Merytorycznie, O królikach, Przypadki i historie, Z życia Azylu

Azyl jako hospicjum

6 stycznia 2014

W ostatnich miesiącach sporo w naszych relacjach informacji o chorobach, o walce o życie, a w końcu o śmierci. Ten post jest próbą scalenia tego, o czym piszemy w wielu wątkach. Być może jest też próbą wyjaśnienia i usprawiedliwienia tego, co się obecnie dzieje, dlaczego tak wielu podopiecznych w ostatnich dniach odeszło.

Budując Azyl gdzieś w tle czaiła się myśl, że nasza przystań dla bezdomnych królików może stać się szpitalem i hospicjum, choć początkowo nic na to nie wskazywało. Królików było niewiele, adopcje się kręciły, a przede wszystkim króliki, które do nas trafiały, były przeważnie zdrowe. Obecnie to brzmi niewiarygodnie, ale pamiętam czas, kiedy Azyl zamieszkiwało 20 królików i niemal wszystkie mogły z marszu iść do nowych domów. To był dobry, beztroski czas. Sprzątało się na błysk w 1,5 godziny, wizyty u doktora trwały godzinę razem z zabiegami. Naszym największym wyzwaniem były sterylizacje i kastracje na czas, aby króliki mogły wędrować do nowych domów jak najszybciej.

Rzadko trafiały do nas króliki hospicyjne. Czasem zdarzały się śmierci niespodziewane, tych nigdy nie da się uniknąć.

Nie wiem, czy ktoś z czytających ten post pamięta Milusia, cudnego lizaka w typie hermelina. Miluś był jedną z azylowych gwiazd. Przylepa liżąca po rękach. Mój mąż chodził do Azylu specjalnie dla Milusia. Ludzie, którzy go oddawali, prosili, abyśmy go nie bili i zaznaczyli, że lubi czekoladę i ziemniaki, i warto umieścić je w jego jadłospisie…Miluś przeszedł zabieg kastracji i po jakimś czasie pojechał do nowego domu. Wyczekany towarzysz rodziny…Odszedł następnego dnia po przyjeździe. Powodem śmierci, o ile dobrze pamiętam,  była niewydolność wątroby. W końcu Miluś tak bardzo lubił czekoladę…To była niepotrzebna, bardzo dotkliwa śmierć.

***

Those days are gone, jak śpiewała Celine Dion. Obecnie liczba Azylantów nie spada poniżej 60, drugie tyle jest w domach tymczasowych, a zdrowe króliki o wiele łatwiej policzyć niż chore.

Dlaczego tak się dzieje? Oto kilka powodów. Na pewno znalazłyby się też inne – te przychodzą mi na myśl po konsultacjach z dziewczynami.

1. Nie odmawiamy

Przyjmujemy wszystkie króliki, które potrzebują pomocy. Chore, zdrowe, ładne, brzydkie, z interwencji, ze sklepów zoologicznych, oseski i króliki starsze. Wśród nich znajdują się takie, które nie doczekają adopcji.

2. „Zbieramy” króliki specjalnej troski

Jeśli gdzieś pojawia się informacja o króliku w ciężkim stanie, który potrzebuje pomocy – oferujemy ją.

Pamiętacie Forta i Lolę? Króliki ogłoszone na FB, z zaawansowanymi ropniami. Przyjechały do nas szybko. Stan ich zdrowia okazał się jednak na tyle poważny, że nie udało się ich wyleczyć. Loli daliśmy kilka miesięcy życia. Fortowi kilka tygodni.

DSC00595

Fort

Fly, królik „szmatka”…Dobrze dobrane leczenie i wiele dobrych wspólnych miesięcy. W zasadzie cud.

DSC00677Fly

Kasztanek – pogruchotane obie nogi, zaledwie tygodnie, ale niezapomniane – Kasztanek ujął nas wszystkich i tęsknimy za nim szalenie.

Hugo – przewlekła encephalitozoonoza do której dołączył ropień. Jego właściciele śmiali się z jego ułomności.  Hugo dostarczył nam i swojej tymczasowej opiekunce – Dorocie – wiele radości i wzruszeń.

307957_428451883895734_1476078864_nHugo

Tosiek, Forest – króliki z ropniami, skazane na przegranie, dostały wiele miesięcy życia w dobrej kondycji we wspaniałych domach.

