Z życia Azylu

Wizyta.

23 maja 2014

Myśli i przeczucia mnie prześladują.

Dzisiaj odszedł Straszek.

Straszek miał dzisiaj korektę zębów. Okazało się, że zaczął tworzyć się ropień. To była jego kolejna korekta. Miał fatalne zęby i uszkodzoną wątrobę/ w przeszłości musiał też przejść infekcję encephalitozoonozy.. Ostatnie wyniki krwi były w normie, ale myślę, że sekcja tylko potwierdzi nasze przypuszczenia o jej zwyrodnieniu…Zanim Straszek trafił do Azylu jadł chleb z kapustą.

Straszek zatrzymał się podczas zabiegu. Doc długo go reanimował. Straszek odzyskiwał i tracił oddech. W końcu sytuacja się ustabilizowała. Oddychał już znacznie lepiej. Był stabilny, wciąż jednak się nie wybudzał. Odszedł kilka godzin po zabiegu…Jestem pewna, że sekcja wykaże zwyrodnienie wątroby…, a to wątroba odpowiada za metabolizację narkozy.

Kiedy Straszek przestał oddychać podczas zabiegu, nie mogłam w to uwierzyć. Co jeszcze się wydarzy…Potem myślałam, że może to jest jeden z tych wyjątkowych przypadków, kiedy wbrew wszystkiemu się udaje, ale nie. To byłoby zbyt dużo. Jest nam zbyt łatwo.

Pani Magdo, strasznie mi przykro : ( Dziękujemy za wszystko co zrobiliście Państwo dla Straszka…

Gdy dzisiaj zaczynaliśmy zabiegi, z przerażeniem myślałam o kolejnej narkozie u Gąsce. Zdecydowaliśmy się też przełożyć zabieg Modraszki i tak jak w pon., kiedy na chwilę przestałam się bać, wszystko się rozsypało.

Zabieg Modraszki zdecydowaliśmy się przełożyć m.in. z uwagi na bardzo wysoką temp. na dworze i podwyższoną temp. u Modraszki – narkoza dla takiego królika jak Iskierka czy Modraszka jest zawsze z góry obarczone wysokim ryzykiem (nadwaga, problemy z wątrobą spowodowane złym żywieniem). Modraszkę czeka zabieg korekty/usunięcia zębów połączony ze sterylizacją – doc wyczuł dzisiaj kilka niepokojących zmian w j. brzusznej, które wyczuwalne są nawet dla laika.

Mam nadzieję, że w przyszłym tyg. uda nam się przeprowadzić zabieg zarówno u Iskierki, jak i u Modraszki.

To niestety nie koniec złych wiadomości…

Kaczorek bez większych zmian. Nie ma apetytu i nie robi bobków, ale trudno powiedzieć, dlaczego. Kaczorek otrzymał dzisiaj dodatkowo witaminy na pobudzenie apetytu oraz metoclopramid. Mam nadzieję, że jutro ruszy.

U Gąski powstał niewielki ropień przy dolnej żuchwie po prawej stronie/to delikatne zgrubienie, o którym pisałam. W j. ustnej (po prawej stronie) również pojawiła się minimalna ilość ropy. To świadczy tylko o tym, że ropa drąży kość na całej długości żuchwy. Okazało się też, że Gąsce zaczął odrastać jeden z usuniętych siekaczy, nie był jednak widoczny, a jedynie wyczuwalny podczas dokładnego badania. Doc usunął ząb. W miejscu pozabiegowym zaaplikował też biopulp.
Gąska wybudziła się po narkozie i teraz śpi na moich kolanach. Najbliższe dni na pewno nie będą dla niej łatwe…
Mimo wszystko jeszcze wczoraj nic nie wskazywało na taki rozwój wypadków, chociaż rozsądek nie mógł podpowiadać niczego innego i zawsze się z tym liczyłam.

Nie podoba mi się oko Gąski. Chociaż od zabiegu minęło kilka godzin, Gąska nie mruży oka i jest ono lekko wytrzeszczone. Muszę je często zwilżać.

Chociaż trudno w to uwierzyć, patrząc na Duszka i jego dzisiejsze zdjęcia, doc potwierdził moje obawy. Oddech Duszka pogorszył się i niebezpiecznie zbliża się do obrzęku płuc. U królików z problemami takimi jak Duszek – „oddechowymi”, tak bywa – czasami to jest chwila. Trzeba reagować na wszelkie niepokojące symptomy, a takim jest inny niż zwykle oddech, który my określamy mianem „wspomagania się”. Od pewnego czasu Duszek otrzymywał furosemidum raz dziennie/furosemidum odciąga wodę z organizmu, teraz musimy jednak zwiększyć częstotliwość jego podawania. Dodatkowo wchodzimy z antybiotykiem i czekamy aż Duszek znowu ustabilizuje się na dłuższą chwilę. Taki stan udało nam się utrzymywać przez ostatnich kilka miesięcy. Niestety problem z Duszkiem polega też na tym, że królik, który cierpi na choroby układu krążeniowo-oddechowego nie powinien być takim świrem jak on, a Duszek nim jest. Biega jak szalony, nie może usiedzieć w miejscu, po prostu roznosi go energia.

Gdyby ktoś zobaczył Duszka w gab. doc, gdy prosi o rodzynki i wchodzi na kolana Oli, nie uwierzyłby, że Duszek jest chorym królikiem, a jednak.

