Fotograficznie, Z życia Azylu

Wtorek (6.08.2019 r.)

6 sierpnia 2019

Wczoraj przed południem pojechałyśmy z Kasztanką na kontrolne badanie krwi. Wtedy jeszcze nie myślałam o tym, że to będzie ostatnia wizyta u Doktora, chociaż tak naprawdę już rano pojawił się kolejny kryzys. Po nocy w klatce były w miarę normalne bobki, ale rano wszystko co Kasztanka zjadła, wydaliła w nieprzetworzonej postaci, co wskazywało na to, że już nie trawi pokarmu. Podczas wizyty okazało się, że znowu pojawił się stan zapalny jelit, a Kasztanka straciła 150 gramów wagi – w zasadzie to co przez 2 tygodnie udało nam się uzyskać wręcz katorżniczą pracą. Kasztanka była bardzo spokojna, ale co wtedy wydawało się najważniejsze w pełni stabilna oddechowo. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na podłączenie Kasztanki pod kroplówkę. Odeszła dosłownie 1-2 minuty później. To była chwila.

DSC04067

Sekcja Kasztanki potwierdziła niewydolność wątroby – marmurkowa wątroba rozpadała się w rękach, ale okazało się, że wątroba była również zajęta przez proces ropny, a na innych narządach widoczny był włóknik. Od czasu ostatniego oczyszczania oka Kasztanka otrzymywała penicylinę – to co działo się w oczodole, a potem z raną było wręcz nienaturalne, ale jej organizm nie był w stanie zwalczyć infekcji. Już 2 tygodnie temu to wiedzieliśmy, kiedy okazało się, że ma bardzo niski poziom krwinek białych. Niestety mimo podawania leków, w tym 3 dawek zylexisu, organizm Kasztanki nie zaczął się bronić. W badaniach krwi, które odebraliśmy dzisiaj, poziom WBC wynosił 1,16 – norma to 3-11, czyli był jeszcze 2-krotnie niższy niż 2 tygodnie temu.

Dzisiaj nie ma to już żadnego znaczenia, ale dzięki erytropoetynie poziom krwinek czerwonych, hematokrytu i hemoglobiny znacznie wzrósł i mieścił się w normie. Wskaźniki wątrobowe również się poprawiły. Niestety niewiele to już zmieniło.

Na śmierć Kasztanki nie patrzę jak na wybawienie od cierpienia. To były trudne tygodnie, choroba nigdy nie jest czymś dobrym, ale nie utrzymywaliśmy Kasztanki przy życiu dla zasady. Kasztanka była silna, spokojna, pogodzona z człowiekiem, który kiedyś był dla niej najgorszym zagrożeniem. Nie lubiła momentu wyjmowania z klatki czy wkładania do transportera, ale poza tym spędzała mnóstwo czasu poza klatką z przyzwoleniem na robienie wokół siebie całkowitego chaosu i jadła – nie samodzielnie, ale każdy kto wie, czym jest dokarmianie chorego królika, wie też, co oznacza ten moment, kiedy zwierzę odmawia przyjmowania takiego pokarmu, nie przełyka. I nie mam tu na myśli sytuacji, kiedy królik testuje cierpliwość opiekuna, wypluwając pokarm albo rzucając się na wszystkie strony – my ten etap przeszłyśmy. Piszę o sytuacji, kiedy organizm się poddaje i naprawdę nie możemy już w zasadzie nic zrobić, a my zbyt dobrze wiemy, jak to jest.

Żadna śmierć w Azylu nie jest łatwiejsza. Można starać się to oswoić, ale nie można się do tego przyzwyczaić, tym bardziej, kiedy jedna taka historia goni kolejną, kiedy towarzyszy nam świadomość tego, że przed nami jeszcze wiele takich historii, bo przecież w naszej pracy nie ma miejsca na idealistyczne myślenie, że to się już nie wydarzy. I wydarzyło się.

Letycja odeszła kilka godzin po Kasztance, już kiedy umierała Kasztanka trudno było mieć złudzenia…Dziewczyny siedziały pod kroplówką obok siebie. I znowu ściana. I znowu walka z wiatrakami. Jelita Letycji były posklejane, całkowicie posklejane. Jak to wytłumaczyć? Letycja poczuła się źle w piątek. Prawie 2 tygodnie wcześniej miała zabieg kastracji, po którym standardowo przez kilka dni otrzymywała leki na pobudzenie perystaltyki jelit. Jadła, robiła bobki. I nagle po takim czasie przyszedł kryzys, jeszcze wczoraj rano wydawało się, że jelit grube jest przeładowane, co całkowicie nie pokrywało się z tym, co działo się w weekend, a ostatecznie okazało się, że to nie było przeładowane jelito, a posklejane jelita. Nie było już szansy na nic, a w weekend nic nie wskazywało na to, że coś takiego się dzieje i nie było mowy o laparotomii, bo nie otwiera się królika profilaktycznie…Wczoraj mieliśmy pobrać Letycji krew, sprawdzić jak nerki  i wątroba. Nie zdążyliśmy.

DSC02088

Letycja była od początku taka delikatna, cicha. Po prostu kochana.Tak bardzo żałujemy, że nie zobaczymy jak się rozkręca na wybiegu, jak pojawia się u niej taka zwykła, królicza radość.

Kasztanka była artystką nie z tej ziemi, długo ekstremalnie trudną do opanowania, ale za to ją pokochaliśmy. Za ten jej charakter. Galopowanie po gabinecie Doktora, a nawet sposób okazywania niezadowolenia. Przez chwilę w jej klatce w Azylu gościły dziewczyny z ostatniej interwencji, ale od kilku dni klatka Kasztanki znowu była pusta i na nią czekała. Jeszcze wczoraj zostawiłam ją na liście…

Kasztanowcu…

***

Wczoraj wieczorem zgodnie z planem inni podopieczni Azylu pojechali na wizytę u Doktora, bo nawet najbardziej beznadziejny dzień nie oznacza, że możemy odłożyć pewne tematy na później.

Beza, Bonbon, Dio, Elias, Jolyne, Hiszpania zostali zaszczepieni na pomór drugiego typu rhd2.

Cecylka i Ptyś zaliczyli badania kontrolne. U Cecylki pojawił się wyraźnie obrzęk przy szwach, Ptyś bez zmian…- jedzenie? Bobki? Po co.

Baron i Hrabia zostali wykastrowani. Baron dodatkowo przeszedł zabieg usunięcia otorbionego ropnia podskórnego. Chłopacy czują się dobrze.

Wczoraj pobraliśmy krew od Zazu. W tym tygodniu badania krwi czekają jeszcze na pewno Jotaro, Lancelota i Ptysia.

Dzisiaj jak co wtorek u kilkoro podopiecznych Azylu robiliśmy kontrolne badania kału. Wszystkie wyniki były ujemne.

DSC06915

DSC06918

DSC06923

DSC06930

DSC06940

DSC06936

DSC06954

DSC06972

DSC06955

DSC06958

DSC06964

DSC06965

DSC07086

DSC07062

DSC07054

DSC06967

DSC07040

DSC06986

DSC06998

DSC06988

DSC07050

DSC07044

DSC07064

DSC07137

DSC07138

DSC07141

DSC07046

DSC07066

DSC07071

DSC07154

DSC07002

DSC07032

DSC07004

DSC07022

DSC07005

DSC07033

DSC07013

DSC07134

DSC07088

DSC07130

DSC07078

DSC07105

DSC07126

DSC07118

DSC07039

DSC07111

DSC07107

cdn.

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*