Takich przypadków jest o wiele więcej. Jadą do nas często przez całą Polskę po swoją szansę. Jak nasz najnowszy podopieczny z Białegostoku – Puszek, który dziś miał zdrowotny kryzys…

3. Wśród królików specjalnej troski jest wiele z wadami genetycznymi

Chów wsobny, częste mioty, brak pojęcia o hodowli, chęć zysku – to sprawia, że tak wiele królików trafia do nas z wadami genetycznymi – Gąska, Duszek , wspomniany Fort, Perri z ogromnym rozsianym ropniem, Puszek…Maluchy, które już na starcie mają nierówne szanse. Ale chcą żyć.

4. Umiemy leczyć i mamy doskonałych weterynarzy

Dr n. wet. Mirosław Krawczyk i lek. wet Konrad Kowalczyk – to dwa nazwiska tłumaczące, dlaczego porywamy się na przypadki, które mogą wydawać się z góry przegrane.

DSC00870 (1)Dr Krawczyk z Gąską

5. Przeprowadzamy wiele zabiegów ratujących życie

A te zawsze wiążą się z ryzykiem. Nigdy nie możemy mieć pewności, że dany królik nie ma np. stłuszczenia wątroby lub choroby układu krążenia – nie zawsze pokazują to wyniki badań krwi, osłuch czy badania obrazowe.

6. Mamy doświadczenie i intuicję

Przez Azyl, a wcześniej oddział SPK, przewinęło się mnóstwo królików z rozmaitymi schorzeniami, które nauczyły nas tego, czego nie są w stanie nauczyć wykłady ani podręczniki. Kiedy trafia do nas królik np. z encephalitozoonozą już nie ma w nas przerażenia. To choroba dająca paskudne objawy, ale możliwa do leczenia i kontrolowania, u dorosłych królików często niezagrażająca życiu, przechodząca w postać przewlekłą.

Potrafimy rozpoznać niepokojące objawy, często zanim choroba się rozwinie. Ta intuicja wynika również z doświadczenia. Doktor Krawczyk ufa naszej intuicji – jeśli widzimy w zachowaniu królika coś niepokojącego, stara się szukać przyczyny takiego stanu. Czasami na szczęście zdarzają się fałszywe alarmy.

Wizyty weterynaryjne to u nas nie tylko leczenie, ale też długie dyskusje o królikach. To, że mamy weterynarzy, którzy nie tylko leczą, ale uczą i tłumaczą – to wielki dar dla nas i  azylowych podopiecznych.

7. Pomagamy także tym, które już nie wyzdrowieją

Oferujemy opiekę paliatywną. Wiemy, że jeśli ropień zaatakuje kość, szanse na całkowite wyzdrowienie są minimalne. Nie traktujemy tego jako klęski. Staramy się, aby jakość życia takiego królika była jak najwyższa niezależnie od czasu, jaki mu pozostał. Godzimy się z tym, że taki królik raczej nigdy nie zostanie adoptowany, choć bardzo byśmy chciały, aby tak było i gorąco namawiamy do adopcji królików specjalnej troski, nawet tych paliatywnych. W domach często takie biedy ożywiają się, są spokojne, zrelaksowane. Choć w Azylu zawsze będą miały zapewnioną opiekę, jednak w domu, pod stałym nadzorem opiekuna – dni, tygodni, miesięcy może być o wiele więcej i mogą być znacznie lepsze.

8. Jesteśmy z nimi do końca

Nasi podopieczni przeważnie nie zaznali w swoim życiu zbyt wiele dobrego. Jeśli tylko możemy to zrobić, zapewniamy im śmierć bez bólu i nie w samotności.

DSC00356Kasztanek

Nie zostawiamy królików w lecznicy – nie tylko dlatego, że nie mamy takiej możliwości, ale dlatego, że wolimy przy nich być i je obserwować. Podać im leki przeciwbólowe, kiedy zajdzie taka potrzeba, ogrzać, gdy spada temperatura ciała. A także być przy nich, kiedy zbliża się koniec.