Rolą każdego opiekuna jest to, aby obserwować uważnie zwierzę i reagować na wszelkie niepokojące objawy, nawet jeśli dla otoczenia wydają się nieistotne. To bardzo ważne.

Poza tym doc odwiedziły dzisiaj również Jodełka i Muminka.

 Jodełka czuje się dobrze. Chociaż wciąż musi otrzymywać leki, jej żołądek nie jest już przeładowany.

Stan zdrowia Muminki doc ocenił jak prawidłowy.

* * *

Tak jak wspomniałam, wczoraj do Azylu trafił zając, który jak się okazało co najmniej kilka tygodni temu doznał urazu łapy, jednak łapa jest już zrośnięta. Przez najbliższe dni będziemy go obserwować i zdecydujemy co dalej.

Jutro wrzucę zdjęcia.

Podczas dzisiejszej wizyty u doc pojawiła się też Poziomka oraz Speedy (tak, ta sama Poziomka, o której wczoraj dyskutowano w Sądzie Okręgowym w Toruniu), a także kolejna ofiara bydgoskich wet…- kolejny królik z ropniem okołożuchwowym, który nie został dostrzeżony.

* * *

Moja dzisiejsza relacja brzmi dwuznacznie w obliczu słów, które od wczoraj tkwią w mojej głowie (słowa skierowane do Sądu w Toruniu) – Kontakt z takimi ludźmi powoduje wiele spustoszeń w psychice ludzkiej, jest szkodliwy dla ludzi, a jeśli dla ludzi, to i dla zwierząt. Może tu należy szukać wyjaśnienia chorób królików. Wiem, przesadzam, ale czasami pozostaje nam tylko czarny humor.

* * *

Oby ta noc była mimo wszystko spokojna. Przede mną próba nakarmienia Gąski…

  • Magda Azyl Dla Królików 23 maja 2014 at 23:22

    Panie Januszu, Pana ostatnią odpowiedź jak zresztą większość Pana wypowiedzi uznajemy za prowokację. To co Pan pisze jest zbyt absurdalne aby mogło być realne.
    Tym bardziej, jeśli rzekomo brał Pan udział wielokrotnie w wizytach u doktora pozostaje pytanie – co Pan robił w tym gabinecie „wielokrotnie” skoro jest Pan tak doktorowi przeciwny. Moja noga w lecznicy czy też w innym miejscu, z którym nie chcę mieć nic wspólnego nie stanęła więcej niż jeden raz.

    Nie wiadomo o co do końca Panu chodzi – czy o antybiotykoterapię co do której kilka tygodni temu miał Pan zastrzeżenia, czy o ropnie z powodu których umierają króliki, czy o narkozę, czy o wiek doktora czy też brak wg. Pana koniecznego sprzętu.
    Trochę się Pan pogubił co daje nam jednoznaczną odpowiedź, że Pana krytyka nie jest konstruktywna a dalsza dyskusja z Panem niczego nie wnosi i do niczego nie prowadzi.
    Kolejne wpisy w tym temacie zostaną zablokowane i tym samym powyższy temat jest zakończony.
    Jeśli jednak chciałby Pan jeszcze coś dodać zapraszam do bezpośredniego i osobistego kontaktu z nami. Kontakt – fundacja@azyl.torun.pl lub telefonicznie – 609153411. Chętnie też spotkamy się z Panem osobiście i porozmawiamy o „problemie”.

    Pozdrawiam serdecznie – Magdalena Gralak-Kuczyńska

  • Martyna& królik Toffi 23 maja 2014 at 22:42

    witam, widzę ,że znowu atmosfera gorąca – jestem tu i czytam Wasze wpisy od dawna – dzisiaj miałam okazję wpaść do Azylu- poznać przesympatyczną, skromną i milą Olę – z góry pozdrawiam 🙂 – i przede wszystkim CIERPLIWĄ – tak, czekała na mój przyjazd i czekała, ale ani razu nie marudziła jak w końcu dotarliśmy i od razu zaczęła od przedstawienia jednego z Adamsów 🙂 co bym nie pomyliła go z Duszkiem – ale do rzeczy! Jak tak czytam wpisy, które próbują psuć wizerunek Azylu zastanawiam się nad tym, czy ktoś bierze pod uwagę to, że dziewczyny opiekujące się królami też mają uczucia????? Zdajecie sobie sprawę , że takimi wpisami robicie krzywdę innym? dludzie opamiętajcie się! Zadajecie ból takimi wpisami dziewczynom! No przecież jak ktoś chce proszę bardzo , przyjedźcie do Azylu , załatwcie weta, siedźcie całymi dniami z Gąską , podawajcie na czas zastrzyki, skoro to takie wszystko proste! Ktoś kto próbuje psuć wizerunek Azylu , niech dwa razy się zastanowi nad tym co tu pisze, bo ten płacz , to już nie tylko, ze „ręce opadają” lecz zadany ból prosto w serce osób, które każdego dnia chcą ratować króliki!

  • janusz 23 maja 2014 at 20:22

    Nie twierdze że dr.Krawczyk żle leczy a tym bardziej że nie ma gorszych od niego ,wiem ile dobrego robi i zdaje sobie sprawe jak ogromną ma wiedze ale może….nie powinno się uważać że jest najlepszy we wszystkim i poszukać pomocy gdzieś dalej….żeby starać się ratować uszka za wszelką cene a nie tak dla zasady upierać się że dr.Krawczyk we wszystkim jest najlepszy.

    • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:24

      Co pan rozumie pod ratowaniem za wszelką cenę? Tak zwaną terapię uporczywą, która jest zakazana w medycynie paliatywnej?
      Poza tym nikt tu się nie upiera, ze doktor Kraczyk jest najlepszy. Doktor sam o sobie również tak nie myśli.
      Aczkolwiek gdybym miała wybrać między lek. wet. Kliszczem i lek.wet Białasik, zawsze wybrałabym doktora Krawczyka (zresztą, jakby nie patrzeć jedynego w tym towarzystwie doktora nauk weterynaryjnych)

      • janusz 23 maja 2014 at 20:38

        W żadnym wypadku nie mam na mysli terapii uporczywej. Miedzy dwójką weterynarzy a dr.Krawczykiem jest zasadnicza różnica – wiek! Może stosowane przez dr.Krawczyka ,,starsze ,, metody leczenia
        (i sprzęt) zawodzą?

        • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:39

          A uczestniczył Pan kiedykolwiek w wizycie u doktora Krawczyka? czy kieruje się Pan domysłami?

          • janusz 23 maja 2014 at 22:55

            uczestniczyłem nie jednokrotnie ,między innymi stąd też moja opinia 🙂

            Przykre że wielu ,wielu wie jak jest a boi się o tym pisać….

        • Magda Azyl Dla Królików 23 maja 2014 at 20:54

          Co do starszych metod leczenia trafił Pan w samo sedno – otóż to jest właśnie też to co odróżnia doktora od niektórych weterynarzy. Wie Pan, że w Warszawie podstawowym antybiotykiem stosowanym u królików jest penicylina? Domyślam się, że zdaje Pan sobie sprawę z tego jak stary i zupełnie niepotrzebny a wręcz szkodliwy jest to antybiotyk. A jest tak uwielbiany przez młodych weterynarzy 🙂 A co do sprzętu to też jest to spory problem u młodych weterynarzy – zbyt często się nim wysługują, zbyt często liczą na to, że sprzęt postawi prawidłową diagnozę i cudem sam wyleczy królika. W tym przypadku czynnik ludzki – wykwalifikowany człowiek z wiedzą i doświadczeniem jest niezastąpiony przez żaden sprzęt.

        • Janka (po_sąsiedzku) 23 maja 2014 at 21:03

          Przyjaciółki syn, weterynarz z prawdziwego powołania wspaniale prowadzi moje psy czy kotkę, cieszy się w tej materii dużym uznaniem, lecz przy niepokojących objawach u królików pokornie odsyła do weterynarzy od zwierząt egzotycznych.
          Mówił mi, że zakres wiedzy uniwersyteckiej o królikach i egzotycznych to 7 h i wiele jeszcze wody upłynie zanim wyuczy się na tyle, aby móc z czystym sercem zająć się zajęczakami czy gryzoniami. W przyszłości zamierza zdobywać tą wiedzę u boku doświadczonych króliczych wetów.
          Czyli jednak stawia na praktykę i „starość” 😉

    • Magda Azyl Dla Królików 23 maja 2014 at 20:43

      Odważę się stwierdzić, że chyba po prostu nigdy nie miał Pan okazji poznać doktora Krawczyka i na własne oczy przekonać się jak bardzo kompetentnym jest weterynarzem i jak wielką i fachową wiedzę o królikach i innych zwierzętach posiada. Też nie bez powodu aby zapisać na wizytę do doktora trzeba czekać ponad miesiąc bo jest tyle potrzebujących właśnie jego pomocy pacjentów. Nie sądzę, aby u innych weterynarzy o których Pan wspomina tak było 🙂 A to też o czymś świadczy. Niestety wielu z nich trafia do doktora bo poprzedni weterynarz nie umiał sobie poradzić z chorobą zwierzęcia, często nie potrafił go nawet dobrze zdiagnozować.

      Niestety prawda jest też taka, że ja sama próbowałam nawiązać kontakt też innymi weterynarzami – chociażby w Bydgoszczy, żeby w razie nieobecności doktora mieć możliwość aby uzyskać fachową pomoc. Niestety moje doświadczenia są jednoznaczne i bardzo przykre. Może kiedyś będziemy mieli okazję o tym porozmawiać jeśli będzie Pan miał na to czas i ochotę 🙂

      Podobnie z weterynarzami z innych miast, sygnały jakie do nas dopływają a także nasze własne doświadczenia (także z naszymi adopcyjnymi królikami, które po adopcji trafiają do różnych polskich miast) – są też jednoznaczne i niestety też przykre. Karygodne błędy – wręcz podstawowe. Nieznajomość anatomii królika i brak wiedzy o podstawowych wręcz książkowych chorobach. Stawianie diagnoz z powietrza, zlecanie drogich, niepotrzebnych badań, które w żaden sposób królikowi nie pomogą. A co najgorsze – brak intuicji, chęci uczenia się i uważanie się za najmądrzejszego na świecie.

      Może o ile my doktora idealizujemy (nadal twierdzę, że nie bez powodu) o tyle sam doktor chociażby tym się różni od innych weterynarzy, dla których na pewno nigdy z doktora nie zrezygnujemy, że on nie jest w swoim postępowaniu egoistą, nie udaje kogoś kim nie jest, nie twierdzi, że wie więcej niż faktycznie i przede wszystkim nie działa świadomie na szkodę zwierzęcia i jego opiekuna. Uważnie słucha, wciąż się uczy korzystając także z zagranicznych publikacji i szkoleń i co ważne – zapamiętuje wszystko co istotne i kieruje się tym co najważniejsze.
      Czyli ratuje życie – za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi sposobami. Nigdy się nie poddaje i nigdy niczego nie bagatelizuje.

