Z życia Azylu

Wrzesień

3 września 2013

Wakacje w Azylu to okres wzmożonej pracy (chociaż ostatnio doszłam do wniosku, że w Azylu od ok roku nie ma już okresów mniej intensywnych), ale również mnóstwo miłych momentów, wiele pozytywnych spotkań, wspólne naleśniki, rozmowy i przede wszystkim słońce, które wpada do Azylu przez otwarte drzwi – to, co ja lubię najbardziej. W okresie wiosenno-letnim niezastąpiony jest też zapach koperku i natki pietruszki unoszący się w powietrzu, w tej chwili szczególnie intensywny u naszych Mosiniaków, które codziennie muszą otrzymać porcję świeżej zieleniny. Lubczyk vel. Brokuł jako przywódca grupy nie pozwala zapomnieć o tym, co króliki lubią najbardziej.

Teraz czas wrócić na ziemię.

Dzisiejszy poranek zaczął się tradycyjnie od wysłania kilkunastu sms-ów, tak, aby wszystko było pod kontrolą. Dziewczyny dzielnie ogarnęły cały Azyl. Króliki wraz z Edytą pojechały do Bydgoszczy, aby poddać się metamorfozie. Popołudniu odbyła się sesja pt. leki, zdjęcia, wizyta u Konrada. W między czasie kilka telefonów w najróżniejszych króliczych sprawach i tak dotrwaliśmy do wieczora.

Mimo porannych obaw, to był wyjątkowo spokojny dzień.

* * *

W przyszłym sezonie słodkie truskawki powrócą!

DSC05945

 

2 komentarze

  • Odpowiedź Ola 5 września 2013 at 06:48

    Edyta, bardzo dziękujemy za Twoje zaangażowanie :* a przed Wami jeszcze wiele pięknych momentów 😛 Nasze azylowe „kozy” (czekające w kolejce na strzyżenie) będą kolejnym wyzwaniem, ale już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę je po metamorfozie :))

  • Odpowiedź Edyta 4 września 2013 at 18:48

    Pierwsze podejście do strzyżenia dało nieźle w kość ale daliśmy radę! Takiej grubości sprasowanego futra na grzbiecie i łapkach jeszcze nie widziałam (ok. 5-6 cm). Na szczęście ruda angorka chyba najgorzej zaniedbana z całego towarzystwa wytrwale to zniosła. Yeti dzielny bohater po zrzuceniu nadbagażu ledwo dał się utrzymać na stole 🙂 Nabrał sporo energii, z początku negatywnie nastawiony i wystraszony na człowieka, a po zakończeniu szczęśliwy i radosny.
    Dzień następny przyniósł ulgę kolejnej parce królików które pięknie podziękowały Pani Kasi za pomoc wskakując i przytulając się w ramiona.
    To były piękne chwile :))))

  • Skomentuj Ola Anuluj

    *