Nie było nas na blogu zaledwie 2 dni, a mam wrażenie, że minęło dużo, dużo więcej czasu. Dzisiaj spróbujemy zatem nadrobić zaległości z frontu szpitalnego.
Pasikonik czuje się lepiej, co najważniejsze ma znacznie lepszy apetyt. Nadal jest dokarmiany, ale już nie w tak często i w takich ilościach jak przez pierwszy tydzień po operacji. Tak czy inaczej dokarmianie wielkoluda było skuteczne, ponieważ Pasikonik od operacji przybrał na wadze 150 gramów i to nie 150 gramów ropy.
Rana pod brodą wymaga oczyszczania jodyną, co nie jest najłatwiejszym zadaniem, bo zapanowanie nad siłą Pasikonika przez jedną osobę to wyczyn. Pasikonik jest co prawda dość cierpliwy, ale bez przesady.
Rana na łapie będzie się jeszcze długo goić, szczególnie w nieszczęsnym miejscu, jakim jest kolano. Ranę oczyszczamy rivanolem i dodatkowo smarujemy granugelem, żeby przyspieszyć gojenie. Odkryte kolano nie wygląda szczególnie sympatycznie, ale najważniejsze jest to, żeby nie było ropy.
Odkąd Pasikonik do nas trafił, wspominałam o jego oddechu. Początkowo trudno było ocenić, czy nie jest to np. kwestia bólu albo stresu, ale z każdym kolejnym dniem po zabiegu utwierdzałam się w przekonaniu, że nie.
Wczoraj wykonaliśmy u Pasikonika echo serca. Wynik – kardiomiopatia rozstrzeniowa. Bardzo mocno powiększona lewa komora, prawa również. Serce Pasikonika bije podobnie do serca Hummi – w szalonym tempie, jeśli nie gorzej.
Zobaczymy jak Pasikonik zareaguje na leczenie, czyli cardisure, enarenal i furosemidum dwa razy dziennie, ale miejmy nadzieję, że uda nam się jak najdłużej nad tym panować.
***
Pasikonik dołączył do Boskiego, Bruno i Hummi. Bruno po wprowadzeniu leczenia czuje się o niebo lepiej – całkowicie ustąpił u niego kaszel, Boski to trochę inna liga, bo leczony jest już od kilku lat i mamy za sobą kilka porządnych kryzysów, Hummi jest leniwcem i głównie śpi, je i oddaje się głaskaniu, ale czasami też potrafi po swojemu zaszaleć.
Cha-cha po hardcorowym zabiegu z zeszłego tygodnia czuje się bardzo dobrze. Ropy brak. Tak, jakby nic się nigdy nie wydarzyło…
Boski jak to Boski. Oko po 2 dawkach gentamycyny zagałkowej wygląda lepiej, ale oczywiście standardowo daleko mu do ideały. Póki co wstrzymujemy się z kolejnymi dawkami antybiotku podawanego zagałkowo, bo znamy Boskiego i wiemy, że nigdy nie będzie idealnie (Boski ma zwapniały kanalik łzowy), dlatego z taką formą leczenia zawsze czekamy na kolejny kryzys.
Oddechowo stabilnie. Wczoraj Boski nawet zrobił kilka podskoków na wybiegu – jak na niego to dużo, ale nauczył się od żony, bo podobno ostatnio Floryda robiła rajdy między domem, a wybiegiem z seriami piruetów w tle…
Cecylka czuje się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Zaczęła ładnie jeść, pojawiłī się też bardzo dobre bobki i to by było na tyle…Doktor w poniedziałek wyczuł u niej w j. brzusznej zmianę, która niestety może być zmianą przerzutową w stosunku do pierwszego ropnia (dla przypomnienia przy okazji kontroli przed zabiegiem kastracji okazało się, że Cecylka ma w j. brzusznej dość duży, otorbiony ropień). Najprawdopodobniej w czwartek Cecylkę czeka zabieg.
Halva jako jedna z niewielu w poniedziałek zlitowała się nad nami. Co ciekawe jej zęby na RTG co do zasady nie wyglądają źle – 1 z zębów mógł przyczynić się do powstania zmiany przy żuchwie, ale w poniedziałek w j. ustnej nie było ropy, a Halva przestała się ślinić. Poza tym okazało się, że zmiana przy uchu to nie ropień, zaś powiększony węzeł chłonny. Biorąc całokształt pod uwagę, wolimy tę wersję.
Halva nie wygląda oszałamiająco, jednak poza klatką czuje się dość dobrze. Jest jeszcze dokarmiana, ale co ciekawe dzisiaj na wybiegu z apetytem jadła siano.
Zobaczymy jak w najbliższych dniach będzie rozwijać się sytuacja z Halvą. Póki co kontynuujemy antybiotyk i podawanie leku przeciwbólowego.