      A to, że nie wszystkim królikom czy ogólnie zwierzętom się udaje…. Można winić kogokolwiek, ale na pewno nie człowieka bo człowiek jak to Kasia napisała – nie jest Bogiem.

      • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:55

        Być może po prostu należy pisać tylko o sukcesach, a o śmierci milczeć (choc śmierć nie jest porażką, jest wyłącznie końcem życia, który czeka każdego z nas). Niektórzy tak robią i nie wzbudzają kontrowersji 😉

        • Ola Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 21:02

          Otóż to. Lepiej nie pisać o śmierci. Nie opisywać rzetelnie dzień po dniu stanu zdrowia królików. Nie wykonywać sekcji zwłok, co u nas się nie zdarza. Tak jest najlepiej. My po prostu idealizujemy doktora Krawczyka, wystawiając nasze króliki na pewną śmierć. My, osoby, które podejmują walkę o każde życie, często wyrywając króliki z rąk innych wet. – i przewożąc je setki kilometrów, tylko po to, aby im zaszkodzić i potem odpierać ataki.

          Za szczerość się płaci.

        • Joac 23 maja 2014 at 21:20

          Absolutnie trzeba pisać o wszystkim, nawet za cenę narażenia się na krytykę (czy to Was, czy doktora) czy po prostu wątpliwości (może to o to chodzi panu Januszowi?). Powód, oprócz szczerości, na którą stawiacie, jest jeden – bardzo ważny: walor edukacyjny Waszych wpisów. Tutaj naprawdę dużo można się dowiedzieć o leczeniu, diagnostyce, rokowaniach etc. Nawet wtedy, gdy królika nie uda się uratować. Dlatego apeluję o kontynuację dotychczasowych praktyk 🙂

          • Ola Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 21:28

            Joac, myślę, że przede wszystkim trzeba odróżnić krytykę/krytyka powinna być uzasadniona i wątpliwości od ataku, a najgorsze jest, że jeśli ktoś nie chce, nie przyjmie do wiadomości żadnego z racjonalnie przedstawionych argumentów.

            Nam daleko jest do konformizmu. Niestety zbyt rzadko kierujemy się swoim dobrem, chociaż niektórzy uważają, że powinnyśmy znosić wszystko (dla dobra zwierząt – to moje ulubione słowa), z atakami włącznie.

            Nigdy nie ulegałam i nie będę ulegać żadnym wpływom. Opisuję rzetelnie każdy dzień z życia Azylu i stan zdrowia naszych podopiecznych z uwagi na szacunek dla ludzi, dla których Azyl i to co robimy jest ważne. To nigdy się nie zmieni. Wciąż żałuję tylko, że muszę walczyć z ludźmi, którzy potrafią jedynie krzyczeć Wiesz jak się dzisiaj czuję patrząc na Gąskę, dla której robimy wszystko, wszystko co i jest możliwe i mam absolutną pewność co do tego, że nie popełniliśmy żadnego błędu? Wyjątkowo źle, bo nasza walka często rozbija się o mur i to nie jest wynik naszych błędów, o czym pisały zresztą dziewczyny. Robię dal niej wszystko i nie chcę, to może zabrzmi brutalnie, ale nie chcę mieć przy sobie ludzi, których intencje nie budzą moich wątpliwości, a którzy zabierają mi zbyt dużo energii.
            Joac, uwierz mi, że walka z hejterstwem jest trudna, kiedy trzeba wykrzesać w sobie mnóstwo siły na inną. I wiem, że nie powinnam się tym przejmować, ale dlaczego mam tolerować wszystko?

            I może nie zabrzmi to dyplomatycznie, ale powyższych słów nie skierowałam do Pana, Panie Januszu i nie życzę sobie dalszej dyskusji. Wszystkie aspekty dot. Pana wypowiedzi zostały już poruszone, a jeśli ma Pan dodatkowe pytania, proszę o kontakt mailowy – poproszę doktora Krawczyka o to, aby odpowiedział na Pana „pytania” czy też wykrzyczane „wątpliwości”.

  • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:14

    Ja bym chciała jeszcze powrócić do tego co Magda napisała powyżej odnośnie raka. Jak się bada przeżywalność przy nowotworach? Otóż osoby, które przeżyły 5 lat od diagnozy są uważane za wyleczone. Co wcale nie znaczy, ze tak jest w rzeczywistości. Poza tym wylicza się też medianę przeżyć dla danych typów leczenia. Powiedzmy, że w przypadku chemioterapii paliatwynej w IV stadium czerniaka może to być np. 7 miesięcy. Terapia celowana przedłuży życie o kolejne 4 miesiące (daję to jako przykłady). Czy to znaczy, że wszyscy chorzy przeżyją tyle? Nie, jeden przeżyje 5 miesięcy, drugi 17. A zdarzy się też taki przypadek, który będzie żył wbrew wszystkiemu np. 3 lata.
    Tak samo jeden królik z ropniem odejdzie szybko, u drugiego będzie to choroba przewlekła, na zawsze jednak będzie już ropniem naznaczony.

