Kiedy w niedzielę okazało się, że Aina i Burbon gorzej się czują, wiedzieliśmy, że może być różnie, ale mimo wszystko nie spodziewaliśmy się tego, co wydarzyło się wczoraj.
Aina odeszła. Przyczyną jej śmierci była niewydolność krążeniowa – oddechowo. Płuca były zajęte stanem zapalnym z ropnymi zmianami. W maju udało nam się wyciągnąć Ainę z koszmarnej zapaści – obrzęk płuc, ropa i bardzo silne ślinienie w w j. ustnej, ropień wokół tętnicy głównej i żyły jarzmowej.
Aina przyjechała do nas z Konina. Tak jak Amalia, Inger, Tobias czy teraz Sage i Tristan walczyła z ropniami, które w najmniej oczekiwanym momencie dały o sobie znowu znać. Ponad tydzień temu po 2,5 miesiącach intensywnego leczenia i antybiotykoterapii, u Ainy odstawiliśmy penicylinę, ponieważ od długiego czasu jej stan zdrowia nie budził już jakichkolwiek zastrzeżeń. Do niedzieli wszystko było dobrze, ale kolejnego – pod kątem objawów nieporównywalnego z tym majowym – kryzysu nie udało nam się pokonać.
Burbon od niedzieli walczy z wysoką gorączką. Wczoraj mimo intensywnego podawania leków, w tym gentamycyny co 8 godzin, jego stan pogorszył się w stosunku do niedzieli, a wieczorem temperatura osiągnęła 41 st. Stan Burbona nie dawał dużych nadziei na to, że przetrwamy noc, ale Burbon nadal walczy. Co 8 godzin otrzymuje dożylnie gentamycynę, do tego co 12 godzin melovem i marbovet oraz podskórnie elektrolity – nie ma opcji na podłączenie go pod dożylną kroplówkę, ryzyko wstrząsu jest zbyt duże.
Burbon głównie leży, ale dzisiaj częściej podnosił się na przednich łapach, ma też całkiem ładny apetyt. Dodatkowo jest też dokarmiany.
Burbon w swoim życiu już tyle przeszedł. Od myxomatozy przez częściowy niedowład. Jest cudownym, bardzo łagodnym królikiem i zrobiłybyśmy wszystko, żeby tym razem się nie poddał.
Inger wczoraj przeszła bardzo poważny zabieg usunięcie koszmarnego ropnia, umiejscowionego wzdłuż kręgosłupa (o ostatnim zabiegu Inger pisaliśmy w jednym z lipcowych wpisów). Dzięki intensywnemu leczeniu (penicylina plus jad z tarantuli) w ostatnim czasie ropień przy kręgosłupie teoretycznie nie powiększał się, ale wiedzieliśmy, że może penetrować w głąb i dotrzeć do samego kręgosłupa, dlatego po znacznym zagojeniu ostatniej potężnej rany, zdecydowaliśmy się na drugi zabieg.
Zabieg był obarczony dużym ryzykiem uszkodzenia nerwów, a nawet paraliżu. Ropień rozciągał się na długości ok 15 cm wzdłuż kręgosłupa – miał strukturę walca. Zabieg był bardzo inwazyjny, jak to stwierdził Doktor, anatomii w takiej postaci nie uczy się na żywych organizmach, ale Inger dała radę. Po zabiegu bardzo szybko się wybudziła. Już w nocy jadła. Taki stan utrzymuje się przez cały dzień.
Teraz najważniejsze jest to, żeby rana dobrze się goiła i żeby nie pojawiły się kolejne ropnie przerzutowe. Inger z penicyliną nie rozstanie się na pewno przez długie miesiące.
Jutro poznamy wyniki krwi Gardenii. Zobaczymy, czy wskaźniki nerkowe są podwyższone. Póki co wiemy, że mamy problem z produkcją lub oddawaniem moczu, ale z uwagi na otyłość Gardenii trudno ocenić co dokładnie jest problemem. Dlaczego? U Gardenii ogromnym problemem jest wyczucie pęcherza – wszystko gubi się w tłuszczu. Wczoraj wieczorem dopiero po dłuższej chwili udało się ją odsikać, ale moczu nie było tyle, ile powinno. Poza jednym incydentem z dzisiaj nikt nie widział, aby Gardenia napinała się podczas oddawania moczu, co nie pozwala nam też wykluczyć tego, że Gardenia ma problem z opróżnianiem pęcherza. Nie wiemy też czy u Gardenii nie mamy do czynienia z początkiem niewydolności nerek, tj. bezmoczem.
Póki co stymulujemy pracę nerek, staramy się też kontrolować stan pęcherza i czekamy na wyniki krwi.
Gardenia jest mocno nerwowo i obecnie niedotykalska (na zastrzyki reaguje furią), ale ma lepszy apetyt, a to w jej przypadku jest bezcenne. Potrzebujemy tylko czasu (najlepiej co najmniej kilku miesięcy) i odrobiny szczęścia i może uda nam się wyprowadzić ją z tej zapaści, chociaż Gardenia to raczej studnia bez dna, jeśli chodzi o problemy zdrowotne.
Tak czy inaczej póki co cieszymy się widokiem Gardenii, podjadającej zioła i robiącej lepsze bobki. Czego chcieć więcej (poza skutecznym wydalaniem moczu?) ?
Cross, Dori i Phoebe zostali wczoraj zaszczepieni na pomór i myxomatozę.
Cross
Dori
Phoebe
Dori i Phoebe, Midi i Paige kontrole pozabiegowe zaliczyli bez zarzutu.
Midi
Paige
Po zabiegu kastracji bardzo dobrze czuje się też Aria, ale małpiszon po 2 tygodniach od zabiegu zaczął grzebać przy ranie pozabiegowej i przez kilka dni poza dezynfekcją, profilaktycznie będzie otrzymywać penicylinę.
Sage i Tristana najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu czekają zabiegi usunięcie siekaczy, połączone z kastracją.
Sage
Z uwagi na ropę przy siekaczach u Sage i ropę w j. nosowej u Tristana już wczoraj weszliśmy u nich z antybiotykiem.
Tristan
Wczoraj na wizytę kontrolą do Doktora pojechał Boski wraz z żoną Florydą.
Boski czuje się dobrze. Serce bije szybko, ale stan Boskiego w porównaniu z zeszłym tygodniem jest o niebo lepszy.
Boski
Floryda w niedzielę wieczorem kichała, jednak od niedzieli jest spokojnie, a podczas badania Doktor nie miał do niej uwag (poza tym, że była lekko zirytowana i nie współpracowała).
Floryda
Coccolino bez większych zmian pod kątem apetytu, ale wczoraj podczas badania Doktor po raz pierwszy stwierdził, że w jelitach Coccolino ma dość dużo bobków i że w j. brzusznej jest już mniej tłuszczu.
Coccolino
***
Brak komentarzy