9. Problem eutanazji

Poddajemy króliki eutanazji, ale robimy to w ostateczności. Dopóki same chcą walczyć, strzygą uszami, a w ich oczach  jest blask – i my walczymy. Gdy gasną, możliwości leczenia są skończone, a każdy kolejny dzień i zabieg to męczarnia – pomagamy odejść. Granica jest jednak bardzo trudna do ustalenia i nigdy nie będziemy mieć pewności, że postąpiłyśmy słusznie.

Przy królikach z Mosiny z zaawansowaną myksomatozą czuwała dawka Morbitalu. Jak się okazało ku zdumieniu niemal wszystkich – nie była potrzebna. Leczenie podziałało i było warte każdych pieniędzy – patrząc dziś na Kminka, Tymianka, Lubczyka, Maggi, Lebiodkę, Majeranka i Melisę jesteśmy tego pewne. Oprócz Lubczyka i Lebiodki, które walczą z bakteryjnymi zakażeniami dróg oddechowych, pozostała piątka cieszy się dobrym zdrowiem. I czekają na domy.

DSC07874Majeranek – jeden z „Mosiniaków”, po myksomatozie pozostała jedynie mała blizna na pyszczku

10. Hospicjum to nie tylko śmierć i smutek

Bycie w Azylu to wiele dobrych chwil, które liczą się podwójnie, anglojęzyczni mówią o nich „quality time”. Patrzenie na Gąskę, która walczy swoim całym nawet nie kilogramowym ciałkiem, myślenie o Tufim, który do końca garnął się do innych, o wyluzowanej Loli, która miała szczęście spędzić ostatnie dni u Marty – te chwile to dla nas prezent na później, który chowamy do kieszeni i wyciągamy, gdy mamy gorsze dni.

Można nam zarzucić, że robimy to dla siebie. I będzie w tym zapewne ziarno prawdy. Bo opieka nad hospicyjnym zwierzęciem to dwustronna zależność – my dajemy mu spokój i dobroć, ono porusza w nas te emocje, które na co dzień głęboko chowamy. Oprócz smutku i uczucia pustki, są to także radość z drobnych postępów, godziny spędzone na głaskaniu i czułościach, gadaniu do zwierzaka, przekomarzaniu się. Godziny liczone po wielokroć.

***

Mamy pełną świadomość, że pod naszą opieką będzie coraz więcej hospicyjnych królików i nie zamierzamy od tego uciekać. Śmierć nie jest porażką. Jest związana nierozłącznie z życiem.

DSC04609Pesteczka, czeka bardzo długo

Jednocześnie zachęcamy do oferowania domów tymczasowych i stałych królikom specjalnej troski. Bardzo pragniemy, aby Pesteczka, Duszek, Lebiodka czy Kurt, o którą nikt nigdy nie zapytał 🙁 , znalazły się choć na chwilę w swoich domach, otoczone opieką i ciepłem.

DSC08117Kurt Waleczna

Zdajemy sobie sprawę, że to trudna decyzja, ale w przypadku jej podjęcia możecie liczyć na pomoc z naszej strony o każdej godzinie dnia i nocy.

25 komentarzy

  • Odpowiedź Zakróliczona 11 września 2015 at 20:26

    Kocham was za to że dla uszaków robicie tyle dobrego <3

  • Odpowiedź Marta 9 marca 2015 at 13:08

    Jesteście niesamowite/niesamowici!

  • Odpowiedź ing 7 stycznia 2014 at 15:08

    Tak pięknie napisać o tak trudnych aspektach waszej ciężkiej pracy…
    Ogromne wyrazy szacunku dla Was.

    Wysyłacie tez iskierki szczęścia w świat i one się tam rozpalają. Bo jak inaczej nazwać takiego małego futrzanego cudaka (Luka), który wyleguje się na kanapie przyjmującego łaskawie wszelkie oznaki uwielbienia?
    Jeszcze raz dziękujemy Wam za to, bo ona jest naszym ogromnym szczęściem.

  • Odpowiedź Solvieg 7 stycznia 2014 at 08:16

    Każdy ma prawo godnie żyć i godnie odejść. Wy to prawo egzekwujecie.