    Ja myślę, ze niektórzy za bardzo wierzą w boską moc leczenia. Weterynarz, tak jak lekarz, bogiem nie jest. Ma za zadanie leczyć i pomagać. Ale nie wszystko można wybrać, nie o wszystkim można zadecydować, nie każdemu można pomóc. Pozwolę sobie przywołać cytat ze znakomitej książki „Kroniki raka”, której autor opisuje przypadek zaawansowanego nowotworu u swojej żony „U Nancy nie znaleziono żadnej przyczyny. Co najwyżej można było stwierdzić, że jest ofiarą przypadkowości. Ale przypadkowość bywa zbyt głęboko skomplikowana, by dało się ją zrozumieć”.

    • janusz 23 maja 2014 at 20:30

      Pani Katarzyno jak wspomniałem zbyt dużo tych złych (najtrudniejszych w leczeniu),,przypadków,, u azylowych królików skoro jeden po drugim w przeciągu krótkiego czasu odchodzi. .

      • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:38

        Dwa króliki w ciągu tygodnia. Po podaniu narkozy. Lubimy odszukiwać się stałych, tam gdzie rządzi przypadek.

  • janusz 23 maja 2014 at 20:13

    Pani Janko tak głębokiej wiedzy co do leczonych u wet.Kliszcza królików nie posiadam,nie mam wglądu do prywatnych danych doktora.Pisze z własnego i znajomych doświadczenia,namacalnych przypadków i wyleczonych królików (choć wiem że ropnie powracają).

    Nadal zastanawia mnie dlaczego do Azylu trafiają króliki u których ropień oznacza w przeciągu krótkiego czasu-śmierć.Czy na pewno wszystkie w az tak złym stanie….
    Dlaczego kolejny królik poddany narkozie odchodzi? -narkoza żle dobrana…. bo tak jak wspomniano każdy królik to indywidualny przypadek i nie u każdego można stosować narkoze iniekcyjną…tym bardziej u królika który ma problem z wątrobą…i nadal dopytuje czy chora wątroba jest/była leczona?????

    Może warto by było zastanowić się,przeanalizować …poszukać pomocy dalej….i wtedy móc stwierdzić jak jest naprawde.
    I z czasem pewnie przyznać że stomatologia nie jest ,,konikiem,, dr.Krawczyka.

    Pozdrawiam i życze aby w końcu azylowe króliki nie musiały w przypadku ropni jak domino tracić ząb, jeden po drugim i w końcu jedno z oczu….

    • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:23

      Jeśli Pan wysuwa takie oskarżenia, prosimy o podpisanie się imieniem i nazwiskiem. Być może najlepiej by było, gdyby powiedział Pan to doktorowi Krawczykowi w cztery oczy?
      Proszę też nie uogólniać. Obok mnie siedzi przypadek wyleczonego przed doktora Krawczyka ropnia. Stracił parę zębów, miał ropień w jamie nosowej, a oko jakoś nadal ma i czuje się bardzo dobrze. No niesforny przypadek jeden, wziął i nie wpisał się w Pańskie teorie.

      • Ola Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 20:56

        Leczenie ropni okołozębowych wiąże się z usuwaniem zębów, czasami ostatecznie trzeba usunąć je wszystkie, ponieważ to zęby są przyczyną powstawania tych ropni. Życzę powodzenia w leczeniu ropni okołozębowych polegającego na…podawaniu antybiotyków? Bo tylko tak mogę zrozumieć ten fragment Pana wypowiedzi. Jeśli posiada Pan taką wiedzę na temat leczenia ropni, gratuluję. Poza tym straciłam już orientację, o co chodzi – o narkozę, o usuwanie zębów, a może o antybiotykoterapię? Z góry mówię, że jest to pytanie retoryczne, ponieważ nie widzę najmniejszego sensu w kontynuowaniu tej dyskusji. To co pisze Pan na temat leczenia ropni, świadczy tylko o tym, że tak naprawdę nie wie Pan czym jest ropień u królika.

        Chciałam zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Koleżanki, które widziały Gąskę w styczniu przed zabiegiem usunięcia części zębów po prawej stronie widziały w jakim tempie ropa atakowała oko – wytrzeszcz pojawiał się z minuty na minutę, chociaż chwilę wcześniej oko wyglądało idealnie. Być może, gdyby tego nie widziały, nie uwierzyłyby, a jednak…W momencie kiedy ropa zaatakuje już kość, w większości przypadków nigdy nie udaje się jej wyeliminować, tak jak w przypadku leczenia np. gronkowca – można go zaleczyć, ale nie wyleczyć.

        Widziałam i brałam udział w leczeniu setek najróżniejszych królików- śmiem twierdzić, że nie możemy w tej kwestii porównywać swojego doświadczenia, dlatego mogę wypowiadać się na temat tego jak różnorodne bywają to przypadki – na każdego królika trzeba spojrzeć indywidualnie. Jak genetycznie ukształtowania jest Gąska, skoro kiedy miała 4 tygodnie, jej zęby wyglądały fatalnie i kwalifikowały się do poważnej korekty/stan siekaczy już wtedy wskazywał na bardzo wysokie prawdopodobieństwo konieczności ich usunięcia w przyszłości, a kilka tygodni później rtg dodatkowo wykazało przerośnięte korzenie trzonowców? Ale o takich aspektach lepiej nie myśleć.

