Środa w Azylu minęła spokojnie.
Dzisiaj na zdjęciach pozują dla Was Bella i Jeż (żałuję, że tylko na zdjęciach wyglądają jak anioły…), a także Kalifornia i Roosevelt.
Jutro Roosevelt pojedzie na pewno na wizytę kontrolną do doktora. W okolicy odbytu zaczynają powstawać odparzenia/martwica skóry. Niestety codziennie muszę myć Roosevelta. Noc spędza bez wózka – rano zazwyczaj jest cały w cekotrofach, problem stanowi też gęsty, drażniący mocz. Co kilka dni wieczorem mamy z Rooseveltem sesję – po myciu usuwam sierść w okolicy jego ogona i tylnych łap, używamy też zasypki. Z takimi problemami będziemy jednak już zawsze się borykać.
Związek Roosevelta i Kalifornii by zupełnie niezaplanowany, ale z uwagi na stan zdrowia Kalifornii, a przede wszystkim z uwagi na dobro Roosevelta, nie mam sumienia ich rozdzielić.
Brak komentarzy