  • Odpowiedź Ola Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 23:38

    Gąska miała dzisiaj dobry dzień. Była wesoła, energicznie biegała po mieszkaniu, dużo zjadła. Po porannym karmieniu, postanowiła sama zjeść rodicare z miski. Poza tym podjadała sałatkę warzywną, a nawet odrobinę suszonych ziół i posiekane nasiona słonecznika. Przed chwilą skończyłyśmy nasz rytuał – wieczorne oczyszczanie przetoki, podawanie leków, karmienie – dzisiaj Gąska pobiła rekord. Zazwyczaj jedno karmienie to 30 min., dzisiaj wieczorem apetyt 30 min. przedłużyło się do 50 min…a Gąska teraz czyści futerko. Niestety oko bez zmian…Może jutro nie będzie dla nas tak łaskawe, ale dzisiaj to był kolejny dzień, kiedy patrzyłam na nią z radością i często mówiłam – Gę Gę (a tak mówię na nią jak biega po mieszkaniu, z niezwykłą lekkością wskakuje do klatki i szuka jedzenia). I o to chodzi.

    Karotka bez większych zmian, ale nie jest gorzej, a to już bardzo wiele. Ma ładny apetyt. Jest dzielna i mam nadzieję, że pokaże jak się wygrywa…

    Dla odmiany naraził nam się Korniszonek. Tak jak wczoraj był niemrawy. Ma też pozorny brak apetytu, charakterystyczny m.in. dla problemów z zębami, kiedy podchodzi do jedzenia, interesuje się nim, ale ostatecznie nie je…Podczas wieczornej wizyty okazało się, że mamy problemy z ukł. pokarmowym (czyli powtórka z rozrywki w przypadku Korniszonka, ale tak jest u królików bardzo często – skoro zęby strajkują, to i jelita/żołądek). Korniszonek otrzymał dożylne leki. Po wizycie, już w Azylu się rozweselił, zjadł zioła i biegał z uniesionym ogonem – tak! Takiego Korniszonka chcemy.

    Dzisiejszy dzień był lepszy dla Kurt, która z większą niż w ostatnich dniach uwagą, pilnowała Azylu. Poza tym dość ładnie jadła. Jestem dumna z tego, jak dzielnie Kurt znosi nasze codzienne zabiegi i podawanie leków. Chyba zaakceptowała już fakt, że…ze mną nie wygra : P

    Co poza tym? Codzienne wielogodzinne sprzątanie, Lawenda śpiąca w pozycji – jestem szczęśliwa, wyluzowana i … jestem królową! (zdj. wrzucę jutro), do tego stopnia, że po kilku minutach musiałam ją obudzić dla mojego i Magdy psychicznego komfortu : P

    Sen z powiem zabiera nam Lebiodka…musimy przeprowadzić u niej zabieg usunięcia błony śluzowej z nosa. Inaczej ropa ją zabije, a my wykorzystaliśmy już wszelkie możliwości. Udało się ją ocalić, ale teraz przed nami kolejna próba…

    Dobranoc : *

    • Odpowiedź Janka - po_sąsiedzku 6 stycznia 2014 at 23:55

      Oczywiście kciuki za chorowitki mocno trzymane!
      Dzięki Wam i ludziom związanym z interwencją w Mosinie Lebiodka pokazała panu „do zdechnięcia” środkowy paluszek. Mam wielką nadzieję, że jeszcze długo będzie mogła ten gest powtarzać 😉

  • Odpowiedź Janka - po_sąsiedzku 6 stycznia 2014 at 23:24

    Jest to temat tak trudny do ujęcia, często pomijany bo napawa lekiem, smutkiem…
    Pewnie, że każdy lubi czytać wspaniałe zakończenia, oglądać, zdrowe, szczęśliwe zwierzęta, ale jest i ta druga strona życia, tak bardzo istotna. Są istoty które bardziej jeszcze niż te zdrowe potrzebują opieki i miłości.
    Może to i brzmi górnolotnie, ale to co robicie szczególnie dla tych, którym zegar cyka inaczej, jest wspaniałe.
    Wiem, że nie o to chodziło Ci Kasiu w tym artykule, ale taki codzienny trud, walka, poświęcenie, ciągłe bombardowanie emocjami, stawianie potrzeb innych ponad swoje to jest wielka rzecz.
    Od dawna podziwiam działalność Hospicjum dla Kotów Bezdomnych.
    Czy to w kujawsko – pomorskim takie dziewczyny się rodzą ? 😉
    Ja podejmowałam decyzję o eutanazji suni, psa i kotki. Byłam z nimi do końca. Wiem, jakim obciążeniem jest podjęcie takiej decyzji, wiem, ze jest to ostatni akt miłości ze strony opiekuna, ale też zawsze pozostaje – czy aby na 100% to już teraz.
    Wiele ciepłych chwil wspominam, gdy były już stare i bardzo chore, Myślę, że udało nam się w tym czasie nacieszyć jeszcze sobą:)

