Lawrence miał wczoraj zaliczyć rutynową kontrolę u Doktora. W ostatnich dniach po kryzysie, który pojawił się u Lawrenca w połowie stycznia, nie było już śladu. Czyste oskrzela i płuca, czysty nos bez jakiejkolwiek wydzieliny – całkowity zwrot akcji w stosunku do tego feralnego dnia, kiedy Lawrence walczył z posocznicą. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że podczas wyjmowania go z transportera, wyczułam zmianę w okolicy gardła, zmianę, której wcześniej nie było i pojawiła się tak nagle, jak wcześniej 41 stopniowa gorączka.
Po badaniu nie mieliśmy wątpliwości, że to ropień. Ropień niezwiązany z żuchwą, umiejscowiony w okolicy tchawicy. Jak doszło do jego utworzenia? Kiedy kilka tygodni temu w ciągu zaledwie kilku godzin stan zdrowia Lawrenca uległ dramatycznemu pogorszeniu – wieczorem Lawrence było zdrowy, a rano miał gorączkę i silną duszność z gęstym wysiękim ropnym z nosa, wiedzieliśmy, że u Lawrenca musimy mieć do czynienia z jakimś stanem ropnym. Wtedy bakterie dostały się do krwioobiegu, Lawrenca uratowało natychmiastowe podanie gentamycyny. Lawrence po pierwszej dawce poczuł się znacznie lepiej, a w kolejnych dniach jego stan całkowicie się ustabilizował – zniknęły szmery oskrzelowe i ropny wysięk z nosa. Dla podtrzymania leczenia u Lawrenca utrzymaliśmy inny antybiotyk – draxxin. RTG klatki piersiowej nie wykazało żadnych zmian. Wiedzieliśmy, że może być jeszcze różnie, ale byliśmy dobrej myśli, aż do wczoraj. Bakterie, które wtedy krążyły po organizmie tym razem (cudem) nie weszły do krwioobiegu, ale doprowadziły do uformowania ropnia w takim, a nie innym miejscu.
Zabieg był z kategorii hardcore. Inger mogłaby konkurować z Lawrencem, chociaż teraz to Lawrence mógłby brać przykład z niej 🐰
Ropień wbił się w głębokie tkanki, otaczał żyłę jarzmową, nie można było usunąć go z torebką. Ropa była wszędzie, krew również. Zabieg wymagał ogromnej precyzji i dokładności. Doktor usunął zajęte ropą tkanki, oczyścił ranę i wyszył ją tak, żeby był do niej dostęp – nie było innego wyjścia, ponieważ ranę trzeba dezynfekować. Jakkolwiek to brzmi, nazwanie Lawrenca mianem królika z poderżniętym gardłem jest trafne.
Podsumowując, Lawrence jest zadowolony z przebiegu operacji. Je i bobkuje. Nie zauważył, że wczoraj był 3 łapami po drugiej stronie.
Doktor po raz kolejny wykonał fantastyczną pracę, a teraz potrzebujemy jeszcze trochę szczęścia, aby ropień się nie odnowił. Przed nami tygodnie – miesiące leczenia penicyliną, a póki co cały zestaw innych leków. Niedługo oczyszczanie rany. Oby Lawrence był cierpliwy, chociaż śmiem w to wątpić, bo jego zdaniem nic się nie stało…
W ciągu zaledwie 1,5 miesiąca Lawrence wczoraj 3. raz wygrał życie i niech bierze przykład z kumpli i z tego skorzysta.
Abisynia otrzymała wczoraj odroczenie laparotomii. Obrzęk wokół kikuta macicy zmniejszył się. Abisynia od czwartku przytyła 10 dag, poprawił się jej apetyt i bobki. Dzisiaj miała znowu trochę gorszy dzień, ale zobaczymy jak rozwinie się sytuacja.
Auriga tydzień po zabiegu kastracji czuje się bardzo dobrze. Oko po udrożnieniu kanalika łzowego również wygląda bez zarzutu.
U Bajki po zabiegu jest wszystko w porządku, ale za to zaczęło łzawić jej prawe oko (kiedy się zdenerwuje widać też trzecią powiekę) i niewątpliwie kwalifikuje się do tego, żeby sprawdzić wygląd korzeni jej zębów policzkowych, co oznacza, że Bajka (na pewno razem z Coccolino) szykuje się do wycieczki na RTG.
U Coccolino bez zmian. Zęby do kontroli i zapewne niedługo do korekty. RTG konieczne, bo Coccolino to królik z kategorii – prędzej czy później problemy z zębami eksplodują.
Fancy pojechała na kontrolę, a przy okazji zaliczyła strzyżenie 🐰 Fancy jest zdrową dziewczyną. Po ropniu okołopępkowym nie ma śladu. 1-1,5 miesiąca i nadejdzie czas na kastrację.
Havana już w czwartek jedzie do nowego domu, dlatego wczoraj pojechała do Doktora na kontrolę. Nasza arystokratka jest w bardzo dobrej formie. U Havany udało się wyeliminować u niej problemy z jelitami, z którymi borykała się przed przyjęciem do Azylu, zregenerować jej wątrobę i odbić do prawidłowej wagi. Jest dobrze.
Kevin czuje się lepiej. Ma lepszy apetyt i bobki. Zmiana jest, ale nie powiększa się – jest dobrze uformowana. Z uwagi na przebieg wczorajszej wizyty, zabieg Kevina przełożyliśmy na później (lista zabiegowa wciąż się wydłuża…).
Lancelot czuje się dobrze. Jego oskrzela są nie idealne, ale poza tym wszystko bez zarzutu. Kontrolnie wykonamy u Lancelota RTG klatki piersiowej.
Po czwartkowym zabiegu w dobrej kondycji jest też Shira. Rana po zabiegu będzie się pewnie dłużej goić, ale póki co jest ok.
Nasi chłopcy – Cyrylek, Eklerek i Newtonek po wczorajszej wizycie kontrolnej dzisiaj zostali wykastrowani. Wiemy, że trudno w to uwierzyć, ale maluchy, a raczej nasze wielkoludy – 800 gramów, 800 gramów i 1000 gramów, byli już w pełni dojrzali do zabiegu. Nic nie poradzą na to, że będąc dojrzałymi młodzieńcami wciąż wyglądają jak dzieci. Więksi nie będą.
Cyrylek
Eklerek
Newtonek
w Azylu
(czekamy na wiosnę)
3 komentarze
I ten wpis przypomina, że dawno nie było zamieszczanych żadnych rycerskich historii. Jak aktualnie wygląda życie dzielnego Lancelota?
A co tam u Sisley? Tak czekam i czekam na jakieś zdjęcie czy info.
Początek tego wpisu wygląda jak wstęp do nekrologu… Lawrence ma szczęście, że zawsze jak obok przechodzi kostucha w pobliżu jest ktoś, kto natychmiast go ratuje.