Jefferson odszedł dzisiaj wieczorem.
Popołudniu kiedy Jefferson pozwolił się nakarmić, miałam nadzieję, że z nami zostanie. Patrzyłam na niego i myślałam, że jeszcze wrócą te dobre dni, kiedy na wybiegu będziemy cieszyć się widokiem tego puchatego stwora z brudnym od rodi nochalem, zajmującego swoje ulubione miejsce obok czarnego kojca. Niecałą dobę temu nie przeszło mi przez myśl, że może być inaczej.
Czasami to wszystko jest po prostu beznadziejne. I chociaż każdego dnia staramy się Wam pokazywać życie Azylu, wielu rzeczy nie da się pokazać ani opisać, ale może tak jest lepiej. Przynajmniej pozornie lepiej.
W poniedziałek poznamy wyniki sekcji.
cdn.
Brak komentarzy