W ten weekend mieliśmy przyjemność gościć w Azylu Nowożeńców ❤️
Lidię i Macieja
Alicję i Marcina
Dziękujemy za Wasze odwiedziny, ciepłe słowa i za to, że nawet w tak ważnym dla Was dniu pamiętaliście o Azylu, wybierając wsparcie finansowe dla Azylu zamiast kwiatów ❤️
Życzymy Wam wszystkiego, co najpiękniejsze ❤️
Razem z Lidią i Maciejem do Azylu wczoraj przyjechał Wedding – chłopak znaleziony dzień przed ślubem – stąd to cudne imię, cały w kleszczach…
Wedding ma na uszach dziwne, ropne (?) zgrubienia. Jutro zbada go Doktor, a my wiemy na pewno, że wesoły z niego chłopak.
Kea i Loa jutro odwiedzą Doktora, ale już dzisiaj wiemy, że ze splay-leg (nie tak zaawansowanym jak u Lancelota, który ma każdą kończyny w inną stronę) radzą sobie świetnie nawet na podłodze. Są niesamowicie rezolutne i trudno za nimi nadążyć (i za ich pomysłami również…).
Jaya jest zdecydowanie bardziej wycofana i zestresowana niż dziewczyny, ale miejmy nadzieję, że z czasem poczuje się lepiej – pewniej.
Ostatnie dni były (chciałabym, żeby faktycznie były…) wyczerpujące. Wyczerpujące jest życie w nieustającym stresie, w nieustającej gotowości, z gigantycznym poczuciem odpowiedzialności.
Pisanie o tym wszystkim jest nie mniej trudne, bo czasami łatwiej byłoby to po prostu przemilczeć i gdyby tylko była taka możliwość przespać.
Dzisiaj w nocy umarł mały Jive. Nie wiemy co się stało. Jutro zrobimy sekcję.
Halva mniej się ślini, ale to by było na tyle. Dzisiaj wyczułam u niej zmianę za uchem po tej samej stronie, gdzie ma zgrubienie tkanek przy żuchwie.
Iga w piątek wieczorem czuła się lepiej. Wczoraj rano źle – w ciągu dnia jej temperatura ze zbyt wysokiej zaczęła spadać w dół. Udało się to opanować i przez prawie dobę było nie najgorzej, teraz znowu jest gorzej.
Pasikonik nadal ma podwyższoną temperaturę i bardzo szybki oddech, ale w nocy zjadł dość dużo sam i dzisiaj wieczorem też podjadał sam. Chciałabym powiedzieć, że jest lepiej i że jest stabilnie, ale nie zaryzykuję, bo zaraz los mnie wyśmieje.
cdn.
cdn.
Brak komentarzy