Co jest najtrudniejsze w pracy ze zwierzętami? Kontakt z ludźmi.
Dzisiaj pod opiekę Azylu trafił nowy podopieczni – 5-letni samiec. Razem z nim oddano świnkę morską. Przyznam szczerze, że jeszcze nie otrząsnęłam się z szoku, związanego z przyjęciem tego duetu pod naszą opiekę.
Zwierzęta wbrew wcześniejszym ustaleniom zostały przywiezione do schroniska po godzinie 16, kiedy chwilowo nie było nikogo w Azylu. Na szczęście na miejscu był pracownik schroniska, który po wcześniejszym telefonie do mnie, przejął królika i świnkę. Kilka minut później odebrałam telefon od byłego już właściciela zwierząt, zbulwersowanego tym, że pracownik schroniska przyjmujący zwierzęta, był dla Pana Oddającego zwierzęta niemiły, a może niewystarczająco miły. Co za tym idzie Pan Oddający powziął poważne wątpliwości, co do tego, czy w takim miejscu – w miejscu, gdzie pracują tak niemili ludzie, jego zwierzęta otrzymają odpowiednią opiekę. Chociaż kilka godzin wcześniej Pan Oddający nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany tym, w jakich warunkach będzie przebywać jego królik i co się z nim stanie (a tym bardziej nie był zainteresowany losem świnki morskiej, o której oddanie zapytał mimochodem pod koniec rozmowy), podczas rozmowy o godz. 16:40 Pan Oddający żądał, aby pokazać mu w jakich warunkach będą mieszkały jego zwierzęta – zwierzęta, które do tej pory miały wszystko, bo Pan Oddający nie jest człowiekiem, który nie kocha zwierząt. Niestety do Pana Oddającego nie dotarł argument, że nikogo z Fundacji nie ma na miejscu, a o godz. 18 czy 19, kiedy w Azylu będą podawane leki, nie będziemy przyjmować „gości’ z zewnątrz (pomijam fakt, że nie mamy żadnego obowiązku poświęcać Panu Oddającemu swojego czasu, a życie w Azylu jest wyjątkowo transparentne i jeśli tylko ktoś wykaże minimum zainteresowania, może dowiedzieć się o naszej działalności wszystkiego). I tutaj dochodzimy do momentu kulminacyjnego, kiedy Pan Oddający stwierdził, że ma prawo zobaczyć, w jakich warunkach będą żyły jego zwierzęta, ponieważ jest naszym OFIARODAWCĄ. Przyznam szczerze, że myślałam, że to kiepski żart Prowadzącego, ale nie. Pan Oddający wytłumaczył mi, ża darował nam królika i świnkę, a naszym OFIARODAWCĄ jest dlatego, że my otrzymujemy na – za te zwierzęta pieniądze. Starałam się Panu wyjaśnić, że utrzymujemy się wyłącznie z darowizn, a otrzymane środki przeznaczamy na zapewnienie zwierzętom utrzymania i opieki weterynaryjnej, ale chyba popełniłam błąd. Pan Oddający uznał, że mówiąc o darowiznach, potwierdziłam, że dostajemy na zwierzęta pieniądze – może nie ze środków gminy, ale od darczyńców tak. I tym sposobem nie doszliśmy do porozumienia. Nie jestem miła. Nie powinnam zajmować się zwierzętami.
I co zrobisz, jak nic nie zrobisz? 🐰
Co prawda podczas I 2-minutowej rozmowy z Panem Oddającym na pytanie Pana Oddającego czy ma przywieźć zwierzęta z klatkami, odpowiedziałam, że tak – skoro oddaje zwierzęta, to nie powinno to stanowić żadnego problemu, ale niestety nie wzbogacimy się w ten sposób.
Zastanawiam się nad imieniem dla naszego nowego podopiecznego. Nie chciałabym go skrzywdzić, ale może powinien się nazywać Bożydar? W każdym razie czuję się jakoś dziwnie inaczej – obdarowana przez los, a nie… przez Pana Oddającego. Wy też się tak czujcie.
Roszczeniowość ludzi nie ma granic. Bezczelność też.
Więcej informacji i zdjęć z Azylu już wkrótce (przez Pana Oddającego nie zdążę wrzucić zdjęć, a jest ich znowu ponad 300 🐰). W każdym razie za nami kolejny przepiękny, październikowy dzień.
Jutro poznacie też bliżej naszych nowych darowanych nam podopiecznych 🐰
cdn.
3 komentarze
Ech co za człowiek… szkoda słów… dla ekipy Azylu pozdrowienia i wyrazy szacunku, a paczuszka z uszatkowa leci 🙂
Już po pierwszym zdaniu czułam, że to będzie dobry wpis 😀
A nowy podopieczny może po prostu Podarek?
Pan Oddający osiągnął szczyty. Przez grzeczność nie napiszę czego. Trzymajcie się 🙂