Iga po niedzielnym kryzysie w poniedziałek czuła się dobrze. Co więcej w poniedziałek wieczorem nie było u niej już śladu po zapaleniu jelit i nic nie budziło zastrzeżeń. Dla równowagi wczoraj Iga znowu miała znaczne wahania temperatury i tak w ciągu dnia w pewnym momencie temperatura podskoczyła do 40,3 st., a Iga znowu znalazła się w centrum uwagi. Po wtorkowym kryzysie Iga znowu wróciła do pełni formy. Apetyt, bobki, nastrój (jędzy) – dzisiaj wszystko było ok.
Igę czeka w najbliższych dniach badanie krwi. Zobaczymy czy coś w trawie piszczy.
Jaya od poniedziałku dostaje dodatkowo draxxin z witaminą C. Nie ma typowego kataru, ale w j. nosowej pojawia się ropa. Poza tym Jaya strajkuje z bobkami i apetytem, dlatego jest dokarmiana i otrzymuje leki na pobudzenie perystaltyki jelit.
Jolyne w poniedziałek pojechała do Doktora, bo…zrobiła się niepokojąco miła – możecie się śmiać, ale kiedy królik, który uciekał przed ręką, nie otwiera oczu, gdy się do niego podchodzi i zaczyna się go głaskać, nam zapala się lampka. Badanie kontrolne u Doktora Jolyne zaliczyła bez zarzutu, zresztą w Azylu też ma piękny apetyt i bardzo dobre bobki. Podsumowując, Jolyne po prostu się zmieniła. Teraz, kiedy ma na wybiegu swoją kopię, czyli naszą uroczą Helę (…- cholerę) widać to doskonale.
Wczoraj późnym wieczorem/w nocy u Jotaro została przeprowadzona laparotomia. Długo się nad tym zastanawialiśmy, ale badania krwi nie dały odpowiedzi na to, skąd problemy Jotaro z przybraniem na wadze i pojawiające się problemy z bobkami i z apetytem. Po poniedziałkowej wizycie w nocy z poniedziałku na wtorek Jotaro nic nie zjadła, nie zrobiła też żadnych bobków, dlatego postanowiliśmy to sprawdzić.
Na szczęście okazało się, że u w j. brzusznej u Jotaro nie ma żadnych patologicznych zmian, w tym np. zmian ropnych, ale mamy innych problem. Jej jelita są bardzo mocno przekrwione. To ciekawe, bo u Jotaro nigdy nie mieliśmy typowego zapalenia jelit – żadnych płynów, gazy itd., a jednak jelita nie wyglądają prawidłowo i nie funkcjonują do końca dobrze. Od wczoraj Jotaro otrzymuje dwa antybiotyki i oczywiście lek na pobudzenie perystaltyki jelit. Z uwagi na brak apetytu Jotaro jest też dokarmiana. Miejmy nadzieję, że wkrótce ruszy i się ustabilizuje.
Kea, czyli mniejsza siostra ze splay-leg jest niestety królikiem stomatologicznym. Ma bardzo duże korony zębów żuchwy i niewielkie, słabo widoczne korony zębów szczęki, co oznacza, że musimy wykonać u niej RTG głowy i sprawdzić jak wyglądają korzenie górnych zębów. Sprawa jest o tyle pilna, że u Kea mamy problem z łzawieniem lewego oka, a to może być następstwem przerośniętych korzeni zębów.
Poza tym Kea jest bardzo drobna – waży 950 gramów w sytuacji, gdy Loa waży 1,650 kg.
Zarówno Loa i Kea robią póki co bardzo drobne bobki, ale badanie kału nie wykazało obecności żadnych pasożytów wewnętrznych.
Ogólny stan zdrowia Loa w tej chwili nie budzi zastrzeżeń.
Zabieg stomatologiczny Markiza z przyczyn czasowych musieliśmy przełożyć na przyszły tydzień, ale musimy ogarnąć ten temat jeszcze przed wyjazdem Doktora.
Wedding jest zdrowym samcem. Zmiany na uszach to niegroźne pokleszczowe odczyny.
Badanie kału Weddinga dało wynik ujemny. Wedding został zaszczepiony na pomór i myxomatozę.
***
Wyniki sekcji zwłok Jive’a wskazały właściwie na jedno – niewydolność wątroby. Wątroba Jive’a, mimo jego bardzo młodego wieku była stłuszczona.
Jelita i żołądek były nieco wzdęte, ale nie wiemy na ile taki stan miał miejsce w nocy, a na ile zagazowanie było już pośmiertne.
***
Wczoraj Hula i Rumba zostały wykastrowane.
Razem z Kea na RTG musi pojechać znowu Pikard, bo zaczęło łzawić mu lewe oko. Poza tym Pikard czuje się dobrze, ale wiadomo jak to z nim jest…
Jutro wieczorem walczymy u Doktora.
W tym tygodniu oczywiście mieliśmy przyjemność przyjąć w Azylu kolejnych gości z różnych stron Polski – dziękujemy za wszystko!
p.s. dzisiejszy wpis jest wyjątkowo pozbawiony zdjęć, ponieważ internet postanowił utrudnić nam nieco życie.
1 Komentarz
Brak zdjęć mi nie przeszkadza (choć zawsze bardzo mi się podobają – są świetne). Łatwiej skupić się na informacjach 😀 😀 😀