Wczoraj wieczorem miałam napisać, że Świetlik dalej walczy. Bardzo bałam się zabiegu. Czasami doświadczenie i świadomość zagrożeń to przekleństwo. Kiedy człowiek próbuje za wszelką cenę uniknąć tego co najgorsze, wszystko przewidzieć, wyjść 10 kroków do przodu, a ostatecznie okazuje się, że to wszystko, czego się bał, dzieje się teraz i tu, to boli szczególnie.
Świetlik był wyjątkowy. Od początku walka o jego życie była wyjątkowa. Są takie króliki, które szczególnie mocno wdzierają się do głowy i serca. Taki był Świetlik. Od początku wiedzieliśmy, że nigdy nie będzie zdrowy, ale on walczył. Zmienił się w małego potwora. Kiedy wyjechałam na urlop, okazało się, że na jego czarnej liście jest również Magda – to było pocieszające!, ale był w tym wszystko po prostu uroczy (trochę straszny, bo kiedy rzucał się z furią na rękę podczas podawania leków Duszkowi, to było mało zabawne). Wczoraj wieczorem wierzyłyśmy z Magdą, że dojdzie do siebie i jeszcze będzie nas gonił po pokoju…
Świetlik odszedł 4 godziny po zabiegu. Zabieg odbył się bez komplikacji, a jego zasadność nie budziła najmniejszych wątpliwości. Oko Świetlika było już zniszczone przez ropę, która zdążyła zniszczyć fragment kości. Przez ten zniszczony fragment kości do oczodołu dostał się ząb – trudno w to uwierzyć, ale tak było. Świetlik praktycznie od pierwszego zabiegu otrzymywał z przerwami penicylinę. Kiedy 2 tygodnie temu w j. ustnej znowu pojawiła się ropa, od razu został poddany kolejnemu zabiegowi. Wiedzieliśmy, że czekają nas kolejne, chociaż ilość ropy była niewielka – u Świetlika nie doszło do powstania zewnętrznego ropnia, co jest często spotykane w takich przypadkach. Już po pierwszym zabiegu w lipcu jego załzawione oko zaczęło wyglądać znacznie lepiej.
Po zabiegu wszystko wskazywało na to, że wygraliśmy. Świetlik prawidłowo reagował na dotyk, miał odruchy. Cały czas byliśmy razem. Oddychał bardzo dobrze. W pewnym momencie po prostu przestał. To była sekunda – zasnął.
W przypadku każdego podopiecznego Azylu zawsze wykonujemy pośmiertne sekcje zwłok – zawsze, nawet jeśli teoretycznie znamy przyczynę. To dla nas bardzo ważne źródło wiedzy, ale nie tylko. Po sekcji jest po prostu lżej.
Świetlik odszedł z powodu niewydolności oddechowej. Jego płuca były wysiane licznymi ropniami. Pozostałe narządy wyglądały prawidłowo.
To nieprawda, że nas śmierć boli mniej. Kiedyś usłyszałam coś takiego i strasznie mnie to zabolało. To nieprawda. Każdy podopieczny Azylu ma swojego człowieka. My czasami też nie jesteśmy w stanie zapanować nad emocjami, a poczucie pustki jest tak ogromne, że trudno je wypełnić. Żal, poczucie niesprawiedliwości (jak ogniam unikam słowa to jest nie fair, ale wczoraj to było jedyne o czym myślałam) są tak mocne, że zmęczenie fizyczne u psychiczne biorą górę, ale możemy sobie pozwolić na chwilę takiej słabości. W przeciwnym razie Świetlik nie dostałby od losu tych tych kilku miesięcy.
Świetluch będziemy za Tobą strasznie tęsknić…- po pierwsze wyglądałam dzisiaj jakbym brała udział w castingu do głównej roli w horrorze, po drugie przez Ciebie Duszek znowu ode mnie usłyszał, że pochłonął kolejną duszę…- to taki azylowy czarny humor… – Duszek ropę po prostu przerabia na energię życiową. Duszek nie może bez niej żyć…
czwartek w Azylu
Floryda vel. najgorszy królik na świecie (a przynajmniej w Azylu) nie przejmuje się koszmarną pogodą.
chwila nieuwagi, a Floryda wychodzi z Azylu i nie rozumie, dlaczego musi wrócić…
nasz nowy królik
piątek w Azylu
Mazda
Insignia
Auris
Bugatti
Solaris
Maserati
Fabia
Tesla
Tulika prezentuje nowe siedzisko – Boscy słabo ogarniają temat kuwet, ale w innych temat inwencji twórczej im nie brakuje
(widok 4 dorosłych kobiet piszczących z zachwytu nad Tuliką i chodzących po Azylu na palcach – bezcenny)
cdn.
Brak komentarzy