Wczoraj u Amalii, Pikarda, Pumby i Tobiasa wykonaliśmy badanie RTG głowy, a u Amanity RTG kręgosłupa. Po Świętach badanie RTG czeka na pewno Amorena, Ancymonka i Bajkę, a badanie krwi Burbona – to w ramach zadań już zaplanowanych. RTG głowy w większości przypadków do baza do zabiegów stomatologicznych, ale też potwierdzenie dla tego, co zazwyczaj już wiemy. Króliki stomatologiczne rzadko kiedy przestają nimi być…
Pikard i Tobias mają za sobą kolejne zabiegi – znowu w parze.
U Pikarda w pon. pojawiła się niewielka ilość ropy w j. ustnej po prawej stronie – z lewą stroną zrobiliśmy porządek w styczniu. RTG pokazało, że u góry doszło do resorpcji części korzeni, a na dole przy korzeniach widać zmiany, wskazujące na to, że rozwija się tam stan ropny. Wczoraj Pikard stracił zęby policzkowe po prawej stronie. Miejmy nadzieję, że po długiej antybiotykoterapii procesy ropne u Pikarda uda się zatrzymać, tym bardziej, że zaledwie 3 tygodnie temu Pikard miał ropień pod żuchwą, teoretycznie niepowiązany z żadnymi zębami.
Tobias nie był wczoraj lepszy od Pikarda i pożegnał się z kolejnymi zębami policzkowymi – z jednej strony przy dolnych zębach po prawej stronie było widać zmiany ropne, z drugiej z górnymi wcale nie jest lepiej…Zęby pozrastane ze sobą korzeniami, koszmar do usuwania. 2 połączonych nie udało się wczoraj usunąć, bo w żaden sposób nie można było ich podważyć, a zabieg był już wystarczająco urazowy. Dodatkowo Tobias miał wczoraj po raz kolejny udrażniane kanaliki łzowe.
Tak jak u Pikarda również u Tobiasa wracamy do penicyliny, wprowadziliśmy też dodatkowo marbovet i oczywiście leki przeciwbólowe co 12h. Tobias dostaje również antybiotyk miejscowy do oczu.
Podsumowując, idealnie wstrzeliliśmy się ze szczepieniem, mając świadomość, że lepszego momentu nie będzie…dostaliśmy od nich dosłownie 2 tygodnie oddechu.
Pikard i Tobias po zabiegach czują się średnio dobrze, ale jak mieliby się czuć? Z bobkami nie ma szału, ale są. Panowie podjadali dzisiaj również zioła, a Pikard nawet współpracował przy karmieniu ze strzykawki.
U Amalki w tym tygodniu pojawiło się łzawienie z lewego oka, przy czym po lewej stronie Amalia nie ma już żadnych zębów – kiedy do nas trafiła walczyliśmy z mnogimi ropniami przy żuchwie po lewej stronie, a na początku tego roku z górnymi zębami policzkowymi i ropą, która zaczęła się między nimi pojawiać. Po ostatnim kryzysie w marcu wszystko było pięknie zagojone, a ropa już się u góry nie pojawiała. Niedawno się to zmieniło, a teraz mamy kolejny problem. Oko łzawi, a przy dotyku pod okiem Doktor wyczuł małe zgrubienie tkanek. RTG tylko potwierdziło przypuszczenie Doktora, że Amalii zaczyna tworzyć się ropień podoczodołowy. Niedrożony kanalik łzowy to już tylko dodatek.
Poza tym Amalka czuje się dobrze. Waży 1,550 kg, a na nią to bardzo dużo – rok temu ważyła 1,050 kg. Miejmy nadzieję, że do przyszłego tygodnia nic się nie wydarzy – w czwartek Amalkę czeka zabieg oczyszczania kości, udrożnienia kanalika łzowego etc., tymczasem wracamy do naszej przyjaciółki penicyliny.
Amanita bez zmian na lepsze. Traci na wadze, ponieważ traci mięśnie. Ma zmniejszony apetyt. Utrzymanie jej w czystości jest niełatwe. Amanita w niewielkim stopniu przemieszcza się po klatce. Sika pod siebie. To samo z bobkami – wszystko się do niej przykleja, a jej mycie jest znacznie trudniejsze niż np. Burbona chociażby z uwagi na jej wagę – łazienka po wizycie Burbona i Amanity wygląda gorzej niż oni przed myciem…
Dzisiaj wiemy już – niestety – co się dzieje z Amanitą.