        Doktor Krawczyk i współpracujący z nim wet. Konrad Kowalczyk są jedynymi wet. w Polsce, którym ufam i mówię to nie tylko z perspektywy naszej współpracy z w/w, ale z perspektywy opieki nad królikami z różnych miast w Polsce, którymi zajmowali się specjaliści, a które ostatecznie trafiły do Torunia. Każdy może popełnić błąd, to jest oczywiste, ale z całą pewnością nie możemy mówić o błędach w leczeniu ropni. Pominę fakt, że doktor bardzo chętnie korzysta z dodatkowej wiedzy – jak w przypadku Gąski, u której dodatkowo! wdrożyliśmy leczenie stosowane przez jednego z wet. w USA, ponieważ doktor uznał je za interesujące. Doktor ma ogromną pokorę i zawsze konsultuję z nim wszelkie wątpliwości nasuwane przez innych – jeśli widzi, że możemy skorzystać z wiedzy innych, robi to, ale bardzo często może tylko pokiwać głową, gdy słyszy prezentowane przez mnie teorie innych.

        Nie mam wątpliwości co do tego, jaki jest cel Pana wypowiedzi na naszym blogu.

        Być może kilka lat temu pomyślałabym, że ma Pan dobre intencje, ale dzisiaj nie mam wątpliwości co do tego, że jest inaczej. Ton tej dyskusji zbyt mocno przypomina mi ton dyskusji o antybiotykoterapii u Gąski w wykonaniu Pana Damiana Rożniewskiego. Żałuję, że nie podpisał się Pan pod swoimi wypowiedziami nazwiskiem.

    • Janka (po_sąsiedzku) 23 maja 2014 at 20:53

      Panie Januszu, rozumiem, że kieruje Panem troska o bezdomne króliki i niepokój o sposób leczenia.
      Fakt, że tak tragicznie złożyło się, że w krótkim odstępie czasu dwa króliczki nie wybrudziły się z narkozy 🙁 ( u ludzi spotyka to ok. 2%). Jednak jest to przypadek odosobniony, a ilość operowanych królików bardzo duża. Przykra sytuacja, ale myślę, że nie znając sprawy z medycznego punktu widzenia nie nam osądzać.
      Z tego co wiem, niestety do Azylu zdecydowana większość królików trafia z bardzo zaawansowanymi ropniami i do tego zaniedbanymi, z genetycznymi konsekwencjami chowów wsobnych – fakty mówią za siebie: wyrzucane, oddawane byle szybciej, gdy zaawansowanie choroby kłóci się z estetyką wyglądu i wydzielanym aromatem, lub odmową czy kosztami eutanazji, zgłaszane przez sklepy zoologiczne osobniki obarczone genetycznym kalectwem. To nie są króliki z „dobrych domów” – z ropniami szybko zauważonymi, karmione właściwie, kupowane od profesjonalnych hodowców etc.
      Czy u znanych Panu lekarzy, o których Pan pisał, przy zabiegach usuwania ropnia nie zdarzają się sytuacje, gdy konieczne jest usuwanie zębów czy też oka, aby ratować życie?

  • janusz 23 maja 2014 at 14:03

    Brak mi słów…kolejny królik odchodzi po /w trakcie zabiegu….
    jakiej narkozie był poddany Straszek ? iniekcyjnej czy wziewnej?
    czy dr.Krawczyk wogóle stosuje narkoze mniej niebezpieczną czyli wziewną ????
    czy wiadomo było że u królika z uszkodzoną wątrobą NIE WOLNO stosować narkozy iniekcyjnej tylko wziewną???
    Nie każdy królik może byc poddany narkozie iniekcyjnej …. czy dr,Krawczyk o tym wie?
    Wątroba u Straszka była leczona skoro było stwierdzone uszkodzenie ?
    Wątroba u królika się regeneruje …..jeśli jest wogóle leczona !

    zbyt wiele pytań….?
    Dlaczego króliki z ropniami leczone w Warszawie przez stomatologa Kliszcza żyją ? …..a toruńskie zazwyczaj prędzej czy puzniej odchodzą?????
    czy to normalne ? raczej NIE !

    • sonia 23 maja 2014 at 14:27

      Ostre slowa….dlaczego odchodza??:::bo kroliki to slabe,delikatne i kruche stworzenia . Tu gdzie mieszkam (niemcy) takich zabiegow ani operacji,ktore wykonuje doktor Krawczyk zaden weterynarz by sie nie podjal.Koty,psy owszem,ale kroliki i gryzonie sie tu nie operuje,zreszta podobnie jest w Szwecji i Angli,bo swego czasu dziewczyny mieszkajace tam wypowiadaly sie na ten temat na Forum.
      Zawsze czytam wpisy na tym blogu i jestem pelna uznania i podziwu dla doktora Krawczyka i bardzo ubolewam,ze Torun tak daleko ode mnie,bo tez moje zwierzeta byly by doktora pacjentami.