  • Odpowiedź Baszka 6 stycznia 2014 at 22:56

    Z mojej perspektywy są to rzeczy WIELKIE! Wiem, że sama, tak szczerze mówiąc, nie podołałabym wyzwaniom za które Wy się bierzecie. Czasami zastanawiam kiedy jecie, śpicie, kiedy macie czas na choć drobne „niekrólicze” przyjemności … tak po prostu, żeby nie zwariować. Wydaje mi się, że mam świadomość ogromu pracy, problemów logistycznych, stresu i najzwyklejszego zmęczenia. Rozumiem że nie robicie tego absolutnie dla poklasku, to Wasza codzienność … ale z mojej perspektywy nie sposób niedoceniać, nie podziwiać i wspierać na tyle na ile to możliwe, nawet drobnymi uczynkami ;o)

  • Odpowiedź Azyl jako hospicjum | torunskie-kroliki 6 stycznia 2014 at 22:43

    […] 6 stycznia 2014 przez Katarzyna Azyl dla […]

  • Odpowiedź mimi 6 stycznia 2014 at 22:39

    Fajnie napisane, bez zbędnego patosu, mimo to szczerze i otwarcie. Tak po ludzku na temat życia i śmierci. Bardzo mi się podobało.

    Czy mogę zapytać co za kryzys przeszedł dzisiaj Puszek?

    • Odpowiedź Ola Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 23:11

      Puszek rano przelewał się przez ręce. Miał temp. 35 st. (temp. agonalna). Dzięki podanym lekom, udało nam się podwyższyć temp. do 38 st. Zaczął jeść zioła, zrobił kilka bobków i tak podając leki, dotrwaliśmy do wieczora. Potwierdziły się nasze założenia, dot. stanu jego układu pokarmowego – bardzo silny stan zapalny – nie można wykluczyć chociażby obecności kokcydiów. Organizm Puszka po podaniu całej serii porannych leków zaczął walczyć i wieczorem z temp. zbyt niskiej przeszliśmy do gorączki – 40,8 st. Cudem udało się podłączyć kroplówkę. Niestety nie mieliśmy szansy na pobranie krwi do badań, ponieważ ciśnienie krwi było zbyt niskie, a obawiamy się, czy Puszek nie ma problemów z nerkami. Wydala bardzo dużą ilość moczu – po nocy cała kuweta i klatka były zalane. Przeżyłyśmy dzisiaj z Magdą chwile grozy…Puszek będzie teraz przebywał pod opieką Magdy.

      Jego łapy to efekt wady genetycznej. Na co jeszcze rzutuje genetyka? Jeśli Puszek pokona obecny kryzys, bez wątpienia w przyszłości pojawią się kolejny problemy…Rokowania są bardzo ostrożne..Puszek waży 0,25 kg.

      • Odpowiedź Ola Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 23:12

        Konrad, dziękujemy za wieczorną wizytę!

      • Odpowiedź mimi 6 stycznia 2014 at 23:22

        Dziekuję Olu za odpowiedź. Jak to dobrze, że mały jest u Was, a teraz u Magdy. Wszyscy myślimy o nim i trzymamy kciuki.

  • Odpowiedź Katarzyna Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 22:08

    Dziękujemy za dobre słowa, ale nie chodzi tu o to, że robimy coś „wspaniałego”. Zupełnie nie w tym rzecz. Tu nie ma miejsca na szczytne idee. Bycie z tymi, które szczególnie potrzebują pomocy, to po prostu rzecz konieczna, podstawowa, ludzka. I trudna.

