W ostatnich dniach nasze myśli skupione są wokół sytuacji Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Toruniu, która ma ogromne znaczenie również dla przyszłości Azylu.
Wielu z Was zapewne podpisało petycję, wyrażającą sprzeciw wobec formy przetargu na prowadzenie toruńskiego schroniska. Wpis zamieszczony przez Agn na profilu Fundacji Hospicjum dla Kotów doskonale obrazuje to, z czym my – przyjaciele schroniska musimy się obecnie mierzyć. I chociaż staramy się zachować spokój, jest nam po prostu niewyobrażalnie przykro, że to co udało się stworzyć, dzięki niezwykle ciężkiej kierowniczki schroniska, pracowników i wolontariuszy, może zostać zniszczone.
Kiedy 10 lat temu zaczęłyśmy naszą współpracę z toruńskim schroniskiem dla zwierząt, nawet nie marzyłyśmy o tym, że kiedykolwiek powstanie miejsce, dedykowane bezdomnym królikom. Być może, gdyby nie obecna kierowniczka schroniska, Azyl w takim kształcie jak dzisiaj nigdy by nie istniał. W toruńskim schronisku nigdy nie było podziału na zwierzęta lepszej i gorszej kategorii. Kiedy pojawiłyśmy się w schronisku, miałyśmy mnóstwo zapału i chęci do działania i nic poza tym. Miałyśmy znaleźć domy dla dwóch królików, które przebywały wówczas w toruńskim schronisku, ale to był dopiero początek. Okazało się, że wokół jest wiele królików (nie tylko z Torunia), które potrzebują natychmiastowej pomocy i schronienia. W biurze schroniska zaczęły piętrzyć się klatki z królikami. Gdy było ich już zbyt wiele, pozwolono nam zająć jedno z pomieszczeń wykorzystywanych dotychczas przez pracowników. Tam schronienie znalazło kilkanaście królików z naszej pierwszej interwencji. Pomieszczenie było niewielkie, przechodnie i miało kultową wykładzinę dywanową, której walory użytkowe przy królikach i stosowanych jeszcze wówczas trocinach (tak było, to nie żart) były po prostu nie do przecenienia. Nie wiemy jak wytrzymywali z nami pracownicy schroniska, ale jedno jest pewne – mieli wobec nas anielską cierpliwość i chociaż prawie się nie znaliśmy, od początku mogliśmy na nich liczyć.
W grudniu 2011 r. dostałyśmy od kierowniczki schroniska zgodę na mały remont zajmowanego przez nas pomieszczenia. Dywanowa wykładzina zniknęła. Zrobiliśmy jakiś krok do przodu, chociaż wtedy jeszcze nic nie zapowiadało nadchodzących zmian.
W ostatnich dniach grudnia kierowniczka schroniska zaproponowała nam oddanie do użytkowania pomieszczenie, w którym powstał Azyl. Doskonale pamiętamy ten dzień. Naprawdę cieszyłyśmy się wtedy jak dzieci.
Wraz z początkiem 2012 r. zaczęliśmy remont i to była mała rewolucja. Było nas wszędzie pełno – było brudno i głośno, ale nigdy nie usłyszeliśmy jednego złego słowa, nawet wtedy kiedy wpadliśmy na pomysł, aby w 20 stopniowy mróz usuwać wielki bojler i przenosić kaloryfer, co wiązało się z pewnymi trudnościami dla schroniska..
Niedługo minie 7 lat odkąd istnieje nasz wymarzony Azyl. Przez ten czas bardzo dużo się działo. Zajęliśmy kolejne pomieszczenie, bez którego nie moglibyśmy przyjmować królików z interwencji czy też leczyć królików z myxomatozą. Ponad rok temu wyremontowaliśmy Azyl i stworzyliśmy kwarantannę. W międzyczasie przepiękny, pielęgnowany latami trawnik ze stokrotkami, który mijaliśmy idąc do Azylu, zniknął…(nie wiem jakim cudem nam to wybaczono…), ale za to podopieczni Azylu od kilku lat mają zewnętrzny wybieg.
Dzięki współpracy z toruńskim schroniskiem udało nam się pomóc ogromnej liczbie królików – dawno temu przekroczyliśmy już liczbę 1000 podopiecznych. Gdyby nie kierownictwo schroniska oraz jego pracownicy, na których naprawdę mogłyśmy liczyć w najróżniejszych sytuacjach, nie byłybyśmy w miejscu, w którym jesteśmy.
Dzisiaj nie wiemy, co przyniosą nam najbliższe tygodnie. Być może wszystko się zmieni i jak nigdy będziemy potrzebowali Waszej pomocy. Jeśli wydarzy się to, czego tak bardzo się obawiamy, zrobimy wszystko, żeby przemienić to w coś dobrego. Wiemy, że musimy sobie poradzić. Nie o Azyl martwimy się najbardziej – Azyl będzie tam gdzie my – wy i króliki.
Toruńskie schronisko to mimo skromnego dofinansowania z Urzędu Miasta jedno z najlepszych schronisk w kraju. To miejsce, które od lat tworzą ludzie mający odpowiednie kompetencje i ogromne doświadczenie w opiece nad zwierzętami. To miejsce, w którym spotykają się drogi wielu wolontariuszy i działaczy organizacji prozwierzęcych. Trudno pogodzić się z tym, że jedną decyzją w taki sposób – w takich okolicznościach – z takich powodów to wszystko może zostać zaprzepaszczone. Nikt na to nie zasłużył – ani zwierzęta, ani ludzie.
Brak komentarzy