wiemy co robimy i dlaczego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Jako ludzie i jako Fundacja. Trafili na zły grunt. W końcu jesteśmy EKOTERRORYSTKAMI a to zobowiązuje.

3 króliki i taki efekt. Mamy tę moc.

Tictacowi również opadła głowa z wrażenia

IMG_3381

3 komentarze

  • Odpowiedź Adam 25 stycznia 2020 at 01:56

    Dużo wytrwałości i siły życzę. Choć hejtu była cała masa – co dla mnie było szczególnie niezrozumiałe, że płynął od ludzi ponoć wierzących – zrobiłyście wszystko co było możliwe aby tego uniknąć i jednocześnie zadbać o zwierzaki. Nadal nie mam pojęcia jakim cudem pomoc zwierzakom została uznana za atak na instytucję kościoła. Inna sprawa, że gdyby zwyczajnie ktoś pomyślał i przyznał, że zrobił coś głupiego czyniąc ze zwierząt nagrody w konkursie, ludzie nieco inaczej może by na to spojrzeli. Zamiast tego padło sporo dziwnych oskarżeń ze strony wiernych i kapłanów. To przykre i pokazuje ile pracy jeszcze przed takimi organizacjami jak wasza, aby ludzie zrozumieli najprostszą sprawę – że zwierzęta to nie przedmioty, ale żyjące i czujące stworzenia.
    Dobrze, że jesteście.

  • Odpowiedź Jolanta 23 stycznia 2020 at 12:35

    Kochane!! Tak trzymać i nie odpuszczać. Niestety „kościółkowe” i zakłamane france są najgorsze! Bardzo mi przykro, że musiałyście tyle przejść. Myślę jednak, że było warto i biedne maluchy są wdzięczne. Sprawę hejtu można zgłosić do Prokuratury. Pozdrawiam i całym sercem popieram Wasze działania

  • Odpowiedź Ninka 23 stycznia 2020 at 11:44

    O, kurczę (mocniejsze wyrażenia sobie odpuszczę). Niestety, dochodzą teraz do głosu grupy, dla których zwierzęta liczą się tylko tyle, ile przynoszą zysku. Wystarczy popatrzeć na projekt ustawy o ochronie zwierząt, a szczególnie na ludzi(?), którzy są doradcami przy pracach nad tą ustawą. Jest źle, bo obrońców praw zwierząt sprowadza się do poziomu oszołomów, a przede wszystkim wrogów. A skoro wróg, to trzeba z nim walczyć i to wszystkimi możliwymi sposobami, co jak widać właśnie się dzieje. Będzie ciężko, ale też wielu ludzi jest po waszej – naszej! – stronie i oby ich było coraz więcej. Powodzenia!

  • Skomentuj Ninka Anuluj

    *