Hebe został znaleziony na łące w podtoruńskim Grębocinie. Dzisiaj popołudniu przywieziono go do Azylu.
[pe2-image src=”http://lh3.googleusercontent.com/-jvurdsfjhUQ/Vf8O4rHmGsI/AAAAAAAB1UU/j4vl5lwZHx0/s144-c-o/FullSizeRender.jpg” href=”https://picasaweb.google.com/116670096946015854768/20150920#6196687979095136962″ caption=”” type=”image” alt=”FullSizeRender.jpg” ]
Chcąc opisać Hebe mogę z całą pewnością stwierdzić jedno, dawno nie widziałam tak skrajnie przerażonego i zestresowanego królika. Biega po klatce, tupie, kiedy dzisiaj otworzyłam jego klatkę wyskoczył z niej w jakimś szale, gdy sprawdzałam płeć, zaczął piszczeć. Niewiele rzeczy nas dziwi, ale w tym przypadku byłyśmy z Magdą w szoku.
Zobaczymy jak Hebe będzie zachowywać się jutro. Wieczorem zabieramy go na wizytę do doktora.
Herkules i Orfeusz mają dość ładny apetyt. Orfeuszowi zasmakowało rodicare. Orfeusz jest bardzo posłusznym pacjentem, a Herkules bardzo trudnym, ale trudno się dziwić – dla niego najmniejszy stres to nasilenie objawów e.c. – silniejszy skręt szyi, wykręcanie całego ciała, ale dajemy radę. Nie mamy wyjścia.
Aurora i Minos czują się dobrze.
U Pixela widać poprawę…Z bobkami jest bardzo słabo – wieczorem pojawiło się kilka, ale w pełni odzyskał apetyt i jest zdecydowanie bardziej ożywiony. Trzyma też prawidłową temperaturę.
Jutro zaczynamy kolejny bardzo ciężki tydzień. Kontrole, zabiegi, badania krwi, RTG – u Frezji, Gucia, Miszy, Orfeusza…Czasami ciężko być wiecznym optymistą i bez względu na wszystko powtarzać – damy radę, chociaż nie mamy pewnie większej alternatywy.
cdn.
3 komentarze
Ktoś Hebe trzymał w strasznym stresie że taka dzika może się wyciszy jak zobaczy inny świat i króliczki 🙂 u nas tak Blekuś się wyciszył a drapał znienacka w najmniej spodziewanym momencie i był agresywny również dla ucholi które na początku się go bały ale zaczął się do nich zbliżać i miziać coraz bardziej z nimi aż się wyciszył kiedy był mały matka go gryzła jedynego pewno dlatego a może Hebe po prostu zdziczała POZDRAWIAM
Ja nie wiem, co tacy ludzie sobie myślą. Chyba nie myślą. Już kiedyś komentując podobną sytuację, jeśli się nie mylę dotyczącą kotów, powiedziałam, że niech sobie lepiej taki/a jeden/a z drugim/ą kupią elektronicznego japońskiego zwierzaka; ładnie wygląda, rusza się, nawet głos wydaje, włączasz i wyłączasz kiedy chcesz, no może tylko baterie stanowią pewien problem, ale można sobie zrobić zapas.
Zresztą nie dotyczy to tylko zwierząt; równie łatwo się rozwodzą, porzucają przyjaciół, zrywają więzi z rodziną – nie umieją tworzyć żadnych stałych związków. Wszystko muszą mieć, i to szybko. Równie szybko wszystko traci atrakcyjność i natychmiast się tego pozbywają. Po prostu wieje zgrozą.
[…] http://www.azyl.vot.pl/2015/09/niedziela-20-09-2015-r/ […]