U Amanity nie ma złamania kręgosłupa ani przerwanie rdzenia kręgowego. Nie doszło do żadnego typowego urazu, który mógłby doprowadzić do paraliżu. U Amanity mamy do czynienia ze zmniejszoną szparą międzykręgową przy kości krzyżowej – doszło do zmiażdżenia krążka międzykręgowego i tym samym zmniejszenia przestrzeni między kręgami, co skutkuje naciskiem na nerwy rdzeniowe – zmiażdżeniem nerwów. Taką diagnozę potwierdza też przebieg choroby. Wszystko zaczęło się od niewinnego unoszenia tylnej łapy, aby ostatecznie doprowadzić do utraty czucia w tylnych łapach. To nie było tak, jak czasami się zdarza – np. upadek królika z wysokości, uraz i natychmiastowy paraliż.
Jaka jest tego przyczyna? Bardzo możliwe, że tak jak często u psów ma to podłoże genetyczne – trzeba też brać pod uwagę samą budowę Amanity i z nieznanych nam powodów doszło do zmniejszenia szpary międzykręgowej przy kości krzyżowej, które ostatecznie doprowadziło do zmiażdżenia nerwów. Bez szans na uniknięcie tego i jednocześnie szansą pełnego powrotu do zdrowia.
Rokowania są bardzo ostrożne. Amanita dostaje leki. Teraz najważniejsze jest, żeby ustabilizowała się z jedzeniem. Do szczęścia brakowało nam tylko problemu z pęcherzem, w którym jest mnóstwo soli wapiennych i zanim Amanita będzie miała kamienie albo dojdzie do niedrożności musimy wprowadzić fitolizynę, która będzie u niej podawana raz dziennie – Amanita ma bardzo ciemny i gęsty mocz, a wydala go zdecydowanie za mało.
Teraz poza samym leczeniem najistotniejsze jest znalezienie najlepszego rozwiązania na zapewnienie Amanicie najwyższego komfortu życia, tak jak udało się to zrobić z Burbonem czy Lancelotem, co niestety nie będzie łatwe. Niewykluczone, że u Amanity będziemy rozważać zakup wózka – tak jak kiedyś dla Roosevelta.
W najbliższych dniach napiszemy więcej o potrzebach Amanity.
Zdjęcie Pumby Doktor oceni już w przyszłym tygodniu, bo wczoraj nie mieliśmy już na to siły.
Hummi czuje się dość dobrze. Wczoraj dostałą 2. dawkę iwermektyny. Łapa wygląda lepiej – tzn. dla osób nieprzyzwyczajonych wygląda paskudnie, ale nie ma ropy. Przynajmniej do czwartku pozostawiły w skoku przetoki, które są dziennie oczyszczane, tak, żeby nie doszło do ich szybkiego zamknięcia i stworzenia środowiska idealnego dla rozwoju ropy.
Zaraz Hummi czeka kolejny oczyszczanie. Dzisiaj wypada też kolejna dawka penicyliny.
W najbliższym czasie u Hummi wykonamy też badanie krwi, chociaż i tak otrzymuje już ornipural – mimo ładnego apetytu Hummi nie przybiera na wadze.
W czwartek do Doktora zabraliśmy również Bajkę, Dożynkę, Ellio, Louise, Orzechówkę, Petardę, Seras i Szelkę, ale o tym napiszemy w wieczornym wpisie na blogu (powiedzmy, że ten jest nocny…).
Ancymonek coś kombinuje i mocno mi się nie podoba, ale to też zostawimy na jutro. Obawiam się, że razem z Amalką trafią w przyszłym tygodniu na listę zabiegową…
Dzisiaj wykastrowany został Norton. Pozostali pacjenci pozabiegowi z tego tygodnia czują się dobrze, chociaż Besa trochę grymasi z jedzeniem i cały czas dostaje leki przeciwbólowe i metoclopramid.
w tym samym czasie w Azylu dzieje się magia…
i kiedy wracają wszystko jest gotowe…można zjeść i odpocząć 🐇
cdn.
Brak komentarzy