    • Ola Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 15:24

      Panie Januszu,

      Nie wiem, ile królików z ropniami będących pod opieką Pana Kliszcza odchodzi. Nie wiem tego i wątpię, aby posiadał Pan taką wiedzę. Wiem natomiast, że większość królików, które trafiają do Azylu to króliki ciężko chore/hospicyjne. Poza tym pod opiekę doktora Krawczyka trafiają każdego dnia ciężko chore/bardzo często z powodu niezdiagnozowanych i nieskutecznie leczonych ropni okołozębowych, króliki należące do osób prywatnych (wystarczy przywołać tylko wczorajszy przypadek królika z zaawansowanym ropniem okołożuchwowym), nie posiadam jednak statystyk, dotyczących tego, ile takich królików udaje się wyleczyć. Wracając jednak do królików z Azylu, mówiąc o tym, ze trafiają do nas króliki ciężko chore, nie mam myśli kilku przypadków w ciągu roku. Gdyby pod opiekę Azylu w ciągu roku trafiały dwa króliki z ropniami, śmiertelność z całą pewnością nie byłaby duża i nie budziłaby wątpliwości. Gdybyśmy nie pisały szczerze o każdym chorym króliku, co jest cechą charakterystyczną dla naszej działalności, na pewno uniknęłybyśmy wielu nieuzasadnionych ataków, jak chociażby ostatnio, gdy prowadziłyśmy bezprzedmiotową dyskusję dotyczącą antybiotykoterapii u Gąski.

      Prawdą jest, że ropień okołozębowy u królika to najczęściej wyrok – czasami odroczony, ale jednak. Ropień u królika jest jak nowotwór z przerzutami. Ropa osłabia i wyniszcza organizm, a kiedy zaatakuje kość drąży ją i nie mamy na to większego wpływu, tak jak w przypadku Gąski, co do leczenia której nie można mieć najmniejszych wątpliwości. Z całą odpowiedzialnością, jako osoba, która ma ogromne doświadczenie w opiece nad królikami i przykłada niezwykłą wagę do odpowiedniej opieki weterynaryjnej/w tym miejscu nie będę wypowiadać swoich opinii na temat wielu wręcz saperskich błędów, popełnianych przez często uznanych specjalistów zajmujących się królikami/ mogę powiedzieć, że nie powierzyłabym jej nikomu innemu i myślę, że każdy kto poznał doktora Krawczyka i od lat obserwuje naszą wspólną pracę wie dlaczego. Wystarczyłoby przywołać kilka z dziesiątek przypadków królików/i nie tylko, którym nikt inny nie dawał szans, a jednak wbrew wszystkiemu, udało się je uratować. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza wówczas, gdy nie obserwuje się naszej pracy tutaj na miejscu i nie ma się bezpośredniego kontaktu z taką ilością chorych zwierząt. Proszę mi wierzyć, że kiedy ja patrzę na królika takiego jak Modraszka, nie widzę zdrowego królika, chociaż na pierwszy rzut oka nie wygląda ona najgorzej/ ma przecież tylko nadwagę. Wątroba u królika może się regenerować, ale fakt, że wyniki krwi są lepsze, nie oznacza jeszcze, że wszystko w porządku. Warto chociażby wspomnieć o tym, że bardzo często wyniki krwi nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu narządów i wiele rzeczy można stwierdzić wyłącznie w badaniu sekcyjnym.

      Mimo nieznacznie podwyższonych wyników wątrobowych/podwyższony był tylko alat, Straszek od wielu miesięcy był w zw. z tym leczony, a ostateczną przyczynę jego śmierci, wykaże dzisiejsza sekcja. Tak jak wczoraj wspomniałam, zwyrodnienie wątroby jest moim przypuszczeniem/widziałam już zbyt wiele królików takich jak Straszek, karmionych chlebem i masłem, których żółta wątroba rozrywała się w rękach, czasami nawet mimo nie najgorszych wyników krwi. Niejednokrotnie byłam też świadkiem sytuacji, gdy wykonywaliśmy ryzykowane zabiegi u królików, u których ryzyko nie wybudzenia się z narkozy było ogromne, a jednak w połączeniu z odpowiednio dobraną narkozą/kwestia dawki, rodzaju i…szczęściem, siłą organizmu, wbrew wszystkiemu się udawało.

      Jeśli chodzi o narkozę wziewną podczas zabiegów stomatologicznych, rozmawiałam o tym wielokrotnie z doktorem Krawczykiem i mogłabym udzielić odpowiedzi na zadane przez Pana pytanie (chociażby na przykładzie Gąski, w zw. z rozmiarem jej jamy ustnej), ale pozwolę sobie poprosić doktora o oficjalną wypowiedź w tej kwestii.

      Pozdrawiam,

      Ola Głowacka

      • Katarzyna Azyl dla Królików 23 maja 2014 at 15:35

        Dodam jeszcze, że tak jak w przypadku nowotworu zaawansowane ropnie dają czasem przerzuty odległe drogą krwionośną do wątroby, płuc, nerek. Nawet gdy u królika ropień zostaje zaleczony miejscowo, nie wyklucza to w przyszłości zgonu z powodu przerzutów nie kwalifikowanych jako powikłania ropnia, tylko niezależne choroby. Zresztą, bądźmy szczerzy, jak dużo sekcji zwłok wykonuje się u królików?

      • janusz 23 maja 2014 at 17:21

        Pani Olu
        gdybym nie posiadał takiej wiedzy to nie ośmieliłbym sie pisać że wiele królików leczonych przez dr.Kliszcza (czy nawet wet.Marte Bałasik )-ŻYJE i ropień nie musi i bardzo często przy prawidłowym leczeniu nie jest wyrokiem !!!!

        • Magda Azyl Dla Królików 23 maja 2014 at 18:57

          Panie Januszu ja osobiście bardzo bym chciała poznać te statystyki tzn. ile królików faktycznie trafiło do innych weterynarzy, o których Pan wspomina biorąc pod uwagę fakt, że oboje są bardzo młodzi stażem i chociażby to świadczy o tym, że nie mieli jeszcze zbyt wielu okazji aby diagnozować/leczyć setki królików z różnorodnymi ropniami.

