Burbon czuje się dobrze. Codziennie oczyszczamy rany po ropniach. Wciąż gromadzi się w nich trochę ropy, ale wygląda to już o niebo lepiej. Nasze rytuały Burbon znosi naprawdę niesamowicie dzielnie. Jak by to powiedział Doktor – bohaterski z niego królik.
Jefferson ani w nocy, ani w ciągu dnia nic samodzielnie nie zjadł, ale na papkę ze strzykawki się rzucił i jadł ją na przemian z papką z miski – nie wiem, może na kolanach było fajniej, w każdym razie Jefferson to rozczulający chłopak, nawet zaśliniony…Ale ze ślinieniem się nie jest tak źle.
w przerwie ze strzykawki
Amalia nie wykazuje chęci do samodzielnego jedzenia, nie jest też miłośniczką jedzenia ze strzykawki, ale alternatywy brak, więc karmimy i czekamy aż postanowi się ogarnąć. Na szczęście Amalia w ogóle się nie ślini i ma całkiem nie najgorszy nastrój.
Poza tym na froncie bez zmian. Jutro wieczorem walczymy na froncie u Doktora.
Brak komentarzy