Miałyśmy nadzieję, że Mildred zaczeka i wiosną zdąży nacieszyć się wybiegiem, a potem przeprowadzi się z nami do domu, w którym zawsze będzie miejsce dla takich królików jak ona. Niestety dla niej było za późno.
Kiedy w niedzielę wieczorem stan Mildred tak bardzo się pogorszył, wątpiłam, czy przetrwa noc, ale przetrwała. W poniedziałek czuła się znacznie lepiej. Trzymała temperaturę, oddychała znacznie lepiej, nie krwawiła. Wieczorem byliśmy pełni nadziei. Stan Mildred w ciągu doby od niedzielnej wizyty znacznie się poprawił i wydawało się, że to, co najgorsze mamy już za sobą. Tak było również wczoraj w ciągu dnia. Prawidłowa temperatura, pierwsze małe bobki i ogromne niezadowolenie podczas karmienia i podawania leków – znak, że Mildred czuje się na tyle dobrze, żeby nie życzyć sobie współpracy z człowiekiem. Kiedy po 17 mierzyłam jej po raz kolejny temperaturę, termometr wskazał 39,2 st. Trzy godziny później wszystko się zmieniło. Mildred była zbyt spokojna. Temperatura – 37 stopni. Osłabienie. Wspomagany oddech. Powrót do sytuacji z niedzieli. Po podaniu kolejnej serii leków, w tym furosemidum, Mildred poczuła się lepiej. Zaczęła spokojniej oddychać, powoli odzyskiwała siły. Niestety poprawa trwała krótko i u Mildred znowu pojawiło się osłabienie. To była kolejna bardzo długa noc. Chwile poprawy przeplatały się z kolejnymi kryzysami. W końcu Mildred zasnęła.
Wyniki sekcji wykazały skrajną niewydolność wątroby – wątroba była marmurkowa, obecność 2 dużych ognisk ropnych w płucach oraz wodopiersie, z którym nie poradziło sobie już nawet furosemidum podawane co 4 godziny. Historia z kategorii 'bez szans’.
Mildred była z nami tylko ponad tydzień. Dobrze, że mieliśmy tych kilka dni i godziny, kiedy Mildred leżała wtulona w człowieka, spokojna i bezpieczna. I tak odeszła.
Czasami jest trudniej niż zwykle. I tak jest dzisiaj. Kochamy to, co robimy, cały czas jest w nas mnóstwo pasji, ale to wszystko ma swoją cenę. Psychiczną i fizyczną.
***
Dzisiaj rano Lawrence – chłopak z interwencji pod Augustowem, postanowił zwrócić na siebie uwagę. Ropny wysięk z nosa, ciężki oddech, osłabienie temperatura 41 st. Było z nim tak dobrze. Jak widać zbyt dobrze i do tego tylko powierzchownie – teoretycznie Lawrence był w najlepszym stanie z całej interwencyjnej 7.
Szybkie podanie gentamycyny i melovemu pozwoliło opanować sytuację. Okazało się, że Lawrence ma dodatkowo zapalenie jelit – niewątpliwie wtórne do stanu całego organizmu, który na co wskazywały objawy mierzył się z posocznicą. Lawrence, który nigdy nawet nie kichnął, nagle zaczął rzęzić jak motor i dusił się przy podawaniu leków. Chwilę wcześniej odeszła Mildred, więc przyszedł czas na to, żeby powalczyć o niego.
Jak do tego doszło? Wiedza i doświadczenie podpowiadają nam jedno – u Lawrenca możemy mieć do czynienia z wewnętrzynami zmianami ropnymi. Oby jak chociażby Kołysanka i on był w stanie sobie z nimi poradzić. Jedno jest pewne, gdyby dostał leki 1-2 godziny później…pewnie nawet nie zdążyłby ich dostać.
Teraz Lawrence czuje się lepiej. Je. Są bobki. Dostaje dożylnie antybiotyki. Do tego przeciwzapalny/przeciwbólowy – melovem, a my mamy nadzieję, że najgorsze za nami.
W poniedziałek u Shiny przeprowadzona została laparotomia. Nie chcieliśmy już dłużej czekać, ponieważ stan Shiny przez weekend nie poprawił się – brak apetytu i przelewające się od 2 tygodni jelita.
Wynik? Brak jakichkolwiek zmian ropnych i nowotworowych, za to jelita o fatalnej strukturze i jedyne co możemy to liczyć na to, że w końcu Shiny zatrybi.
Do bardzo intensywnego leczenia włączyliśmy jeszcze jeden lek, który odżywia kostki jelitowe. Poza arsenałem leków – dokarmianie.
Ofelia została w poniedziałek wykastrowana. Przeszła też zabieg plastyki okolic dróg rodnych – zmienione przez kiłę tkanki ostatnio coraz częściej krwawiły.
Po zabiegu Ofelia wybudzała się w wyjątkowo paskudny sposób, ale tutaj niewątpliwie widoczne były zmiany natury neurologicznej w zw. z encephalitozoonozą.
Poza tym Ofelia czuje się już całkiem dobrze.
W poniedziałek pod naszą opiekę trafiło 3 nowych podopiecznych.
Noa kontrolę pozabiegową zaliczyła bez zastrzeżeń.
https://flic.kr/p/2cRR66n
Melasa czuje się lepiej – je, bobkuje, przytyła 150 gramów, ale nadal otrzymuje melovem i szykuje się do korekty – i kastracji, bo jest bardzo mocno pobudzona hormonalnie.
U Liryki w poniedziałek pojawił się ropny wysięk z lewego oka. Kanalik jest niedrożny, a zęby Liryki nie są idealne, co oznacza RTG i zabieg – przy okazji zabiegu kastracji.
City została znaleziona obok kina Cinema City i przywieziona do Azylu.
Jest nerwowa. Ma nadwagę, wyraźnie wyczuwalną wątrobę i ostre krawędzie zębów policzkowych. Od poniedziałku City otrzymuje ornipural.
Otyłość ani nadwaga nie są urocze, ani śmieszne – są tragiczne w konsekwencjach.
Cotton i Shira przynajmniej przez kilka tygodni żyli na dworze. Ich wyłapanie nie było łatwe, ale udało się – Anita ❤️
Cotton jest królikiem o drobnej budowie, ale poza tym nic mu nie dolega.
Z Shirą jest gorzej. Jest wycieńczona, niedożywiona, ma potężne – przypominające guzy sutki z mlekiem.
I jest całkowicie przerażona.
Wczoraj Nówka została wykastrowana. Przeszła też korektę zębów.
***
Dom Królika. Dom wolontariuszy. Dom przyjaciół Azylu.
Razem możemy stworzyć to miejsce.
1 Komentarz
tak to jest jak ludzie wpierw kupuja krolika szybkoim sie znudzi igo wypuszczaja pozniej niestety w takim azylu jest za pozno zeby uratowac kroliczka niektorzy ludzie nie powinni miec zadnych zwierzat dzis bylam w zoologu kupic sianko dla mego krolika w tym czasie rodzice kupowali malego krolika dlasynka bo chcial byli zdziwieni ze krolika dlugo zyja (powiedzialam im ze mam krolikaprawie 9 lat) i ze trza szczepic masakra jakas powinien byc zakaz sprzedazy zwierzat w sklepach