  • Odpowiedź Ania Marczewska 6 stycznia 2014 at 22:01

    Opieka nad wszystkimi zwierzakami, jakie trafiaja, jest niestety trudna, ale robicie swietna robote pomagajac biedulkom. Nawet jesli na niedlugo przed smiercia, uszaki zysuja milosc i opieke jakiej byc moze nigdy nie zaznaly, i uspeinie bez przedluzania bolu. To bardzo wazne. Im dluzej mam kroliki, tym bardziej widze, jak jest to wazne. Nie kazdy mialby sile do takiej opieki, wiec tym bardziej nalezy Wam sie podziw.

  • Odpowiedź Gosia Rudnicka 6 stycznia 2014 at 21:55

    Znów wycisnełyscie kobiety z moich oczu łzy bo ja zawsze płcze jak coś tu czytam czy są to wiadomości dobre płacze ze szczęscia a jak są złe to dlatego, że mi przykro jesteście cudowni, wspaniali.Dajecie szczęscie radość i te króliczki które nie zaznały dobroci i ciepła wszystko to dostają od was bo jak można nie kochać tych cudnych uszaczków moja króliczka Tymonka jest dla mnie całym moim życiem i mój piesek też <3 .

  • Odpowiedź Eliz 6 stycznia 2014 at 21:48

    Robicie coś pięknego. Coś na co nie każdemu starczyłoby Odwagi i Sił. Podziwiam Was i całym sercem jestem z Wami! ;*
    I taka dygresja. Pierwszy raz widzę na oczy dr Krawczyka – weterynarza – czarodzieja, a równie wielkim sercu i pasji jak Wy. 😉

  • Odpowiedź Dorota 6 stycznia 2014 at 21:33

    Czy wiadomo już coś w sprawie króliczków z Częstochowy odnośnie ropni? Przyznam, że czekam na informację ze ściśniętym żołądkiem. Boję się, że ta radość, którą wniosła swoją obecnością do naszego domu Rukola, zostanie nam odebrana przez los 🙁 Chciałabym też przyjąć jakiegoś malucha na dom tymczasowy, dopóki jednak nie upewnię się, że z Rukolą wszystko w porządku, nie podejmę się tego, bo pewnie zwyczajnie nie będę w stanie wszystkiego ogarnąć… O jakie badania powinnam poprosić mojego weterynarza, aby sprawdzić czy Rukola jest wolna (póki co) od ropni?

    • Odpowiedź Katarzyna Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 21:38

      Badanie palpacyjne i usg jamy brzusznej powinny wystarczyć. Proszę się nie martwić, u reszty Częstochowiaków na razie nie ma żadnych objawów.

      • Odpowiedź Dorota 6 stycznia 2014 at 21:56

        Dziękuję, w takim razie udamy się niebawem do weterynarza sprawdzić jak ten brzuszek Rukoli wygląda. Co jaki czas powinniśmy takie badania wykonywać? I czy mając już 2 króliczki mogę starać się o bycie domem tymczasowym?

        • Odpowiedź Katarzyna Azyl dla Królików 6 stycznia 2014 at 21:59

          Więcej królików to więcej szczęścia w domu 😉
          Cod o badań – myślę, że na razie jednorazowo wystarczy.

          • Dorota 6 stycznia 2014 at 22:59

            A więc myślę, że po kontroli Rukoli, odezwę się w tej sprawie 🙂 Przykro mi, że nie mogę pomóc tym najbardziej potrzebującym króliczkom, niestety mieszkam ok. 300km od Torunia… Mam nadzieję, że i w tym roku zorganizujecie Panie drzwi otwarte i będę mogła osobiście poznać tak wartościowych ludzi, no i oczywiście te wszystkie małe, uszate gwiazdy 🙂

  • Odpowiedź Angela 6 stycznia 2014 at 21:21

    To wspaniale, że istnieją jeszcze ludzie, którzy nie dbają tylko o siebie.
    Pozdrowienia od Tauruska, który ma się bardzo dobrze 😀

  • Odpowiedź Patka 6 stycznia 2014 at 21:20

    Dziękuje…
    Z całego serca.
    W imieniu swoim i każdego z tych dzielnych Uszatków.
    Dziękuje Wam cały mój „dom na czterech łapach”…

  • Odpowiedź Katarzyna Przyborowska 6 stycznia 2014 at 21:10

    Dr Krawczyk powinien mieć podpis – profesor od królików 🙂

  • Skomentuj Dorota Anuluj

    *