          Mam wrażenie, że niepotrzebnie kieruje się Pan emocjami zamiast spojrzeć na to racjonalnie. Nie wiem jak dużą wiedzę weterynaryjną Pan posiada, ale domyślam się, że sporą i na pewno Pan wie, na jakiej zasadzie „działa” ropień. Zresztą koleżanki dokładnie to powyżej opisały.

          Ropień u królików można porównać do nowotworu u ludzi. Czy ludzie z nowotworami żyją? Zdarza się. Czy udaje się ich wyleczyć? Zdarza się. Czy nowotwór u potencjalnie wyleczonego człowieka powraca? Zdarza się.
          To samo jest z ropniami u królików. Zdarza się, że się uda, ale prawdopodobieństwo tego jest takie samo jak z wyleczeniem nowotworu u człowieka. I proszę nie pytać mnie skąd mam takie informacje – bo mam je z bolesnego doświadczenia życiowego.

          Królików z ropniami było u nas mnóstwo i z każdym rokiem będzie jeszcze więcej. Większość królików z ropniami trafia do nas na takiej zasadzie, że dzwoni lub pisze do nas opiekun takiego królika i prosi abyśmy się nim zaopiekowali bo on nie może, nie daje sobie rady, nie ma w okolicy kompetentnego weterynarza, a królik cierpi.

          Wczoraj na naszej wizycie był królik z Bydgoszczy, który tydzień wcześniej był u weterynarza i który oprócz zranionej łapki niczego niepokojącego nie zauważył. Dodam, że jest to jeden z najlepszych bydgoskich weterynarzy. Ale niestety typowo od psów i kotów, na królikach się nie znający – a szkoda.
          Królik bardzo schudł, był osowiały. I nie była tego przyczyną zraniona łapka – tylko ropień żuchwy.

          Dlaczego ww. weterynarz tego nie zauważył?

          Takich przypadków znamy mnóstwo i jeśli temu ww. królikowi, który teraz będzie leczony oczywiście przez dr Krawczyka nie uda się pomóc, to obarczanie winą w tym momencie doktora będzie absurdem. Bo niestety wina będzie tylko po jednej stronie.

          Nie mamy wpływu na to i doktor też go nie ma w jakim momencie trafiają do nas króliki z ropniami. A trafiają najczęściej po prostu za późno. I za to mamy winić siebie lub doktora? Absurd.

          Dlaczego Gąska tak długo żyje? Tego mam wrażenie zdaje się Pan nie zauważać. Dlaczego tak długo żyła nasza dzielna Kurt? Dlatego, że trafiły do nas w odpowiednim momencie i w porę uzyskały fachową pomoc.

          Należy jednak pamiętać, że ani Gąska ani żaden inny królik – nawet ten leczony przez weterynarzy o których Pan wspomniał, nie dożyje później starości.
          Musi być Pan tego świadomy tak samo jak opiekunowie tych królików.

          To jest ropień – to nie jest katar z którym można żyć latami i który nie ma wpływu na inne narządy.

          To jest ropień. To jest wyrok odroczony w czasie.

    • Janka (po_sąsiedzku) 23 maja 2014 at 18:37

      Jeśli chodzi o leczenie zwierząt jestem laikiem i nie wiem czy dobrze odebrałam Pana wypowiedź jako zarzut co do kompetencji anestezjologicznych dr Krawczyka?
      Moja pierwsza królinka miała ropień z przetoką. Odwiedziłam kilku lekarzy i dopiero 4 dał rozpoznanie, reszta ciągnęła wersję alergii 🙁 Rozpoznanie było, ale żaden lekarz ( Trusia miała ponad 8 lat) nie podjął się zabiegu, choć była w ogólnym stanie dobrym. Po kilku latach, w trakcie rozmowy z innym lekarzem usłyszałam, że trzeba było jak najszybciej operować. Niestety wówczas o istnieniu tego weta nie słyszałam 🙁
      Zastanawiam się co Pan miał na myśli, że ropień dla królika nie musi być wyrokiem? To znaczy, że zoperowany, wyleczony ropień nawet w stanie zaawansowanym przywraca królikowi taki stan, jakby nigdy z tymi schorzeniami nie borykał się? Nie ma nawrotów? Czy jest to już królik szczególnej troski i działania lekarza ewidentnie przedłużają życie np. Tuffi, Karotka
      Myślę, że w sprawie ryzyka narkozy i jego minimalizowania u konkretnego królika możewyczerpująco wypowiedzieć się tylko lekarz prowadzący. Każdy przypadek jest szczególny…
      Wszystkim nam jest bardzo przykro gdy gaśnie królicze życie :(, ale chyba najbardziej tym, którzy o to życie walczyli z całego serca i sił.

      • Janka (po_sąsiedzku) 23 maja 2014 at 18:50

        P.S.Miałam na mysli Kurt
        Napisał Pan
        „Dlaczego króliki z ropniami leczone w Warszawie przez stomatologa Kliszcza żyją ? …..a toruńskie zazwyczaj prędzej czy puzniej odchodzą?????”
        Chetnie dowiedziałabym się:
        czy wszystkie przeżyły?
        jaki był ich stan ” na starcie”?
        ile królików w określonym czasie poddawanych jest operacjom usuwania ropnia?
        Jak długo żyją bez ponownego zabiegu?